W 1942 roku Związek Walki Zbrojnej przekształcono w Armię Krajową. Razem z krakowskim IPN prezentujemy sylwetki zasłużonych bohaterów z Małopolski. Dziś kapral Józef Kozioł „Królik”.
Józef Kozioł urodził się 27 marca 1914 r. w Delastowicach koło Szczucina (pow. dąbrowski). Od szesnastego roku życia był związany z ruchem ludowym, działał w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. Ukończywszy pięć klas szkoły powszechnej zaczął pracować - najpierw przy kopaniu stawów rybnych, później zajął się handlem. Sprzedawał owoce, a po huraganie, który w 1935 roku powalił lasy i zniszczył rodzinne gospodarstwo, ruszył w Polskę handlować kosami. „To mi nie tylko dało zysk, lecz była to wielka wycieczka krajoznawcza” - pisał po latach, wspominając piesze wyprawy, podczas których przemierzył cały kraj.
Jesienią 1937 r. został powołany do służby wojskowej w 5. Pułku Strzelców Konnych w Dębicy. „Niejeden raz leżałem na ziemi” - wspominał narowistego konia przydzielonego mu w „nagrodę” za spóźnienie do pułku. Służył w plutonie łączności. Reklamowany z wojska jako jedyny żywiciel ojca, odchodził do cywila w sierpniu 1938 r. #- jak się okazało, na rok.
Kampania wrześniowa i pomoc Żydom
„Dnia 24 sierpnia 1939 r. przygotowuję sobie makaron na #obiad, a tu do naszego domu przyjeżdża na rowerze syn sołtysa i przywozi mi kartę mobilizacyjną na wojnę…” - pisał. Do koszar 5. PSK dotarł po zmroku. Z zadowoleniem przyjął fakt, że konie już rozdzielono, a jego przydzielono do plutonu kolarzy. Został gońcem dowódcy plutonu, ppor. Zbigniewa Winogrodzkiego.
Pierwszego dnia wojny przekazywał wiadomości do czat wysuniętych przed pierwszą linię dywizjonu mjr. Franciszka Rekuckiego, obsadzającego pozycje w rejonie Woźnik, na południe od Częstochowy. Kontuzjowany podczas nalotu na Żarki, gdzie wygrzebał się spod gruzów zniszczonego budynku (życie uratował mu hełm), dalej poruszał się na wozie taborowym.
Podczas odwrotu utracił kontakt z jednostką, ale udało mu się dołączyć do szwadronu marszowego pułku, który z Dębicy dotarł do Brodów. Tu miały formować się uzupełnienia. Po wkroczeniu Sowietów ruszył w stronę granicy rumuńskiej, walcząc po drodze z atakującymi polskich żołnierzy grupami Ukraińców. Schwytany przez czerwonoarmistów, został przekazany do niewoli niemieckiej, z której umknął podczas transportu. Do domu powrócił 16 października 1939 r. Zapisał później: #Mój ojciec zobaczywszy mnie ogromnie się ucieszył, lecz żartując mówił: »Synu, ja na I wojnie byłem przeszło 4 lata, a ty za siedem tygodni powróciłeś do domu«”. W realiach okupacji niemieckiej ukończył szóstą i siódmą klasę szkoły powszechnej na tajnych kompletach. Wiosną 1942 r. wstąpił do Batalionów Chłopskich. Przyjął pseudonim „Królik”.
Równocześnie jego rodzina zaangażowała się w pomoc Żydom. Do Tarnowa trafiła Rosa Raab z Karwiny na Śląsku Cieszyńskim oraz dwójka jej młodszych krewnych. - Skąd się u nas wzięli, tego nie wiem, nigdy się o tym w rodzinie nie mówiło #- mówi Zdzisław, siostrzeniec „Królika” - Oni pochodzili z Pra-gi. Ich rodzice uciekali razem z nimi przez granicę i na granicy zostali zastrzeleni, a oni z tą babcią dostali się do nas. Mówiło się, że ta rodzina była bardzo bogata. On pięknie grał na skrzypcach.
Schronienie znaleźli w Rzędzinie (dziś dzielnica Tarnowa), w domu Marii, siostry „Królika”, a Rosa okresowo również #u ich sąsiadów - Łyczków. Gdy w czerwcu 1942 r. w Tarnowie zaczęto tworzyć getto, gospodarze proponowali im znalezienie nowej kryjówki: dwójkę młodych Żydów miał przyjąć właśnie Józef Kozioł. - On chciał iść od razu, te 40 km do lasów powiatu dąbrowskiego, od Szczucina aż pod Mędrzechów, ale ona, Salka, nie chciała. Mieli dobre papiery, legitymacje pracy. I kiedy do getta ich zganiali, #to ich oboje zabrali - dodaje Zdzisław. Po obojgu ślad zaginął; #zginęła także Rosa, zastrzelona w maju 1942 r. na progu domu w Rzędzinie.
Nasza organizacja zniszczyła jeden samolot niemiecki…
Lasy powiatu dąbrowskiego to kompleks niewielki, ale dający szansę na schronienie. Także ściganym przez Niemców konspiratorom: akowcom oraz licznym w tym chłopskim rejonie bechowcom. W rodzinnych stronach „Królika”, Delastowicach, oraz w sąsiedniej wsi Odmęt działała Straż Chłopska („Chłostra”), przekształcona następnie w BCh, podlegająca Stronnictwu Ludowemu „Roch”. Na tym terenie, stanowiącym bastion ludowców, czują silną tożsamość i nawet po scaleniu z AK utożsamiają się ze swoją organizacją. Działa tu także ZWZ-AK: obwód Dąbrowa Tarnowska krypt. „Drewniaki”. Jednym z jego dowódców zostaje kpt. Władysław Kabat „Brzechwa” - również ludowiec, członek konspiracyjnego SL, który już po wojnie zaprzyjaźnił się z „Królikiem”.
