Ksiądz Jacek Stryczek. „Skazany”, choć niewinny
Po czterech latach śledztwa Prokuratura Okręgowa w Krakowie umorzyła postępowanie w sprawie rzekomego mobbingu w Stowarzyszeniu „Wiosna”, które jest organizatorem Szlachetnej Paczki
Choć śledztwo toczyło się w sprawie, a nie przeciwko pomysłodawcy i założycielowi słynnej akcji charytatywnej, winnym wskazanym przez członków obecnego zarządu i cytując klasyka „zaprzyjaźnione” media miał być ks. Jacek Stryczek - ten, bez którego Szlachetna Paczka nigdy by nie zaistniała, a już z pewnością nie zyskała tak znacznych zasięgów i wsparcia rzeszy wolontariuszy w całej Polsce. Ten, którego stan kapłański jasno definiował i Stowarzyszeniu dodawał profil katolickiej organizacji.
Uzasadnienie umorzenia postępowania trafiło dotąd tylko do autorów prasowej nagonki na ks. Stryczka, a tekst m.in. o takiej decyzji, jeszcze w tym samym dniu trafił na łamy portalu należącego do koncernu Ringier Axel Springer. Tytuł publikacji - „Zeznania pokrzywdzonych wiarygodne, druzgocące opinie byłych pracowników o ks. Stryczku” sugeruje, że prokuratura, umarzając śledztwo, musiała się mylić bądź być poddana naciskom. To moment, w którym dziennikarz, zamiast relacjonować rzeczywistość, zadawać (również sobie) pytania, staje się sędzią i wydaje wyrok.
Skazany w medialnym procesie ks. Stryczek zniknął ze Szlachetnej Paczki, przestał się zajmować działalnością charytatywną. Przestał być problemem dla tych wszystkich, którzy w przestrzeni publicznej suflują od lat narrację o złym Kościele, chciwych i grzesznych księżach i w kontrapunkcie do nich - opowieści o szlachetnych świeckich społecznikach z Jerzym Owsiakiem na czele. Rok temu ks. Stryczek zdecydował się w obszernym piśmie przedstawić prokuraturze swoją wersję wydarzeń. To dramatyczny list człowieka, któremu niemal cały jego świat zatrząsł się i rozsypał, kapłana który utracił sens...
„Charakterystyczne dla tych wszystkich ataków jest ogromne zaangażowanie w nie mediów lewicowych oraz osób o takich poglądach” - pisze do Prokuratury w Krakowie ks. Stryczek. Wskazuje np. że termin ukazania się tekstu w Onecie zbiegł się z premierą filmu „Kler”. Przypomina też, że prowadził Stowarzyszenie WIOSNA przez 18 lat i nigdy nie było w stosunku do niego ani Stowarzyszenia żadnych zarzutów, że otrzymał wiele nagród i wyróżnień, jednak w obecnych czasach i „poprawności politycznej mediów lewicowych” nie może być w Polsce fajnego księdza!”. Wygląda więc na to - dowodzi pomysłodawca Szlachetnej Paczki, „że atakując mnie prokuratura niejako pośrednio staje się obiektem ataków politycznych, dzięki którym ma zostać osiągnięty zamierzony cel. Zapewne chodzi o to, abym choć był oskarżony w sądzie, bo dzięki temu faktowi te same media mogłyby wciąż kontynuować swoją narrację. (…) Proszę tylko zestawić fakty: jeśli nawet byłbym winny, czy skala ataku odpowiada potencjalnej skali zarzutów? Albo - jeśli któryś z zarzutów byłby prawdziwy - dlaczego choćby jedna osoba nie wystąpiła ze swoją sprawą do sądu?”.
