Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. Niewyjaśnione zagadki procesu kurii krakowskiej

Czytaj dalej
Fot. archiwum IPN
Filip Musiał

Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. Niewyjaśnione zagadki procesu kurii krakowskiej

Filip Musiał

70 lat temu zapadł wyrok w tak zwanym procesie kurii krakowskiej. Wiemy, jak doszło do ujęcia przez komunistyczną bezpiekę późniejszych skazanych

Wiemy, jak przygotowywano propagandowe zarzuty i pokazowy proces. Jednak sprawa ta wciąż kryje pewne tajemnice…

Początek lat 50. był trudnym czasem dla działań konspiracyjnych. Podziemie o zasięgu ogólnopolskim od kilku lat było już rozbite. Komuniści panowali nad sceną polityczną i kontrolowali życie społeczne. Wypalił się także fenomen przełomu lat 40. i 50., czyli fala podziemnych organizacji młodzieżowych. Nie brakowało jednak osób, które chciały przeciwstawiać się reżimowi. Niektóre z nich współpracowały z polskim uchodźstwem niepodległościowym.

Po śmierci prezydenta RP na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza londyńska emigracja polityczna pozostawała aż do 1972 r. skłócona. Część środowisk będących w opozycji do prezydenta Augusta Zaleskiego powołała w 1949 r. w Londynie Radę Polityczną jako organ quasi-parlamentarny. Pod jej auspicjami utworzono Dział Krajowy Wydziału Wykonawczego, który w rządzonej przez komunistów Polsce tworzył konspiracyjną sieć tak zwanych Punktów Informacyjnych (PI). W Małopolsce organizowano je wykorzystując osoby, które w latach wojny i tuż po niej działały w Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW).

Do współpracy z Radą angażował te osoby Jan Szponder ps. „Janusz” - w czasie niemieckiej okupacji komendant Obwodu Liszki NOW oraz kierownik organizacyjny Organizacji Młodzieżowej Okręgu Krakowskiego NOW, konspirujący także po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną. W 1949 r. zbiegł na Zachód, po czym w ramach działań Placówki Południe Działu Krajowego Rady Politycznej otrzymał zadanie powołania PI w kraju. Tworzyli je m.in. ks. Józef Lelito ps. „Szymon”, Edward Chachlica ps. „Artur” oraz Michał Kowalik ps. „Wołodyjowski”. Wszyscy trzej zostali aresztowani przez bezpiekę jesienią 1952 r.

Rozbicie sieci PI stało się pretekstem do aresztowania osób, które nie były bezpośrednio powiązane z działalnością konspiracyjną, ale posłużyły do zbudowania narracji propagandowego procesu. Ujęto drugiego - obok ks. Lelity - wikarego z Rabki-Zdroju ks. Franciszka Szymonka. Następnie zatrzymano notariuszy krakowskiej kurii - ks. Wita Brzyckiego i ks. Jana Pochopienia. Wszystkim trzem zarzucono, że byli członkami budowanej przez ks. Lelitę „siatki szpiegowskiej” - te zarzuty były sfingowane przez komunistów. Na ławie oskarżonych posadzono także trzy osoby świeckie: Michała Kowalika, Edwarda Chachlicę - którzy współpracowali ze Szponderem - oraz jego przyrodnią siostrę Stefanię Rospond.

Celem bezpieki było skompromitowanie krakowskiego Kościoła, a propagandowe ataki miały uderzać przede wszystkim w zmarłego w 1951 r., a cieszącego się olbrzymią popularnością w Krakowie, kard. Adama Stefana Sapiehę.

Proces odbył się w dniach 21–26 stycznia 1953 r. w sali zakładów im. Szadkowskiego przy ul. Grzegórzeckiej 71 w Krakowie (w późniejszych latach mieściło się tam kino „Związkowiec”). Sala wypełniona była dobraną publicznością, a propagandową oprawę procesu zapewniali dziennikarze radiowi, prasowi i reportażyści filmowi. 27 stycznia 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił wyrok: ks. Józefa Lelitę, Edwarda Chachlicę i Michała Kowalika skazano na śmierć, pozostałych oskarżonych na długoletnie więzienie. Ostatecznie jednak wyroków śmierci nie wykonano, łagodząc je do więzienia dożywotniego.

Aresztowania w krakowskiej kurii

Konsekwencją rozbicia sieci PI w Krakowie i Małopolsce były dwie rewizje przeprowadzone w krakowskiej kurii i aresztowanie kilku jej duchownych. Bezpieka planowała, by „wykazać na przewodzie sądowym reakcyjny charakter działalności kurii w Krakowie i przyczyny, dla których organa BP dokonały szeregu rewizji”. Miało to „w sensie operacyjnym” stworzyć „podstawy do ewent[ualnego] rozbicia dotychczasowego kierownictwa kurii i rozbicia jej dotychczasowej zawartości”.

