Krowodrza. Jak wieś stała się dobrym miejscem do życia

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Anna Piątkowska

Krowodrza. Jak wieś stała się dobrym miejscem do życia

Anna Piątkowska

- Krowodrza to może nie jest najpiękniejsza dzielnica Krakowa, ale dobre miejsce do życia – mówi Janusz Mika, autor książki „Krowodrza subiektywnie. Architektura. Budowniczowie. Genius loci”. Z pisarzem i admiratorem dzielnicy V rozmawiamy nie tylko o krowoderskiej architekturze.

Architektura Krowodrzy to chyba niełatwy do opisania temat, ponieważ jest bardzo niejednorodna. Czemu zdecydował się pan przedstawić dzielnicę właśnie w tym aspekcie?

Zadałem sobie pytanie, czym jest dzielnica dla kogoś z zewnątrz, a pierwsze, co rzuca się w oczy, to budynki. Ktoś je zbudował, ktoś w nich mieszka, często są to osoby powszechnie znane, stąd pomysł na podtytuł do drugiej książki o Krowodrzy: „Architektura. Budowniczowie. Genius loci”.

Z myślą o kim powstała?

Z dużą przyjemnością dowiedziałem się, że pierwsza część „Krowodrzy subiektywnie” cieszy się takim zainteresowaniem, że są na nią zapisy w bibliotece. Co oznacza, że jest zainteresowanie historią czy architekturą dzielnicy i to w dużej mierze wśród jej mieszkańców. Niektórzy są autochtonami, pamiętają tę dzielnicę z młodości, inni są nowymi mieszkańcami, którzy chcą poznać miejsce, w jakim zamieszkali. Są to i studenci, bo na terenie dzielnicy jest zlokalizowane miasteczko studenckie, i mieszkańcy nowych osiedli, które na Krowodrzy powstają, często też ludzie spoza Krakowa i dla nich te historie związane z dzielnicą są w dużej mierze odkrywcze. A historia dzielnicy miejskiej Krowodrzy jest bogata, poczynając od roku 1910, kiedy została oficjalnie włączona do Wielkiego Krakowa, powstałego na bazie planu prezydenta Juliusza Lea.

Tu chyba warto wyjaśnić, czym jest dzisiejsza Krowodrza.

Dzielnica V nosi nazwę Krowodrza, ale ta Krowodrza historyczna to tylko północna część tego obszaru oraz znaczna część dzielnicy IV, czyli dzisiejsze Azory i Krowodrza Górka. Tam, gdzie dziś stoją blokowiska, wówczas były wsie, które ciągnęły się aż do ul. Kazimierza Wielkiego. Dzisiejszy podział administracyjny powstał w 1991 roku, w skład dzielnicy weszły: Łobzów, Nowa Wieś i Czarna Wieś. Ten podział był krytykowany przez wielu historyków z tego względu, że wyznaczone wówczas granice administracyjne przecinały historyczne obszary.

Wcześniej Krowodrza była wsią?

Tak. Krowodrza odznaczała się uprawianiem bardzo dobrych warzyw i owoców, które jeszcze w czasach jagiellońskich, dostarczano na dwór królewski. Później gospodarstwa rozlokowane głównie nad nieistniejącą dziś rzeką Młynówką również stanowiły o tej strukturze zawodowej. Drugim popularnym zawodem w tej dzielnicy byli murarze.

Poświęca im pan sporo miejsca w książce.