Świat wg Hegla
Pewien znany pruski (nomen omen) filozof na początku XIX wieku ogłosił, że pomiędzy Marsem a Jowiszem nie może istnieć żadne ciało planetopodobne. Nie wiedział, że chwilę wcześniej odkryto między owymi ciałami niebieskimi planetoidę Ceres. W końcu ktoś mu o tym powiedział, a Georg Wilhelm Friedrich Hegel miał skwitować to słynnym stwierdzeniem: „Skoro fakty przeczą teorii, to tym gorzej dla faktów”. Wielokrotnie nagradzany autor artykułu Janusz Schwertner zdaje się być wyznawcą jego teorii. Na długo przed umorzeniem przez prokuraturę sprawy, którą sam swoim artykułem wywołał, wciąż przekonywał, że: „Stwierdzenie, że ksiądz nie został oskarżony przez prokuraturę to jest absurd, bo przecież prokuratura pracuje nad tą sprawą”.
Po naszych publikacjach, w których ujawniliśmy kulisy tzw. wrogiego przejęcia Szlachetnej Paczki z rąk katolickiego księdza, dziennikarz Onetu zaatakował personalnie jednego z autorów publikacji w „Dzienniku Polskim”, twierdząc np., że łamał on zasady dobrego smaku, w obrzydliwy sposób traktując jego (Schwertnera - red.) informatorów”. Dziennikarz Roku 2022 wg miesięcznika Press - Szymon Jadczak, „cechujący się „profesjonalizmem w dziennikarstwie” (wg Press), który „przestrzega etycznych kanonów tego zawodu” oraz „promuje najwyższe standardy pracy w mediach” uznał, że nasze publikacje są „głupie”. Główny zarzut: „Dziennik Polski” należy do kupionego przez Państwowy Orlen koncernu Polska Press i jest organem prorządowym. Gdy przypomnieliśmy przed rokiem, że mimo upływu lat nikomu w śledztwie dot. mobbingu w Szlachetnej Paczce nie przedstawiono jakichkolwiek zarzutów Jadczak odpowiedział tekstem pod znamiennym tytułem. „Prokuratura o sprawie ks. Stryczka: Nie ma mowy o umorzeniu”. Od tej publikacji nie minął jeszcze rok.
Dzisiaj przypominamy słowa wypowiedziane w 1801 przez niemieckiego filozofa z jednego tylko powodu. Chcemy wyraźnie powiedzieć, że w naszym zawodzie nawet najbardziej atrakcyjne teorie zajmują nas mniej niż fakty. Te bowiem są najciekawsze.
Pistolet prokuratury
Cztery lata temu pracownicy Stowarzyszenia „Wiosna”, organizatora akcji „Szlachetna Paczka”, przejmują władze w Stowarzyszeniu. Odsuwają od władzy „tyrana”, a wkrótce też po publikacji Onetu toksycznego mobbera. Koronnym dowodem ma być wszczęcie śledztwa w sprawie nagannych praktyk w Stowarzyszeniu „Wiosna” przez prokuraturę. Jest śledztwo. Musi być winny. I prokuratura przesłuchuje aż 750 osób.
Rok temu na łamach „Dziennika Polskiego” odkryliśmy niektóre nowe fakty ze sprawy. Wskazaliśmy, że zarzuty formułowane w tekście Janusza Schwertnera nie znajdują potwierdzenia w zeznaniach przed Prokuraturą. Według naszego informatora tekst z „Dziennika Polskiego” wzbudził niepokój wśród członków Stowarzyszenia „Wiosna”. Członkowie Zarządu otrzymali mail od Konrada Kruczkowskiego. Twierdził on w nim, że nasz tekst został napisany w agresywnym tonie, jest nierzetelny (stawia tezy, że prokuratura nie pracuje; że kryzys z 2018 r. był spiskiem byłych pracowników i zarządu, a Paczka ma się źle). „Onet dzisiaj odpowiedział” - pisze główny inicjator zmian w „Wiośnie”. Zauważa, że „Paczka zawsze traci, kiedy kryzys 2018-2019 wraca. Na chwilę obecną to publikacje o pracy Onetu/Polska Press, a my jesteśmy - niestety wyraźnym - tłem. Ale tłem, dlatego nie chcemy być aktywnym bohaterem tych opowieści”.
To zdaje się odpowiadać głównym rozdającym w „Wiośnie”. „Nie planujemy reagować proaktywnie - pisał rzecznik Paczki w styczniu 2022 r. - a jeśli pojawią się zapytania, to odpowiemy w kluczu konsekwentnie stosowanej od kryzysu komunikacji: mamy zaufanie do instytucji państwowych, cierpliwie czekamy na zakończenie postępowania (…)”.