Wiosną 1942 r. Józef Kozioł został powołany przez członków „trójki” powiatowej SL na gminnego komendanta BCh w Mędrzechowie. Organizuje zakonspirowany pluton (36 ludzi) oraz wiejskie „trójki”; w konspiracji ludowcy działają w systemie trójkowym. Po scaleniu z AK kpr. „Królik” trafia do plutonu złożonego głównie z ludowców.
Na tym terenie nie powstały wielkie partyzanckie zgrupowania, nie dochodziło do spektakularnych bitew z Niemcami. Akcje, w których uczestniczył „Królik”, były typowe dla lokalnych struktur konspiracyjnych, obliczone na dyscyplinowanie społeczeństwa, niszczenie dokumentacji i zaplecza okupanta. I tak, wiosną 1944 r., bechowcy przeprowadzili akcję na urząd gminy w Mędrzechowie, gdzie zniszczyli dokumenty ewidencji ludności (co utrudniało okupantom kontrolę nad społeczeństwem i ułatwiało wyrobienie fałszywych dokumentów), telefon, maszyny do pisania oraz pieczęcie urzędu. Rozsyłali upomnienia do sołtysów i innych Polaków, przestrzegając ich przed #wysługiwaniem się Niemcom. Zniszczyli ewidencję zwierząt hodowlanych w Bolesławiu, by ulżyć obciążonym kontyngentami rolnikom. W ramach przygotowań do akcji „Burza” pluton „Królika” uczestniczył w rekwizycji bydła i, najprawdopodobniej, w zdobyciu cukru ze spółdzielni „Rolnik” w Dąbrowie Tarnowskiej, pozyskując żywność niezbędną dla oddziałów partyzanckich. Spektakularną akcją było zniszczenie w kwietniu 1944 r. niemieckiego samolotu, który uszkodzony wylądował w rejonie Mędrzechowa; po wymontowaniu broni i wyposażenia maszynę zniszczono.
Wieści o działalności konspiracyjnej Józefa Kozioła dotarły do okupantów. Ścigany był przez żandarmerię niemiecką, w tym przez owianego złą sławą starszego wachmistrza Engelberta Guzdka, zwanego „katem Powiśla”. Gdy mimo wielokrotnych rewizji i zasadzek niemiecka #policja nie była w stanie do-#paść „Królika”, funkcjonariusze śmiertelnie pobili jego ojca, Tomasza Kozioła.
Jako zarzut podano, że należę do bandy BCh…
„Dnia 16 stycznia 1945 r. byłem na swojej kwaterze w Grądach. O pierwszej w nocy Niemcy wysadzili most kolejowy w Dąbrówkach Breńskich. Ja mówię do mojego gospodarza: »Niemcy wysadzili most kolejowy to znaczy, że uciekają«. W dzień przyszły już wojska sowieckie” - pisał.
Powróciwszy do Delastowic Józef Kozioł zabrał się za odbudowywanie domu z wojennych zniszczeń. Z końcem stycznia #został wezwany przez lokalnego sowieckiego komendanta wojennego. Jak zanotował: „Byłem tym bardzo zaskoczony, wiedziałem, że byłem szukany przez Niemców, lecz tu już i Sowieci się mną interesują. Okazało się, że chodzi o utworzenie Milicji Obywatelskiej”. W myśl konspiracyjnych wytycznych postanowiono wprowadzić do niej członków konspiracji. W rezultacie obsadę posterunku w Mędrzechowie sformowano z byłych akowców. Kozioł został zastępcą komendanta posterunku, przedwojennego policjanta, też akowca. Obaj zataili przynależność do AK; „Królik” przyznał tylko, że współpracował z BCh. Wkrótce jednak, słysząc o aresztowaniach wśród znajomych, złożył prośbę o zwolnienie z MO.
Obawy te nie były bezpodstawne. „Aresztowano mnie 5 czerwca 1945 r.. Jako zarzut podano, że należę do bandy BCh” - zanotował po latach. Trafił do więzienia w Dąbrowie Tarnowskiej, skąd przewieziono go do tzw. Lunety Warszawskiej - filii więzienia św. Michała w Krakowie. W celi siedzieli w trzydziestu, młodzi akowcy z niemieckimi jeńcami; był wielki głód, a i wszy nie były obce. Zarzucono mu, że jako komendant rzekomej grupy dywersyjnej Stronnictwa Ludowego - złożonej w większości z byłych członków BCh i SL z Delastowic i Odmętu - miał wydać rozkaz gromadzenia broni i przygotowywania się do zbrojnego wystąpienia. Do zarzutów konsekwentnie się nie przyznawał. Na wolność wyszedł w październiku 1945 r. dzięki ogłoszonej #latem amnestii.
W 1946 r. wziął ślub, miał troje dzieci. Przez lata mieszkał w Delastowicach, pracując w Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej, oraz jako rzemieślnik wyrabiający dachówki cementowe. Od 1979 r. należał do Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach. Po latach spisał wspomnienia: „Mój bieg przez dwudziesty wiek!”. Zmarł 4 sierpnia 2007 r.