Murarze byli ważną grupą społeczną, bardzo patriarchalną, w przeciwieństwie do ogrodników, gdzie rządziły kobiety. To one przecież sprzedawały warzywa i owoce w mieście, one wydawały pieniądze, a więc i rządziły, a mężczyźni pracowali na polu. W klanach murarskich głową rodziny był mężczyzna, zazwyczaj były to też rodziny wielodzietne. W tych najznamienitszych rodzinach murarskich, z Gzymsikami na czele, fach przekazywano z pokolenia na pokolenie. To oni tworzyli koloryt dzielnicy. W jednej z przedwojennych gazet przeczytałem anons, że krowoderski murarz wszedł pijany do szynku, krzycząc: „Franciszek Józef musi umrzeć, niech żyje anarchia!” Niezależnie jednak od poglądów politycznych, jest faktem, że spora część Krowodrzy powstała dzięki ich pracy. Mieli też inną zasługę. Otóż, w miesiącach zimowych, kiedy nie pracowało się na budowie, zajmowali się tworzeniem krakowskich szopek, rywalizując z szopkarzami ze Zwierzyńca. Na Krowodrzy silnymi szopkarskimi klanami byli Ezenkierowie, Owsińscy, Tarnowscy, a na Zwierzyńcu Malikowie. Oficjalne konkursy szopek zaczęto organizować po II wojnie światowej i ta tradycja przetrwała do dziś. Wciąż biorą w nich udział potomkowie szopkarskich klanów Krakowa. Po krowoderskich murarzach zostały w dzielnicy ślady, np. w postaci nazwy ulicy Gzymsików czy budynków, w których mieszkali w okolicy Młynówki Królewskiej.

Wracając do budynków. Krowodrza to wielki misz-masz.

Krowodrza, wstępując w granice Wielkiego Krakowa musiała zmienić strukturę zabudowy, ponieważ wcześniej były to po prostu wiejskie chałupy. Rada Gminy Krowodrza z wójtem Adamem Zbroją długo negocjowała z Krakowem warunki przystąpienia i nie były to łatwe rozmowy. Mieszkańcy bali się, że Krowodrza straci swój dotychczasowy charakter, a jej włodarze stracą znaczenie i realną władzę, wchodząc jedynie do rady miasta. Chcąc dostosować wieś do miejskich standardów, zamiast chałup, budowano teraz domy z kamienia czy cegły – takie budynki z końca XIX wieku jeszcze można gdzieniegdzie spotkać w najstarszej części Krowodrzy.

Jak powstawały te najpiękniejsze modernistyczne budynki dzielnicy?

Zacznijmy od tego, że po I wojnie światowej nie było wydziału architektury w Krakowie, specjaliści w tym zakresie kształcili się we Lwowie, Wiedniu, Berlinie czy Wilnie, w granicach dawnej CK monarchii. Wróciwszy do Krakowa, realizowali swoje śmiałe pomysły architektonicznie, generalnie oparte o modny wówczas modernizm. Krowodrza, w której powstawały wówczas budynki miejskie, jest zdominowana właśnie przez tę architekturę modernistyczną. Domy z lat 20. i 30. ubiegłego wieku, będąc najbardziej okazałymi, z powodzeniem spełniają dziś funkcje budynków reprezentacyjnych dzielnicy. Wśród znakomitych architektów wymieńmy Adolfa Szyszko-Bohusza, Wacława Nowakowskiego. Fryderyka Tadaniera, Wacława Krzyżanowskiego czy Zbigniewa Kupca.

O jakich konkretnie mówimy budynkach?

Na pewno jest to architektura wokół placu Inwalidów, czyli część dzisiejszej ul. Królewskiej, właściwie wszystkie budynki znajdujące się od Alei Trzech Wieszczów do ul. Józefitów, Dom Śląski i Dom Czynszowy Zakładu Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych we Lwowie przy pl. Inwalidów 6 czy Dom Profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego mieszczący się miedzy posterunkiem policji a kinem Mikro - to perły modernizmu. Elementy tego stylu posiada także kościół św. Szczepana przy ul. Sienkiewicza, kamienice ciągnące się wzdłuż alej Trzech Wieszczów, w tym kamienica Starostwa Powiatowego naprzeciwko Radia Kraków, czy utrzymane w Jugendstillu, motywy charakterystyczne dla początków ubiegłego wieku, widoczne są także w budynkach szpitala wojskowego przy ul. Wrocławskiej. Inną percepcją modernizmu jest to, co powstało w ramach dwóch osiedlach willowych: jedno w rejonie placu Axentowicza i Młynówki Królewskiej, drugie w Cichym Kąciku.

