Latami opiekowała się ojcem. Nagle coś pękło. Uciekła. On umarł z głodu
Wyrodna córka, czy ofiara systemu opieki zdrowotnej nad osobami starszymi? Sąd na to nie odpowiedział, ale nie miał wątpliwości, że Elżbieta jest winna zabójstwa ojca. Skazał ją na 4 lata więzienia.
Taki widok pamięta się do końca życia. Ojciec leżał na podłodze z częściowo opuszczonymi spodniami. Wszędzie były odchody, resztki wymiocin. Leżący obok chleb pokryła zielona pleśń. Podobnie jak otwarte pojemniki z jogurtami i pasztetami. Umierający z głodu Kazimierz G. musiał sięgać po gnijące już jedzenie i wszystko zwracał. Konał w męczarniach. Nikt nie zasługuje na taką śmierć.
Trudny charakter
84-latek nie był łatwym człowiekiem. Odkąd choroba zaczęła nim rządzić - córka, 60-letnia Elżbieta J., przejęła nad nim opiekę. Kazimierz G. nie ułatwiał jej życia. Cierpiał na zespół otępienny i miał mankamenty psychiczne.
Sąsiedzi zapamiętali, że potrafił wyrzucić posiłek, na który nie miał ochoty. Widzieli jak przez okno wylatuje schabowy, buraczki i ziemniaki. Córka doświadczała na co dzień, jak ojciec potrafi narozrabiać. Miał ochotę to sikał prosto na dywan, a inne potrzeby fizjologiczne załatwiał do łóżka, na którym spał. Niszczył domowe sprzęty, więc Elżbieta J. zaczęła je usuwać z pokoju. Sąsiadka zapamiętała, że córka zwróciła się raz ostro do ojca.
- Powiedziała: „Do skur..., przecież cały blok wysadzisz”, gdy wyrwał kuchenkę gazową - mówiła potem na policji. To był z jej strony słowny akt rozpaczy. Mimo takiego zachowania ojca, dbała o niego wzorowo. Zawsze był schludnie ubrany, czysty, ogolony. Gdy pojawiały się kłopoty ze zdrowiem wzywała karetkę pogotowia i w szpitalu znajdował fachową opiekę.
Z jej inicjatywy w 2013 r. powiatowy zespół ds. orzekania o niepełnosprawności stwierdził, że Kazimierz G. wymaga stałej lub długotrwałej opieki. Nie był w stanie samodzielnie przygotować sobie posiłków, jeść, ubierać się i opuszczać pokój.
Córka nie składała wniosku w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej o objęcie ojca pomocą i opieką, bo od strony formalnej raczej się do niej nie kwalifikował. Elżbieta J. nie pracowała i mogła się nim zajmować. Takie usługi musiałyby być wtedy odpłatne. Pracownicy MOPS utrzymywali kontakt z Elżbietą J., ale sami jej usług opiekuńczych nie zaproponowali.
Po 5 latach gehenny i samodzielnego zajmowania się ojcem pojawiło się światełko w tunelu. Elżbieta J. otrzymałą zgodę na umieszczenie ojca na oddziale opiekuńczo-leczniczym Szpitala Powiatowego w Bochni. Mieli się zjawić 17 lipca 2014 r.
Nie miała siły czekać. Była po rozwodzie, a jej dorosła córka Patrycja mieszkała już sama w Krakowie. Elżbieta J. w tamtym czasie poznała Bartłomieja K., który się wprowadził do niej i ojca. Kobieta na co dzień pracowała jako sprzątaczka, ale była na zwolnieniu lekarskim. Coraz częściej czuła się zakładnikiem choroby Kazimierza G. Była na skraju wytrzymałości i dlatego postanowiła wyjechać na drugi koniec kraju, do Sopotu.
