Kubły wciąż stoją
Od prawie trzech lat kubły na śmieci kłują w oczy niemal w każdej części miasta. Czy kiedyś to się zmieni? Jest pomysł na kosze... podziemne.
- Ta ustawa działa już trzy lata, ale ogromne kubły, jak walały się po mieście, tak walają się dalej. Czy kiedyś w końcu znikną? - zwróciła niedawno naszą uwagę pani Renata, Czytelniczka z osiedla Górczyn.
Kubły kłują w oczy w wielu miejscach, jak Gorzów długi i szeroki. Przykłady? Kilka ogromnych śmietników stoi wzdłuż Kłodawki przy ul. Łokietka (pomiędzy ul. Chrobrego a Dąbrowskiego). Podobnie jest też na Kwadracie. To nie wszystko. Pani Joanna, jedna z mieszkanek osiedla Staszica, pokazała nam na zdjęciu, jak śmietniki stoją kilka metrów - dosłownie! - pod balkonami wieżowca przy ul. Reja. Nie lepiej jest też np. na Zawarciu, gdzie śmietniki stoją luzem przy ul. Śląskiej. Wczoraj kubły, które nie są schowane ani nawet ogrodzone, pokazał nam Andrzej Jakubaszek z ul. Sportowej. Dostęp do nich ma każdy. W czasie naszej z nim rozmowy grzebał w nich jeden z „poszukiwaczy skarbów”.
Taki krajobraz jest w mieście od prawie trzech lat, a więc od momentu, gdy weszła w życie ustawa śmieciowa (w Gorzowie było to z poślizgiem - od września 2013 r.). Na razie zmienia się niewiele.
- Przez te lata kilkanaście śmietników w śródmieściu ukryliśmy w podwórzach. Stworzyliśmy tam utwardzenia, na których stoją kubły. Teraz takie utwardzenie szykujemy przy ul. Estkowskiego, na podwórzu sąsiadującym z prokuraturą - mówi Paweł Jakubowski, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Dodaje, że zakład stara się też chować śmietniki w głąb ulic. Tak jest w przypadku Kwadratu. Kubły, które witały przechodniów przy wejściach w alejki, zostały przesunięte w głąb ulic. Na schowanie wszystkich nie ma szans. - Kwartały są zabudowane z każdej strony. Śmieciarka na podwórko nie wjedzie - tłumaczy Jakubowski.
Jak zatem rozwiązać problem ze śmietnikami? - Trzeba wprowadzić miejską uchwałę, która zaprowadziłaby porządek z kubłami. Prawo państwowe tego nie reguluje - mówi radny Grzegorz Musiałowicz z Ludzi dla Miasta. Zadeklarował „GL”, że poruszy to wśród innych radnych.
Rozwiązanie problemu podpowiada Andrzej Gawłowski. Jest on dyrektorem odpowiadającego za śmieci w mieście i okolicznych gminach związku MG-6: - Można postawić pojemniki podziemne. Nad powierzchnię wystaje tylko część do wrzucania odpadów - tłumaczy.
Do opróżnienia pojemników wystarczyłby samochód z chwytakiem do podnoszenia kubłów. Koszt takiego śmietnika zaczyna się już od kilku tysięcy złotych. Kto miałby za niego zapłacić? To już sprawa do ustaleń. Dziś pojemniki podstawia nam odbiorca śmieci, ale za miejsce do ich ustawienia płacą zarządcy budynku, a więc spółdzielnie, ADM-y czy wspólnoty mieszkaniowe.