Ważnym elementem architektury dzielnicy jest blokowisko – o ile można tak to nazwać – z czasów niemieckiej okupacji.

W latach 1941-1944 zaczęto budować to, co dziś pozostało dziś głownie przy ul. Symfonicznej, Karłowicza i Królewskiej, a co miało być dzielnicą przeznaczoną dla urzędników III Rzeszy. Krowodrza miała być dzielnica niemiecką, wiele kamienic już istniejących zasiedlono więc urzędnikami, generalicją III Rzeszy. Reprezentacyjne budynki takie jak: Muzeum Narodowe, Biblioteka Jagiellońska, akademiki Nawojka i Żaczek, stary Dom Harcerza zostały wykorzystane i zasiedlone przez Niemców, z siedzibą gestapo na ul. Pomorskiej na czele. W 1941 roku zaczęto budować pierwsze budynki w bezpośrednim sąsiedztwie parku Krakowskiego, budowę zaordynował ówczesny zastępca Hansa Franka, generał SS Otto von Wächter. Z czasem dzielnicę zaczęto zasiedlać bardziej intensywnie, wzdłuż Królewskiej powstały boki budowane według zasady Licht und Luft, połączone podziemnymi korytarzami. Schrony to także ważna część architektury dzielnicy, choć nie ująłem jej w mojej książce. Dwa schrony istnieją w bezpośrednim sąsiedztwie parku Krakowskiego, dwa przy ul. Królewskiej, jest schron przy Lea i schron przy Chopina – nie wszystkie są odrestaurowane. Mówi się, że podziemne korytarze łączą budynki po drugiej stronie alei z tymi w parku Krakowskim, ile w tym prawdy, nie wiem.

Oczywiście, to historia wyznaczyła kolejny element architektonicznej zabudowy Krowodrzy.

Tak. Kolejnym element tej tkanki są budynki z lat to 50., kiedy to w architekturze królował socrealizm. Np. w bezpośrednim sąsiedztwie gmachu IX Liceum Ogólnokształcącym przy dzisiejszej ul. Czapińskiego 4 powstał budynek dawnej PRK (Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych) w tym stylu, a jeszcze w latach 80. powiewały na nim czerwone flagi. Jednak najbardziej widocznym elementem architektury socrealistycznej w Krowodrzy stanowił stadion Wisły, oczywiście w wersji z lat 50. Na szczęście dla Krowodrzy, tym okresie nie powstało w dzielnicy wiele takich obiektów, architekci skupili się wówczas na budowaniu Nowej Huty.

W Krowodrzy znajduje się pierwszy gomułkowski blok w Krakowie, a znakiem późniejszych czasów są kolejne osiedla. Pod względem architektury nuda i brzydota, czy może jednak są jakieś perełki?

W latach 60. i 70. powstają kolejne blokowiska na linii Mazowiecka-Litewska-Wrocławska, czteropiętrowe lub dziesięciopiętrowe budynki. Obecnie deweloperka „wciska” bloki wszędzie gdzie się da, czasami bez zachowania dbałości o styl czy spójność architektoniczną i tak np. mamy tu kilka „szklanych” budynków nawiązujących do trendów zachodnich. Generalnie, architektura jest psuta cały czas, rzadko powstają ładne, interesujące budowle. Zabierane są tereny zielone pod budynki, tak jak to się stało na terenie Młynówki Królewskiej, naprzeciwko kościoła bł. Anieli Salawy czy moloch powstający naprzeciwko kościoła misjonarzy na skrzyżowaniu Lea i alei Kijowskiej.

Z tego okresu pochodzi jeden z najbardziej charakterystycznych budynków Krowodrzy – Biprostal.

To najwyższy budynek Krowodrzy, a przez ćwierć wieku piętnastopiętrowy Biprostal był najwyższym budynkiem w Krakowie. Budowę ukończono w 1964 roku, zaprojektowali go architekci pracujący dla Biprostalu: Marek Wrześniak i Piotr Czapczyński. Południowa ściana budynku została ozdobiona mozaiką autorstwa Celiny Styrylskiej-Taranczewskiej, którą w czasie remontu w 2011 roku chciano zdemontować. Na szczęście tak się nie stało, a gigantyczne dzieło zostało znakomicie zrewitalizowane.