Rzecznik wskazywał też, że tekst z „Dziennika Polskiego” był inspirowany przez ks. Jacka. Wiedział też o poczynaniach prokuratury: „prokuratura prowadzi postępowanie aktywnie - średnio raz w tygodniu dostajemy informację, że kolejne osoby wzywane są na przesłuchanie; postępowanie dotyczy już nie tylko ew. naruszenia praw pracowniczych, ale włączono do niego działania ks. Grzegorza Babiarza w 2019 r.”.
Śledztwo prokuratury było pistoletem wycelowanym w ks. Jacka Stryczka. W prywatnych mailach, rozmowach wybrana w czerwcu 2019 nowa prezes Stowarzyszenia „Wiosna” Anna Wilczyńska powtarzała, że ona nie podejmuje się własnej oceny Jacka i czeka na ocenę prokuratury lub sądu. Czekał do niedawna też cały Zarząd. Zarzuty o mobbing pod adresem katolickiego księdza miały swoją wagę. Jednak jak długo toczyło się śledztwo, tak długo buntownicy „Wiosny” mieli argumenty. Nie tylko oni. Pracownicy wiodących mediów nieukrywających swojej niechęci do Kościoła również. Pozostało tylko udowodnić, że Paczka bez księdza ma się jak najlepiej i jest pasmem samych sukcesów: „Skupiamy się na tym, co najważniejsze, czyli na pomaganiu. Paczka ma się dobrze, co roku zwiększamy skale pomocy” - taką narrację suflował członkom „Wiosny” rzecznik Szlachetnej Paczki. I rzeczywiście łączna wartość pomocy przekazanej w paczkach w 2021 r. robi wrażenie. To ok. 60 mln zł. Przyjrzyjmy się więc raportom finansowym, jakie Stowarzyszenie publikuje od czasu, gdy ks. Jacek Stryczek nie jest już prezesem.
Coraz bardziej kosztowna „Wiosna”
W raportach nie odnajdujemy kwoty 60 mln. Ona nie jest rozliczana. Wynika to ze struktury organizacji. Stowarzyszenie organizuje akcję, ale szlachetne paczki robią ludzie i to wolontariusze, jak wyjaśnia rzecznik Stowarzyszenia Konrad Kruczkowski, określają wartość darów. Stowarzyszenie ma czuwać nad tym, aby wszystko odbywało się zgodnie z prawem, struktura korporacji się rozwijała i co najważniejsze ma kontrolować samą pomoc. Budżet Stowarzyszenia w 2018 r., kiedy z „Wiosny” odchodzi ks. J. Stryczek, to 23 mln zł. W kolejnych latach pieniędzy jest mniej: 17,5 mln w 2020 i 19 mln w roku następnym. Trzeba wyjaśnić, że za te pieniądze nie są kupowane paczki dla potrzebujących, lecz wykonywane są tzw. założenia statutowe, tak jak np. wypłata wynagrodzeń. I tak, od 2018 roku w kolejnych latach wypłacano rocznie od 6,5 do 7 mln zł na ten cel. W 2020 r. całość kosztów statutowych, w tym wynagrodzeń, to ok. 13 mln zł, gdzie przychód to ok. 20 mln. Tyle mówią dokumenty. Skąd Stowarzyszenie pozyskuje środki na „działalność statutową”? Np. z datków prywatnych, ale również z dotacji od dużych inwestorów. W 2021 r. na ten przykład BNP Paribas Bank Polska S.A. przekazał Stowarzyszeniu ok. 1,5 mln zł. Pieniądze te nie poszły na paczki, lecz na utrzymanie stowarzyszenia. W „Wiośnie” cała kwota bilansowa wydawana jest na organizację. Kazimierz Dadak, profesor ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, twierdzi, że w USA, jeśli nie ma jednoznacznie udokumentowanych wpływów i wydatków, co, gdzie i komu zostało zakupione, to żadna Organizacja Pożytku Publicznego nie mogłaby na takich zasadach legalnie działać na rynku. Mówi ekspert, który specjalizuje się w tej tematyce od wielu lat. Był to jeden z przedmiotów, które wykładał.
