Lądek - Zdrój. Raj, ale nie dla wszystkich. Dwa miasta w jednym
Do Lądka-Zdroju przybywają tłumy turystów i kuracjuszy. Podziwiają przyrodę i zabytki. Korzystają z wód i mikroklimaty. Ale wystarczy wyjść z części zdrojowej, a trafia się na szare i smutne miasteczko.
Mężczyzna siedzący na leżaku za kwitnącym krzewem, prosi stojącego nieco dalej, tuż przy wielkim trawniku, kierowcę dymiącego volkswagena: - Czy mógłby pan wyłączyć ten silnik? - Jak wyłączę to nie włączę! - pada odpowiedź. - Panie, ale nie da się oddychać. A tu uzdrowisko przecież jest! Po powietrze tu przyjechałem- denerwuje się siedzący.
Kierowca, zaciągając się cienkim lightem, rzuca w kierunku krzewu - To wolny kraj jest! Będę robił co chcę! Wymiana zdań trwa jeszcze chwilę. W efekcie kierowca wsiada do auta, trzaska drzwiami, a peta rzuca na trawę kilka metrów od tablic z napisem: „Palenie papierosów w Parku Zdrojowym zabronione“ i „Park Zdrojowy w Lądku-Zdrój utrzymywany jest z opłat uzdrowiskowych“ czyli właśnie wszystkich tych osób, które zaanektowały ławki i ścieżki parkowe. Niedługo później na teren spacerowy, pośród spacerujących ludzi, wjeżdżają dwa obfici, brodaci jegomoście na wypasionych harleyach. - Co za draństwo! Dlaczego nikt tego nie pilnuje?!- złości się pani, kurcząco trzymająca synka za rękę. Motocykliści robią kółko wokół wiekowego drzewa i odjeżdżają z łomotem, pozostawiając za sobą smród spalin.
Pomysł na wyeliminowanie z powietrza nad uzdrowiskiem smogu jest. Nikt jednak nie wyeliminuje z naszych zachowań wrodzonej bezmyślności i chamstwa.
Najstarszy zdrój w Polsce
W słoneczny czerwcowy weekend w Lądku-Zdroju, najstarszym w Polsce uzdrowisku, w pełni widać jego urok. Od 780 lat cudami natury kusi kuracjuszy, a mieszkańcom daje źródło utrzymania. Lecznicza zdrojowa woda, mikroklimat i otoczenie ściągało tutaj i koronowane głowy i popularne ze scen postacie. Ostatnim znanym był Lech Wałęsa, który w kwietniu był maskotką kuracjuszy. Każdy chciał mieć z nim zdjęcie. Ciągną tu tłumy nękane cywilizacyjnymi chorobami i wielkomiejskim zmęczeniem. Tajemnicze leśne zakątki, zadbane parki z wiekowymi drzewami, a w nich zabytki, stawy rybne ze świeżym pstrągiem, mineralne kąpiele i lecznicze źródła odkryte już w XV wieku - czynią z miasta jedno z napiękniejszych uzdrowisk w Polsce. Ukwiecony, pachnący Park Zdrojowy, z majestatycznym budynkiem Zdroju Wojciech ( dawniej Marienbad), o którym w XIX wieku pisał Aleksander Ostrowicz, lekarz uzdrowiskowy, „monumentalny budynek pod względem okazałości i przepychu przypominający nam dawniejsze termy rzymskich Cezarów“, zaprasza do kąpieli w marmurowym basenie. Ostrowicz, który przyjechał tu z Krakowa w 1880 roku wydał szczegółowy przewodnik, w języku polskim, po wszystkich obiektach i miejscach Landku, czyli Lądka- Zdroju. Nawet dzisiaj można z niego korzystać, szukając miejsc do spacerów po mieście i okolicy. Zabytkowy grób doktora Ostrowicza pięknie odrestaurowany wysiłkiem i staraniem Lądeckiego Towarzystwa Historyczno-Eksploracyjnego można znaleźć na miejskim cmentarzu.