Mówi się, że Krowodrza to zielona dzielnica.

Tak, bo mamy tu kilka parków, skwerów, zieleńców, do których mieszkańcy są bardzo przywiązani. Przed stadionem Wawelu jest łączka, na którą na początku bieżącego stulecia wydano wyrok. Powstał mianowicie plan budowy tu supermarketu, jednak dzięki ogromnej mobilizacji społecznej i zaangażowaniu ówczesnego szefa dzielnicy Pawła Klimowicza, pomysł upadł.

Wiele krakowskich dzielnic ma centralny punkt – rynek. Był plan powołania takiego miejsca w Krowodrzy, nic z tego nie wyszło.

Kilkanaście lat temu padł pomysł stworzenia rynku krowoderskiego w okolicy Biprostalu, przed dawnym Pewexem, gdzie do dziś straszy brzydki parking. Zresztą pomysłów na lokalizację rynku było kilka, m.in. plac Inwalidów. W ramach eksperymentu rynek zaprojektowali amerykańscy studenci, goszczący na Politechnice Krakowskiej. Powstało wówczas ponad dwadzieścia projektów, które otrzymaliśmy jako dzielnica. Ale, póki co, rynek nie powstał. Powód jest prozaiczny – brakuje środków.

Dzielnica to także jej mieszkańcy. Wspominaliśmy już o murarzach.

Krowodrza to może nie jest najpiękniejsza dzielnica Krakowa, ale jest zielona, w miarę spokojna i usytuowana dość blisko od ścisłego centrum miasta, dlatego jest dobrym miejscem do życia. Docenili to m.in. artyści czy ludzie pióra, którzy mieli tu święty spokój, a jednocześnie byli blisko miejsc życia artystycznego, bo od ścisłego centrum miasta dzieli Krowodrzę zaledwie kilka minut jazdy tramwajem. Od zawsze mieszkały tu jakieś znane postaci. Krowodrzaninem z urodzenia był np. aktor Wiktor Sadecki. Kiedy Stefan Turski wystawił w teatrze wodewil „Krowoderskie zuchy” to właśnie on zagrał rolę ojca rodziny Gzymsików i szefa murarskiego klanu. Np. Wisława Szymborska, która zmieniając lokalizacje, mieszkała najpierw przy ul. Królewskiej, potem przy Chocimskiej, potem Królewskiej i na koniec, tu poza obrębem dzielnicy, przy Piastowskiej. Poetka przychodziła z koleżankami na kawę do malutkiego baru „Egon” na ul. Urzędniczej. W 1996 roku, kiedy świat się dowiedział o przyznaniu Nobla pani Wisławie, ulica Chocimska, zamieniła się w centrum medialne. Również na Krowodrzy, przy ul. Friedleina, spędziła lata szkolne Dorota Segda, z którą rozmowa znalazła się w mojej książce. Epizody z Krowodrzą w tle mieli też m.in. Zbigniew Herbert, Stanisław Dygat czy Adolf Dymsza.

Dla pana Krowodrza też jest miłością z wyboru.

Urodziłem się w Tarnowie, ale już we wczesnym dzieciństwie zamieszkałem na Krowodrzy. Potem wiele lat również spędzonych w tej dzielnicy… Obecnie pomieszkuję tu i staram się bywać jak najczęściej. Piszę o niej, ponieważ – moim zdaniem – czyniono to w przeszłości zdecydowanie zbyt rzadko. Zresztą, tematyka krowoderska jest widoczna także na kartach moich powieści kryminalnych oraz w tekstach trzech piosenek, które nagrałem i wykonuję wraz z reaktywowanym kilka lat temu zespołem Genezyp Kapen. Krowodrza na to zasługuje.

Anna Piątkowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.