Pierwszą rewizję przeprowadzono 17 listopada 1952 r. Do pałacu biskupiego wkroczyło około dwudziestu funkcjonariuszy z MBP i WUBP w Krakowie. Przeszukano biuro kurialnych notariuszy i ich prywatne mieszkania. Zaplombowano szafy oraz pomieszczenia archiwum archidiecezjalnego. Bezpieka zarekwirowała dokumenty personalne duchownych oraz sprawozdania nadsyłane z parafii do kurii. Wkrótce po tej rewizji aresztowano kanclerza kurii ks. Bolesława Przybyszewskiego. A po jego przesłuchaniach przeprowadzono drugą rewizję - nocą z 24 na 25 listopada. Zarekwirowano wówczas pieniądze oraz rozmaite - najczęściej drogocenne - pamiątki rodzinne, przedmioty codziennego użytku, biżuterię, a także dzieła sztuki zdeponowane w pałacu biskupim przez rody arystokratyczne spokrewnione z kard. Sapiehą. Odkryte zostały także dokumenty, korespondencja i rzeczy osobiste polskich oficerów zamordowanych w Katyniu, które pochodziły z ekshumacji prowadzonej przez Czerwony Krzyż w 1943 r. Bezpieka aresztowała też kolejnych księży: Tadeusza Kurowskiego - kanonika kapituły katedralnej w Krakowie, Mieczysława Noworytę - sekretarza Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (przed jego likwidacją), Rudolfa Schmidta

- do 1951 r. kapelana i sekretarza kard. Sapiehy oraz Czesława Skowrona - archiwistę krakowskiej kurii. Ujęto także ks. Józefa Fudalego - wikarego z Liszek, któremu zarzucono współpracę ze Szponderem.

Intensywne przesłuchania aresztowanych duchownych pozwoliły bezpiece uderzyć w administrującego archidiecezją krakowską metropolitę lwowskiego abp. Eugeniusza Baziaka. 1 grudnia został on przesłuchany, a wraz z nim jego biskup pomocniczy bp Stanisław Rospond. Do 16 grudnia osadzono ich w areszcie domowym, a następnie przewieziono na blok śledczy więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Zwolniono ich z aresztu w Wigilię 1952 r., ale musieli opuścić teren diecezji.

Znaki zapytania

Właśnie zwolnienie abp. Baziaka z aresztu jest jedną z niewyjaśnionych zagadek procesu kurii krakowskiej. Według jednej z wersji miał się do tego przyczynić jego lekarz, prof. Julian Aleksandrowicz, który badając arcybiskupa, oświadczyć miał bezpiece, że pobyt w areszcie i włączenie do grona oskarżonych może zagrozić jego życiu. Obawa przed wymową wiadomości o śmierci kościelnego hierarchy w areszcie UB miała skłonić architektów rozprawy z krakowską kurią do zwolnienia go z aresztu. Nie jest ona jednak przekonująca. Inna hipoteza mówi, że do uwolnienia arcybiskupa miał przyczynić się prymas kard. Stefan Wyszyński, który przekonał jednego z najważniejszych działaczy komunistycznych Franciszka Mazura do wyłączenia z procesu obydwu krakowskich biskupów, za cenę opuszczenia przez nich krakowskiego urzędu arcybiskupiego. Z kolei w środowisku kościelnym w Krakowie wskazywano czasem, że ceną za zwolnienie krakowskich hierarchów miała być zgoda kard. Wyszyńskiego na uznanie nieprawnego wyboru na wikariusza kapitulnego diecezji katowickiej ks. Filipa Bednorza. Tej tezie może jednak przeczyć fakt, że 16 grudnia - w dniu wręczenia ks. Bednorzowi dekretu uznającego jego wybór na wikariusza kapitulnego - abp Baziak został formalnie aresztowany.

Niezależnie od tych wątpliwości - zwolnienie abp. Baziaka z aresztu nie musiało kończyć jego sprawy, prowadzone przeciwko niemu śledztwo bezpieka umorzyła bowiem dopiero niemal rok później, w październiku 1953 r.

Czy miał być inny proces kurii?

Po 70 latach od aresztowań nie wiemy także, dlaczego nie wytoczono procesu pozostałym ujętym duchownym. Skazano tylko jednego z nich. W procesie odpryskowym z maja 1953 r. zapadł wyrok w sprawie ks. Józefa Fudalego - bestialsko torturowanego w czasie śledztwa, który nie przyznał się do zarzucanej mu współpracy z uchodźstwem. Skazany na 13 lat więzienia duchowny zmarł w styczniu 1955 r. w Państwowym Szpitalu Klinicznym św. Łazarza w Krakowie, przywieziony tam z więzienia przy ul. Montelupich.

W lutym 1953 r., już po procesie kurii, pozostali uwięzieni duchowni wciąż znajdowali się w areszcie i zostali objęci nowym planem śledztwa. Należy więc założyć, że styczniowy proces miał być tylko pierwszym, a po nim miał nastąpić kolejny lub kolejne. Podobnie, jak w przypadku sprawy abp. Baziaka, do dzisiaj nie wiemy, dlaczego komuniści odstąpili od tych planów. Pod koniec czerwca 1953 r. księży Kurowskiego, Noworytę i Schmidta przewieziono do Warszawy do mokotowskiego więzienia przy ul. Rakowieckiej 37. Już jednak w połowie lipca wrócili do Krakowa i pod koniec tego miesiąca wszyscy duchowni - a więc poza wymienioną trójką także ks. Przybyszewski i ks. Skowron - zostali zwolnieni z aresztu. Prowadzone przeciwko nim śledztwa umorzono w październiku 1953 r.

Co zaważyło na tych decyzjach? Efekty propagandowe procesu ze stycznia? Śmierć Stalina w

Filip Musiał

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.