Dwa miasta w jednym
Ten sielankowy obraz w oczach turysty zakłócić może wędrówka po drugiej części miasta. Bo Lądek składa się jakby z dwóch części. Tej opisanej powyżej i tej codziennej, miejskiej, która z wielkimi problemami dąży do zrównania z tą pierwszą, ukwieconą. Wyniosły neorenesansowy, zabytkowy ratusz, o łuszczącej się elewacji góruje nad malutkimi barokowymi zapuszczonymi kamieniczkami wokół, odrestaurowanym kościołem, pudełkami nowych bloków i odnowionymi kamienicami współnot mieszkaniowych.
Siwa pani z ul. Kościelnej, wyglądająca z okienka zabytkowej kamieniczki, proszącej się o remont, zapytana o smutny stan rynku i wspaniałego architektonicznie ratusza, odpowiada natychmiast, jakby była przygotowana na to pytanie: - Bieda. Pieniędzy nie ma. Jakby burmistrz do partii należał to pewnie byłoby lepiej. Ale on bezpartyjny. Stąd jest z Lądka i wsparcia znikąd nie ma. Pozaczynał remonty, ale kiedy będzie ciąg dalszy...? To ja tego nie wiem.
Burmistrz Lądka-Zdroju Roman Kaczmarczyk, z wykształcenia ekonomista i informatyk, uważa, że moja rozmówczyni ma w 100 procentach rację. Jest już drugą kadencję burmistrzem Lądka. Zastał miasto w ruinie. Dzisiaj jest się już czym pochwalić. Choćby wyglądem Parku Zdrojowego, czy ulic, które razem z powiatem wyremontował. Na stronie ladek.pl można znaleźć, aż 190 ważnych inwestycji, które już zrobiono, lub są w trakcie.
- Jeśli chodzi o remont zabytkowego ratusza to już 4 lata temu złożyłem do ministerstwa kultury wniosek o dofinansowanie. Niestety 4 lata temu dofinansowanie dostał jeden kościół, 3 lata temu drugi kościół na wsi, 2 lata temu dach w trzecim kościele, a rok temu freski w czwartym kościele. Jestem podłamany. Nie wiem, czym się sugerowały Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i ministerstwa kultury, to w ich gestii są dofinansowa do renowacji zabytków. Wiem natomiast, że bardzo mocno lobbowali i miejscowi księża, i proboszcze, chwaląc się znajomościami.
Polityka rządzi
Dalsze plany są ambitne, ale jego zdaniem do samorządów za mocno trafiła polityka i bardzo utrudnia pracę tu na samym dole, gdzie nie przynależność partyjna powinna być ważna, ale potrzeby mieszkańców. Przykładem ma być przyznawanie środków z Rządowego Funduszu Inicjatyw Lokalnych, w drugim rozdaniu.
Samorządowcy nie mieli uwag do rozstrzygnięcia w ramach pierwszej puli (6 mld zł) - tutaj decydował algorytm uwzględniający m.in. skalę planowanych inwestycji. Pieniądze ze środków publicznych trafiły do wszystkich gmin latem ubiegłego roku. Protestować zaczęli z chwilą ogłoszenia wyników drugiego etapu (4,35 mld zł). Wnioski na inwestycje lokalne składali w grudniu ubiegłego roku. Zarzucali rządowi m.inn., że sposób wydatkowania pieniędzy jest nieprzejrzysty, uznaniowy i decyduje klucz partyjny. Lądek w pierwszym rozdaniu dostał 1 milion złotych, a w drugim i trzecim ani jednej złotówki.
Burmistrz Kaczmarczyk, jak mówi, partia, do której należy nazywa się „Lądek-Zdrój“. - Przede wszystkim jestem samorządowcem. Uważam, że samorządowiec na tym najniższym szczeblu nie może prezentować tylko jednej grupy społecznej, ale wszystkich mieszkańców i gości, którzy na jego tereny przyjeżdżają - podkreśla Kaczmarczyk.
W drugim rozdaniu złożył wniosek o dofinansowanie, bo miasto kupiło duży budynek od zbankrutowanego, prywatnego właściciela i burmistrz chciał tam zbudować 17 mieszkań komunlanych i socjalnych dla osób specjalnej troski, potrzebujących opieki. Ma gotowy projekt, za który zapłacił 300 tysięcy złotych .