Ukazujemy przykład USA, aby zainspirować Polskie władze, do podjęcia działań w tym obszarze.
W kontekście sprawozdań „Wiosny” ciekawe jest, że od czasu, gdy ks. Jacek Stryczek został odsunięty od funkcji prezesa, za którą nie pobierał wynagrodzenia, następuje redukcja etatów o połowę. W 2018 r. było 185, zaś w 2021 r. już tylko 91. Co istotne, kwota przeznaczona na wypłaty nie maleje. Za to z raportów dowiadujemy się, że najwyższa kwota wynagrodzenia w 2018 r. to 14 tys. zł, zaś od 2020 r. to już 25 tys. zł. „Od początku mogło być jasne, że mechanizm może być powiązany z płacami. Zredukowali pracowników o połowę, a pułap kosztów jest taki sam od 2018 roku. Oznacza to, że nie tylko sami zarabiają, ale płacą ludziom, którzy ich w systemie utrzymują. Mają mało pracowników, więc nie obsługują dobrze wolontariuszy itd. System siada. Jedynie inwestują w wybrane obszary wizerunkowe” - mówi nam były członek Zarządu „Wiosny”.
„W końcu miał ktoś odwagę to powiedzieć”
Redukcja etatów, zwolnienia, odejścia. Normalna sprawa, jak to w korporacji. Bywa, że zwolnionym pracownikom języki rozwiązują się dopiero, kiedy ustaje ich stosunek pracy. Na jednym z najpopularniejszych serwisów pracy www.gowork.pl można odnaleźć komentarze napisane przez byłych pracowników „Wiosny”. Są niepokojące, pisane często w jasnej intencji: ku przestrodze wszystkim innym ubiegającym się o pracę w charytatywnej korporacji (Chodzi oczywiście o „Wiosnę”). Po ich analizie, naszym zdaniem, można traktować je za w pełni wiarygodne. Przed tym „toksycznym miejscem” ostrzega łącznie 30 byłych pracowników „Wiosny”. Sami użytkownicy portalu przyznali Stowarzyszeniu zaledwie dwie na pięć możliwych gwiazdek.
Rok 2021 r. Od kilku lat nie ma w Szlachetnej Paczce ks. Stryczka, a Janusz Schwertner nie prowadzi już swojego śledztwa. Zniknął ksiądz, to i zniknął problem, jednak Lila, były pracownik „Wiosny”, na otwartym forum pisze: „Jeśli ktoś kieruje się przy wyborze miejsca pracy chęcią pomagania innym, sporą dozą empatii i pragnieniem zmiany świata na lepsze, niech wybierze inną firmę. Tu jest korpo, ludzie traktują siebie bez szacunku. (…) Człowiek chodzi potem zdołowany i żałuje, że miał odwagę sięgnąć wyżej w tej chorej korpo”. Maja w czerwcu 2022: „Totalnie zero nadzoru i zero rozwoju, liczyłam na szkolenia, a tak naprawdę wstępne przeszkolenie to żart”. Kolejny były pracownik Szlachetnej Paczki w lipcu 2022: „Nie sprawdzają zupełnie, jakie osoby zgłaszają się jako wolontariusze” . Podsumowuje swoją pracę: „męczące psychicznie doświadczenie”. Ania w sierpniu 2022: „Absolutnym skandalem jest niesprawdzanie, czy dana osoba nadaje się do pracy z dziećmi”, a „finansowanie indeksu to tylko nabijanie kieszeni zarządowi”. Skarg na Paczkę jest coraz więcej: „Jestem byłym liderem, którego potraktowali w sposób bardzo chamski, nie tylko mnie, ale i mój zespół” czytamy w bardzo niedawnym wpisie (listopad 2022). „Najgorsza firma, w jakiej pracowałem”, to kolejny komentarz. Były pracownik wskazuje jednoznacznie