Krzysztof Ranus: Imieniny ulicy Święty Marcin trwały nawet trzy dni. Gdy sprzyjał nam kalendarz

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Marek Zaradniak

Krzysztof Ranus: Imieniny ulicy Święty Marcin trwały nawet trzy dni. Gdy sprzyjał nam kalendarz

Marek Zaradniak

Z Krzysztofem Ranusem, animatorem kultury i współpomysłodawcą obchodów imienin ulicy Święty Marcin w Poznaniu rozmawiamy o początkach tej poznańskiej tradycji.

Kto wpadł na pomysł celebrowania w Poznaniu imienin ulicy Święty Marcin?

Krzysztof Ranus: To śmieszna i trochę towarzyska historia. W pewnym momencie w CK Zamek pracował aktor Henryk Dąbrowski. Był krakowianinem, który dzięki zdarzeniom losowym znalazł się w Poznaniu. On jako aktor Teatru Stu, miłośnik teatru klasycznego i żywego słowa co jakiś czas nawiązywał do różnych krakowskich tradycji. Któregoś dnia podczas spotkania z dyrektorem Jackiem Jaroszykiem rzucił hasło, że w Krakowie są imieniny ulicy Kanonicznej i może by zrobić coś podobnego w Poznaniu. Ta rozmowa zaowocowała myślą - a może by przełożyć to na grunt poznański? Zamek znajduje się przy ulicy Święty Marcin, a Święto Niepodległości przypada dokładnie w imieniny Marcina. Postanowiliśmy połączyć te dwie rzeczy. Przy butelce czerwonego wina zastanawialiśmy się jak to ugryźć. Tak nastąpiło połączenie Święta Niepodległości z obchodami imienin Świętego Marcina - patrona ubogich. I tak się zaczęło. Impreza miała mieć charakter ludyczny, a zarazem być prezentacją kulturową. Na początku był konkurs poetycki „O laur świętego Marcina”, święto recytatorów które ozdabiały występy takich twórców jak jak Leszek Długosz czy Elżbieta Wojnowska. Ważnym elementem święta były koncerty jazzowe. Np. taki z udziałem muzyków o imieniu Marcin. Koncert Anny Marii Jopek zapowiadał Marcin Kydryński. Była też próba zrobienia sesji naukowych, które odwoływałyby się do tradycji. Z tych wszystkich elementów pojawił się pomysł, który do dnia dzisiejszego jest kontynuowany. Sam Jarmark Świętomarciński był tylko pretekstem do innych działań. Idea uczczenia Świętego Marcina odwoływała się również do tego, że tego dnia w kościele Świętego Marcina jest msza kończąca się procesją wokół kościoła. Chodziło o to, aby po procesji zawiązał się korowód, który spod kościoła Świętego Marcina idzie przed Zamek. Jego główną postacią był oczywiście Święty Marcin. Problemem było znalezienie białego konia, na którym Święty Marcin miałby przemierzać tę trasę. Problemem było też znalezienie aktora, który potrafiłby jechać na koniu, aby odebrać klucze od prezydenta miasta jako symbol władzy.

Poznaniacy zawsze licznie przybywają, by móc podziwiać korowód świętomarciński. Co roku jedną z atrakcji, jaką oglądamy podczas korowodu, są jeźdźcy
Grzegorz Dembiński Krzysztof Ranus doskonale pamięta pierwsze obchody imienin ulicy Święty Marcin i wraca do nich zawsze z sentymentem.

Kiedy odbyły się pierwsze obchody?

W roku 1996.

A jaka była w nich twoja rola?

W dalszej części artykułu m.in. o tym, kto się wcielał w postać Świętego Marcina? Czy to zawsze był ten sam aktor? A także o gwiazdach, które pojawiały się w Poznaniu.

Pozostało jeszcze 70% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Marek Zaradniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.