- Złożyłem w grudniu wniosek na 1 milion 300 tysięcy i nie dostałem złotówki, a gmina obok dostała 5 milionów, na rewitalizację góry parkowej, ale tam rządzi partia rządząca. - opowiada zrezygnowanym głosem burmistrz. Nie zamierza się jednak poddawać tym bardziej, że dwie kamienice grożą zawaleniem i musi mieć pilnie mieszkania komunalne dla 11 rodzin. Złożył więc wniosek o pożyczkę do Banku Gospodarki Krajowej.
Sposób na pieniądze był. - Jeśli ktoś podpisał prorozumienie z PiS, z którym minister Michał Dworczyk i senator Aleksander Szwed jeździli po gminach, to został potraktowany łaskawie, a kto nie, to nic nie dostał. Ja tego nie rozumiem. Dlaczego ja mam podpisywać porozumienie programowe z jedną partią, a nie z polskim rządem? Czy to są pieniądze tej partii? - rzuca pytania Kaczmarczyk.
Tutaj rządziło wojsko radzieckie
Pan Marek od lat masażysta uzdrowiskowy, przypomina, że kiedyś tutaj rządziło wojsko i to radzieckie. Mieli swój szpital od powojny aż do końca. Może dlatego główne obiekty się uchowały. Kiedyś tętniło tu życie. Teraz po 20 cisza. Ci z ZUS to mają regulamin, jak w wojsku i są kontrolowani. Młodzi stąd wyjeżdżają do szkół i nie wracają. Chyba, że zostają w uzdrowisku jako obsługa medyczna lub pracują w budżetówce.
Z opinią, że młodzi z Lądka uciekają nie zgadza się Radosław Pietraga, lądczanin z urodzenia, administrator fejsbukowej grupy Lądecko-Strońskie Archiwum, którą założył 9 lat temu. Sprowokowali go kolekcjonerzy starych pocztówek Lądka i okolic, którymi chcieli się podzielić z innymi. Taki był początek. Dzisiaj to już nie tylko archiwum, ale miejsce do dyskusji na temat lokalnych spraw bieżących. Wśród odbiorców są i najstarsi mieszkańcy i ci młodsi. A dyskusje toczą się wokół zmian w Lądku. - Nie jestem zwolennikiem zatłoczonych miast, autobusów i spalin samochodowych. A zdalnie można pracować wszędzie i mieć klientów z całej Polski. Jestem fotografem i właścicielem agencji reklamowej i nigdzie nie zamierzam wyjeżdżać. Moi znajomi też. Każdy znalazł pomysł na siebie w sektorze turystycznym i nie narzeka. Pandemia nas przychamowała, ale już się dzieje - opowiada Pietraga i dodaje, że w Lądku dużo się zmienia i turystów będzie coraz więcej, tym bardziej, że Lądek to miasto festiwali. Opowiada o nowych parkingach, drogach, hotelach, szlakach, odrestaurowanym dworcu kolejowym, w którym jest inkubator przedsiębiorczości, zbudowanej niemal od nowa zabytkowej muszli koncertowej. Dodaje na koniec: - A ostatnio burmistrz przejął od uzdrowiska Dom Zdrojowy i jak to zrobi, to dopiero będzie super.
Odtworzona - przez miasto za pieniądze z opłat uzdrowiskowych - drewniana muszla koncertowa z amfiteatrem jest bardzo urokliwa. Zbudowano ją 160 lat temu. Stoi pod wiekowymi bukami i modrzewiami. Niestety całość przytłacza rozbadający się pokaźny budynek, ponad 100-letniego, Domu Zdrojowego, niegdyś słynącego w Europie. Dzisiaj przedstawia obraz nędzy i upadku. Był własnością spółki Uzdrowisko Lądek Zdrój-Długopole Zdrój i urzędu marszałkowskiego. Burmistrz niedawno przejął od urzędu budynek za przysłowiową złotówkę. Pomysł na miejsce jest. Ma tu powstać miejsce dla mieszkańców i turystów: biblioteka, mediateka, przeniesione ma być także Centrum Kultury i Rekreacji, galeria, teatr, restauracja i interaktywne miejsca edukacyjne nt. Sudetów i powstawania wód leczniczych.