w jednym z komentarzy (lipiec 2022): „maszynka do robienia kasy nic poza tym”. Inny z doświadczeniem pracy we „Wiośnie”: „Krótko mówiąc jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Katastrofalne miejsce pracy, mega rozczarowanie, zawód i strata czasu. Rozwojowe cofnięcie się o parę lat”. „Robią tak zawsze już od wielu lat, jeśli jakiś projekt nie idzie, wyrzucane są od razu całe zaangażowane zespoły. Nie ma nawet najmniejszej próby adaptowania takiej osoby na inne stanowisko lub szukania mu innego zajęcia. [---]. Zwolniono kilkadziesiąt osób z powodu, jak to nazwali bardzo złej sytuacji finansowej. Po paru miesiącach już hura wszystko ok jesteśmy na plusie. Proszę was, nie myślcie tylko, że jeśli jest to organizacja non profit, to ktokolwiek będzie się przejmował waszym losem, bo tam jest gorzej niż w najgorszej korporacji w Krakowie pod tym względem. [---] Tam zostaniecie najzwyczajniej w świecie wykorzystani, a kiedy wasza „przydatność” się skończy - wyrzuceni”. Byli pracownicy paczki przyznają też, że byli w pracy zastraszani, gdzie znajdowano na nich haki „oczywiście z zachowaniem zasad kultury i współżycia między ludźmi” (Wpis z 17 czerwca 2021 r.), gdzie - jak ktoś to ujął - są „urabiani do lojalności i posłuszeństwa”. Paulina w czerwcu 2021 r. charakteryzuje osoby zarządzające Stowarzyszeniem i Paczką . To „miłość do liczb i wyników finansowych [---] Krycie swojaków, co by nie zrobili. [---] A w końcu dla niej samej to „bardzo trudne i bolesne doświadczenie, po którym potrzebna jej była terapia”. Przypominamy obszernie te wypowiedzi, wierząc, że kolekcjonujący Grand Pressy i inne dziennikarskie laury Janusz Schwertner czy Szymon Jadczak nie pozostaną obojętni na skargi „zwykłych pracowników”, ale będą chcieli opisać Szlachetną Paczkę po latach, oczywiście bez księdza Stryczka.
Jeden z ostatnich wpisów komentujących to, co się dzieje obecnie w „Wiośnie”, z 17 listopada minionego roku mówi o czymś jeszcze: „Złodziejstwo, otwieranie paczek, produkty wynoszone do domu, podstawiona rodzina jako biedni ludzie, którzy dostają paczki. Wszystko zakłamane, dzielone między sobą, a niby biedną rodziną”. Wpis został dokonany anonimowo. Zwróciliśmy się z prośbą do administratora systemu o możliwość kontaktu z tą osobą, gdyż wpis może być szkalujący Stowarzyszenie lub z drugiej wskazywać na czyny wyczerpujące znamiona przestępstwa. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Pół paczki podpasek pod choinkę.
Udało nam się zweryfikować inny z komentarzy o podobnej treści. Nie było to trudne, bo autor wskazał miejsce, gdzie należy szukać potwierdzenia zarzutów. Czytamy: „Jedna z rodzin w Chorzowie została praktycznie okradziona. Dostała 18 z 47 Paczek, przepakowane, pogniecione, zniszczone, brzydkie. No masakra. Szkoła Podstawowa nr 3 w Chorzowie zapewniła, że zrobili i ładnie zapakowali 47 paczek dla rodziny. Rodzina dostała «ochłapy», a resztę albo ukradli, albo przekazali innym... Zniszczone, używane sprzęty, brudna używana odzież...”.