Wyjazd bez słowa
Spakowała się raz-dwa i już była w pociągu. Kazimierza G. zamknęła na klucz i zostawiła mu na podłodze jedzenie: 20 pierogów, ścinki z wędlin, babkę cytrynową, 5 litrów mleka, jogurty, dwa chleby, pasztet i czekoladę. - Wyjeżdżając ratowałam siebie, nie myślałam, że może się ojcu coś stać, W akcie desperacji myślałam nawet o samobójstwie, rzuceniu się pod pociąg - nie kryła potem na przesłuchaniu.
Nikomu nie powiedziała o wyjeździe, nawet córce, która miała klucze do mieszkania dziadka. Gdy już była kilka dni nad morzem Patrycja do niej zadzwoniła. Na pytanie, co z dziadkiem, Elżbieta J. odparła, że zostawiła mu rzeczy, których potrzebuje. Nie poprosiła córki, by zajrzała do Kazimierza G. Według biegłych, mężczyzna tego dnia umarł z głodu i odwodnienia.
- Wielce wymowne są zdjęcia martwego Kazimierza G. rodzące skojarzenia jakby dotyczyły ofiary przebywającej w jakimś obozie zagłady - stwierdzi potem sąd w uzasadnieniu wyroku. Zanim zapadł, biegli wypowiedzieli się na temat psychiki oskarżonej. Uznali, że była poczytalna, a zostawiając ojca kierowała się motywem emocjonalnym wynikającym z poczucia krzywdy.
Potem w swoje ręce sprawę wzięli prawnicy. Prokuratura oskarżyła Elżbietę J. o pozbawienie wolności ojca i jego zabójstwo. To dlatego, iż z opinii biegłych wynikało, że pozostawienie Kazimierza G. bez opieki na ponad dwa tygodnie niosło z sobą duże prawdopodobieństwo jego śmierci. Okazała obojętność na to, co może wyniknąć z opuszczenia ojca i dopuściła możliwość jego śmierci.
Psychiatra Jerzy Pobocha, biegły z Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, zauważa, że jest zalecenie, by osoby opiekujące się psychicznie chorymi miały miesięczny urlop w ciągu roku. - Bo ich obciążenie psychiki jest zbyt duże. Rodzi stres, depresję, czasem agresję wobec podopiecznego - opowiada. Dodaje, że pozostawienie ojca na śmierć głodową to było okrucieństwo.
Fachowcy i wyrok sądu
Geriatra dr Alicja Klich-Rączka opowiada, że obciążenie psychiczne opiekuna osoby z zespołem otępiennym jest porównywalne do tego, jakie ma osoba zajmująca się człowiekiem cierpiącym na nowotwór. - A nawet większe, bo ludzie z takim zespołem nie współpracują, nie okazują wdzięczności opiekunowi, nie doceniają tego, co się dla nich robi - mówi lekarka z Krakowa. Przypomina jednak, że dzieci mają prawny i moralny obowiązek zajęcia się rodzicami.
- Tak jak rodzice dbają o swoje małe dzieci, tak na starość te role się odwracają i to dzieci muszą zaopiekować się dorosłym rodzicem - mówi.
Sąd uznał, że Elżbieta J. jest winna zabójstwa ojca. - Była wzorową córka, ale jedna jej decyzja przekreśliła ten wizerunek. Kara 4 lat więzienia jest celowa i sprawiedliwa. Ma uświadomić oskarżonej co uczyniła - mówił sędzia Wojciech Domański w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
***
Zespół otępienny, to zespół objawów wywołany chorobą mózgu, zwykle przewlekłą lub o postępującym przebiegu, charakteryzujący się licznymi zaburzeniami wyższych funkcji korowych, takich jak pamięć, myślenie, orientacja, rozumienie, liczenie, zdolność do uczenia się, język i ocena.
W najcięższych przypadkach osoba z otępieniem nie jest w stanie wykonywać czynności dnia codziennego, może mieć spore trudności z komunikacją i nawiązywaniem kontaktu z innymi, jak i z aktywnością zapewniającą zaspokajanie potrzeb fizjologicznych, a tym samym być całkowicie zależną od osób trzecich, wymagając ciągłej opieki pielęgnacyjnej.