Na odtworzenie pierwotnego wyglądu budynku i dostosowanie go do planów potrzeba 15 mln zł. - Złożyłem wniosek do funduszy norweskich, projekt został bardzo wysoko oceniony, Niestety pieniądze dostał zamek w Malborku i Gdański Żuraw. To dziwne, że poszły na to pieniądze norweskie, a nie dotacje z ministerstwa kultury - zastanawia się burmistrz. Jest jednak dobrej myśli. - Jeśli udało nam się pozyskać ze środków zewnętrznych 30 mln zł na dotychczasowe inwestycje, m.in. przedszkole ze żłobkiem i prawie 19 mln zł na odwiert geotermalny to uważam, że i pieniądze na Dom Zdrojowy też znajdziemy.
Priorytet: powietrze i woda
Przy ul. Dr Ostrowicza, przy budynkach nowego i starego zdroju św. Jerzego, odkrytego w XV wieku, kamieniarze ze Strzegomia w wyjątkowym tempie kładą kostkę brukową. Mozolna robota, bo pod górę, idzie bardzo szybko. Ulica prezentuje się świetnie. Właśnie przy remontach dróg, placów i chodników wymieniano kanalizację niektórą jeszcze pamiętającą czasy kanclerza pruskiego Bismarcka. Dla burmistrza i rady miejskiej właśnie kanalizacja, dobra woda i czyste powietrze to priorytet. Od kilkudziesięciu lat nic się nie działo. A jest to poważny problem większości polskich wsi.
- Na to jest potrzebne wsparcie zewnętrzne. Bo na terenie gminy mam aż 9 wsi i żadna nie jest skanalizowana, a mamy XXI wiek - mówi burmistrz. - Na senackiej komisji w sprawie inwestycji z Krajowego Programu Odbudowy mówiłem o tym. Podkreślałem też, że koszty takich inwestycji na terenach górskich są nie tylko o wiele droższe, ale i bardziej skomplikowane niż na terenach płaskich, a co za tym idzie nie do udźwignięcia dla budżetów gminnych. Robię teraz projekt kanalizacji Trzebieszowic 1200 osób i Konradów. Tylko projekt kosztuje blisko 800 tys zł, a koszt samej kanalizacji będzie ogromny. Budżet gminy to 400 milionów, ale pamiętajmy, że duża część tego to 500 plus. Dopiero 1 stycznia chcą nam tę część zabrać.
Wymiana kanalizacji to nie wszystko
- Udzieliliśmy już ponad 120 dotacji do wymiany starych pieców kaflowych w budynkach i domkach. Jestem wielkim zwolennikiem energii odnawialnej lada dzień ogłoszę przetarg na budowę 1,5 megawatowej farmy fotowoltanicznej i będę chciał ten prąd wykorzystać do ogrzewania domów i mieszkań, gdzie są piece i tam zainstalować panele na podczerwień, na prąd, razem z podgrzewaczami wody i ludzie dostaną prąd, który będzie ich kosztował tyle co koszt przepływu. Nasz cel to całkowita redukcja niskoemisyjnych zanieczyszczeń. A fundusze są, Z pożyczki z UE na 0,5 proc. udało mi się załatwić, na 15 lat. - chwali się burmistrz. - W ciągu kilku miesięcy wybudujemy tę farmę. Gdy ten dużo tańszy prąd popłynie do jednostek samorządowych, szkół, przedszkola, żłobka, ratusz, opieka społeczna, Centrum Kultury, osiedle, parki w bardzo dużym stopniu spadną nam koszty rachunków za prąd i z tej oszczędności bardzo już się cieszę. A już za miesiąc planuję wymianę na wszystkich wsiach oświetlenia na oszczędne, ledowe.