Skontaktowaliśmy się z Panią Eweliną. Została zakwalifikowana do udzielenia pomocy 9 grudnia 2022 r. Miała otrzymać 43 paczki plus bony na buty. Dary miały być przekazane w sobotę. Jednak nikt się nie pojawił. Zaniepokojona skontaktowała się z wolontariuszem. Dowiedziała się, że wszystko jest w porządku i będą za godzinę. Nagle po 17.00 dzwoni główna koordynatorka z Chorzowa z informacją, że będą na drugi dzień, tj. w niedzielę o 14.00 To kolidowało z zajęciami Pani Eweliny w szkole, gdzie miała egzamin i poprosiła o to, aby przenieść to na godzinę 15. Koordynatorkę to zirytowało: „Jaką szkołę, przecież jest weekend”. Pani Ewelina czekała więc, ale i tym razem nikt się nie pojawił ani nie zatelefonował. Dzwoniła za to pani Ewelina: „Dopiero po kilku godzinach zaczęli odbierać telefony” - mówi. W końcu przyjechali po 20.00 „Paczek dostałam 18. Bonów żadnych. Paczki wyglądały na rozpakowane i zapakowane jeszcze raz”. Jak się okazało, paczki przygotowano w Szkole Podstawowej nr 3 w Chorzowie. Miało ich być 47 plus 800 zł w bonach i 50 w gotówce. Ofiarodawcy nie zgodzili się, aby paczki trafiły do kilku rodzin. Według relacji beneficjentki w paczkach znajdowały się przedmioty bardzo niskiego gatunku. Część rzeczy była używana albo wybrakowana, wśród nich otwarta paczka tamponów. Najbardziej cenne miały być prezenty, które sobie wymarzyli z synem. To miały być słuchawki i lokówka. Oba te dość osobiste przedmioty też okazały się używane, choć wg zapewnień organizatorów Szlachetnej Paczki miały być nowe.
Joanna Piećko-Szopińska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Chorzowie, potwierdza informacje przekazane przez oszukaną przez pracowników czy wolontariuszy Szlachetnej Paczki naszą informatorkę. Dyrektorka szkoły współpracuje ze Szlachetną Paczką od wielu lat. Twierdzi, że paczek było 47, a nie 18, które dotarły do potrzebującej mieszkanki Chorzowa. Więcej. Nie ma wątpliwości, że wszystkie rzeczy były nowe, a paczki zapakowano w ozdobny papier. Przekazano je wolontariuszom w „weekend cudów”. „I na tym nasza rola się skończyła” - mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Chorzowie. Zgodziła się przekazać nam kontakt na tzw. „lidera okręgowego” Szlachetnej Paczki. To kobieta. Nie chce z nami rozmawiać. Zasłania się brakiem czasu. Jest zajęta, bo w pracy. Wskazała, aby w tej sprawie kontaktować się z centralą w Krakowie. Sprawie nadano w „korpo” bieg, bo kilka godzin później dzwoni do nas Dorota Bugajska ze Szlachetnej Paczki. Nie zgadza się na nagranie. Zdążyła powiedzieć, żebyśmy kontaktowali się ze Stowarzyszeniem mailowo i od razu się rozłączyła. Nie chciała powiedzieć, kim jest, a my nie zdążyliśmy zapytać, czy Stowarzyszenie poinformowało prokuraturę lub jakieś inne organy o możliwości popełnienia przestępstwa w Chorzowie. Poszkodowana Pani Ewelina ma podobne doświadczenia. Próbowała kontaktować się z wolontariuszem, koordynatorem, infolinią krakowską, ale jest tam zwyczajnie zbywana. Od któregoś dnia już w ogóle nikt tam nie odbiera telefonów.
Korporacja nie przeprasza
Nikt z nas nie miał i nie ma wątpliwości, że wymyślona i zorganizowana przez ks. Jacka Stryczka akcja pomocy biednym rodzinom ma sens. I nawet jeśli bardziej podobają nam się działania anonimowych darczyńców czy wolontariuszy działających bez wielkiego rozgłosu i tzw. fejmu, to przecież Szlachetna Paczka, o której kiedyś wszyscy, co najmniej, słyszeliśmy znika z naszego życia. Znika nie tylko ze szkół, kościołów, ulic… Znika nawet z internetu, który zupełnie skolonizował współczesny świat. Warto sprawdzić statystki socialmediów Paczki, aby się o tym przekonać. Słynny, wspominany już Weekend Cudów Szlachetnej PACZKI LIVE, który trwał ponad godzinę na YouTubie ma 789 wyświetleń w chwili pisania tekstu. Zaś inne filmy np. „Szlachetna Paczka Igi Świątek 2022” jeszcze mniej, bo ledwie 738 wyświetleń. To jednak dla Zarządu nie są najważniejsze nośniki. Rzecznik „Wiosny” jest natomiast dumny, że „przygotowywane przez Stowarzyszenie materiały dystrybuowali niemal wszyscy nadawcy (w tym główne anteny Telewizji Polskiej, Polskiego Radia (...)”. Tych prorządowych albo reżimowych i odrażających mediów - powiedzieliby zapewne i zgodnie Janusz Schwertner i Szymon Jadczak.
Choć ojca założyciela Szlachetnej Paczki od kilku lat nie ma w Stowarzyszeniu, Joanna Sadzik, tak jak inni, wciąż posługuje się narracją pomysłodawcy akcji, a jednocześnie usuniętego z organizacji toksycznego rzekomo mobbera. „Lubię ludzi” - z tej ulubionej maksymy ks. Jacka Stryczka nowe władze nie zamierzają rezygnować, choć trudno oczekiwać, że lubią byłego prezesa i wszystkich, którzy nie mówią o nim głosem dziennikarzy Onetu, Wirtualnej Polski czy „Gazety Wyborczej”.
„Cóż mogę napisać na koniec?” - kończy list napisany w październiku 2021 i zaadresowany do Prokuratury Rejonowej Kraków-Śródmieście Zachód ks. Jacek Stryczek. „Doświadczyłem wiele zła, jako swoistą nagrodę za zaangażowanie społeczne. Po atakach na mnie, społecznicy dużo rzadziej wypowiadają się w mediach. Krzywda - proszono mnie, abym to napisał. Krzywda - zostałem zniszczony, pracując dla dobra innych. Wiem, pewnie miałem umrzeć, choćby po to, aby zniknęła osoba, która zna niewygodną prawdę. Ale jakoś przeżyłem. Chciałbym więc żyć choć trochę normalnym życiem”.
Zapytaliśmy prezes Joannę Sadzik i pozostałych członków Zarządu Stowarzyszenia „Wiosna”, czy po umorzeniu postępowania w sprawie nieprawidłowości w „Wiośnie”, Zarząd zamierza przeprosić ks. Jacka Stryczka, a może czy zamierza podać się do dymisji?
„Ze strony Stowarzyszenia ani członków zarządu nie padły żadne słowa ani działania, za które powinniśmy przepraszać. (…) A decyzja prokuratury w żaden sposób nie wpływa na bieżące działanie Stowarzyszenia” - odpowiedział Konrad Kruczkowski, rzecznik korporacji i jeden z inicjatorów pozbycia się księdza ze Stowarzyszenia „Wiosna” i Szlachetnej Paczki.
Radca prawny, jeden z liderów Szlachetnej Paczki, w wysłanym 2.02.2019 r. poufnym liście do członków Stowarzyszenia „Wiosna” (18 nazwisk) drobiazgowo opisującym akcje celowego skompromitowania zarzutami o mobbing, a dzięki temu pozbycia się ks. Stryczka z „Wiosny” i Szlachetnej Paczki, jasno definiuje problem, a przy okazji demaskuje warsztat reportera Onetu. „Jacek - tłumaczy radca - jako prezes WIOSNY i jej twarz, będąc osobą ze wszech miar kontrowersyjną i jaskrawą (pozostawiam tutaj na boku zarówno negatywną, jak i pozytywną stronę tych stwierdzeń), został zaatakowany w artykule przez Janusza Schwertnera. Jak wiemy z dostępnych faktów, w tym korespondencji mailowej, osoby, które w tym artykule Jacka oskarżały, same w większości w WIOŚNIE zachowywały się w sposób nieodpowiedni i były powodem wielu negatywnych sytuacji tak w relacjach międzyludzkich, jak i w sferze operacyjnej. Wiemy też, bo przecież są na to dowody w mailach do byłych pracowników WIOSNY, że Janusz Schwertner przyznał się, że celowo pomijał wiadomości o nieprawidłowościach w zachowaniu tych osób, aby obraz Jacka nie był zaciemniony”.