Darmowe ciepło spod ziemi
Przez ostatnie kilkanaście miesiący wobraźnię mieszkańców Lądka rozpalała głęboka dziura w ziemi. W swoich materiałach wyborczych burmistrz pokładał nadzieję w odkryciu nowych źródeł gorącej wody, która zasililiłaby ogrzewanie części miasta. Taka lokalna energia odnawialna to cud dla ludzi, środowiska i kosztów. Jak się uparł tak i doprowadził, wspólnie z PolitechnikąWrocławską i pozyskanymi z zewnątrz 19 milionami złotych, do odwiertu o głębokości 2500 metrów. Znaleziono źródło. Niestety okazało się, że wody jest co prawda dużo, ale to nie jest zupełnie nowe źródło tylko należy do ogromnego złoża wody płynącej pod Lądkiem, z którego czerpie Uzdrowsko Długopole-Lądek (spółka państwowa). Skład chemiczny wody z nowego odwiertu jest niemal identyczny jak termalne wody lecznicze eksploatowane przez Uzdrowisko. A to oznacza, że wody te tworzą jeden system naczyń połączonych.
Zarząd Uzdrowiska uznał, że odwiert wpływać może na ciśnienie wód leczniczych, co może zagrozić istnieniu uzdrowiska i podjął decyzję o odstąpieniu o zatwierdzenie eksploatowania. Znaczy to, że gmina, do której należy odwiert, nie może wydobywać z niego wód termalnych, chociaż ich jest tam dużo, bo ich eksploatacja zagraża ujęciom wód uzdrowiskowych. Koncesję na wydobywanie wody w tym rejonie ma spółka Uzdrowisko Lądek- Długopole Zdrój i to do niej należą zasoby wody. Bez jej zgody gmina nie może jej wydobywać.
Jednak burmistrz nie zamierza rezygnować i idąc za podpowiedzią prof. Wojciecha Ciężkowskiego z Politechniki Wrocławskiej nie zamierza eskploatować wód termalnych z nowego odwiertu, ale wykorzystać jego zasoby jako źródło ciepła w instalacji geotermalnej. A na to jak mówi z determinacją burmistrz Lądka, gmina nie potrzebuje zgody Uzdrowiska, bo nie będzie korzystała z wód, tylko z ich ciepła. Zgodnie z prawem. Gmina wpuści w odtwiert coś na kształ grzałki, ona będzie się nagrzewać od tej wody i to ciepło będzie eksploatować na powierzchni. - Jestem zdeterminowany i to zrobię. Porozumienie z Politechniką już podpisane i instalujemy pilotażowe centrum badawcze odnawialnych źródeł energii i geotermii. Na odwiercie będziemy robić badania poboru ciepła. Chcę doprowadzić do samodzielności energetycznej miasta i gminy: farma fotowoltaniczna 1,5 MWe to pierwszy etap, a drugi etap to będzie 8,5 MWe - mam już wszystkie pozwolenia - plus prąd, które pozyskamy z odwiertu. A potem chciałbym by powstała rodzaj szklarni na bazie geotermii ze zdrową żywnością i to wszystko zamyka się w układ zdrowe powietrze, woda, żywność. Wszystko to potrwa od 3 do 5 lat - podsumowuje burmistrz.
A ponieważ nie chce, by ktoś inny przecinał wstęgi zamierza zostać burmistrzem na kolejną kadencję.
Długowłosy, siwy skrzypek Orest Vasiuta Polak z Łucka na Wołyniu, który przybył tu w 1996 r., dawał koncerty od Syberii po południową Europę, umila życie turystów i kuracjuszy czardaszami, walcami, które wygrywa w zdroju Wojciech, w parku, na koncertach. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów ziemi lądeckiej. Choć prywatnie jest przyjacielem burmistrza nie czeka na spełnienie wszystkich planów przyjaciela, bo to czego potrzebuje już znalazł. Zaciągając z lwowska mówi: - Przez kilkadziesiąt lat życia byłem już w setkach miejsc, ale dalej nie pojadę. Tu jest mój raj. Powietrze, woda i ludzie tacy ludzcy, dla których uwielbiam grać.