Łatwiej zdać egzaminy na studiach, niż przejść testy na stewardesę
Nie oceniamy wieku czy urody kandydatów, ale widoczne tatuaże ich dyskwalifikują - mówi Dagmara Gondorowicz z bazy Wizz Air w Katowicach
Malwina Trzcionka z Psar, lat 22, jest po licencjacie z filologii angielskiej i pracuje w hotelowej restauracji jako kelnerka. Chce zostać stewardesą, bo to będzie przygoda jej życia, społeczny awans i lepsze pieniądze. Podobnie myśli Marcel Śmigiel ze Świętochłowic, lat 19, tegoroczny maturzysta. Jesienią rozpocznie studia inżynierskie, zaocznie, bo musi na nie zarobić. - Byłoby cudownie, gdyby to była praca stewarda - wyjaśnia. - Mam predyspozycje, zawsze dobrze sobie radziłem w sytuacjach kryzysowych.
Węgierska linia lotnicza Wizz Air przeprowadziła w Sosnowcu nabór kandydatów do pracy w charakterze personelu pokładowego w bazach firmy. Zgłosiło się ponad 40 młodych ludzi, z południowej Polski, najwięcej po filologii angielskiej. Rekrutacja zajęła im niemal cały dzień, ale nikogo nie zniechęciła. Wszyscy chcą unosić się w chmurach. Atmosfera w poczekalni była bardzo napięta.
- Egzaminy na studiach wywołują mniej stresu, są bowiem trzy podejścia - żartowali. Tutaj po każdym etapie niektórzy od razu wracają do domu. O tyle tylko jest lepiej, że nie trzeba się wbijać w garnitur, uznali kandydaci na stewardów. Panie staranniej zadbały o strój. Włożyły "małą czarną" albo krótką spódnicę i białą bluzkę, żeby zrobić dobre wrażenie na komisji. A w komisji trzy panie.
- Szukamy ludzi energicznych, gotowych na zmiany i nowe wyzwania - mówi Dagmara Gondorowicz, szefowa personelu pokładowego w bazie Wizz Air na lotnisku "Katowice". - Jesteśmy dynamiczną firmą, dlatego oczekujemy, że te osoby będą gotowe przenieść się z jednej bazy do drugiej. Zarobki są konkurencyjne.
Dla Agnieszki Nowak, lat 26, z Dąbrowy Górniczej, każdy dzień w pracy stewardesy jest inny. Skończyła studia ekonomiczne i bez trudu znalazła pracę w swoim zawodzie. Chce jednak coś zmienić w swoim życiu. Nie liczy na awans finansowy, ani na to, że będzie więcej podróżować. Mówi raczej o prestiżu i szacunku dla tego zawodu.
- Pasażer, który wchodzi na pokład, często spanikowany, potrzebuje wsparcia - tłumaczy Agnieszka. - Jesteśmy skazani na siebie, zamknięci w tej samej kapsule.
Pierwsze wejście przed komisję to krótka autopromocja w języku angielskim: kim jestem, co robię, dlaczego chcę latać. Prawie każdy wychodzi niezadowolony z siebie. Stres odjął im mowę i argumenty. Do drugiego etapu przechodzi tylko część.
Podobno w katarskich liniach trzeba przejść pod taśmą zawieszoną na wysokości 165 cm. Osoby niższe są bez szans. Ta wiadomość spadła na niektórych kandydatów jak grom z jasnego nieba. W poczekalni znów napięcie wzrosło.
- Nie ma limitu wzrostu - zapewnia Dagmara Gondorowicz z Wizz Air. - Trzeba jednak mieć na uwadze, że wzrost podyktowany jest warunkami pracy i w związku z procedurami bezpieczeństwa. W niektórych typach samolotów trzeba dosięgnąć na odpowiednią wysokość, na przykład, do półki bagażowej, żeby sprawdzić, czy wszystkie rzeczy zostały z niej zabrane.
Monika Madeja z Chorzowa, lat 23, jest po filologii słowiańskiej. Pracuje w hotelowej recepcji na umowie śmieciowej. - Szukam czegoś na stałe - mówi. - Próbowałam już rok temu, ale bez powodzenia. Dlatego wróciłam, nie chcę się poddać.
Justyna Rinkowska z Mierzęcic, lat 20, już pracuje jako stewardesa w liniach czarterowych. - Praca jest idealna, ale tylko sezonowa, a ja potrzebuję coś na stałe - tłumaczy. Studiuje zaocznie anglistykę z językiem japońskim.
W drugim etapie trzeba już wcielić się w swoją rolę i odegrać scenkę rodzajową.
- Pasażerka bała się sama siedzieć w samolocie. Miałem załagodzić tę napiętą sytuację - przypomina Marcel Śmigiel. - Znalazłem osobę, bardzo rozmowną, którą poprosiłem, żeby towarzyszyła tej samotnej w dalszej podróży.
Malwina Trzcionka musiała zająć się pasażerem, który koniecznie chciał wyjść do toalety w czasie turbulencji. - Nie mogłam pozwolić, żeby opuścił swoje miejsce - mówi Malwina. - Przekonałam go, że pewnie za 5 minut turbulencje się skończą i poproszę go pierwszego do toalety.
Ciągle jest ogromne zainteresowanie tym zawodem, ciągle on nobilituje. Nie jest to jednak praca dla każdego.
- Wymagamy od kandydatów odporności na stres i umiejętności pracy w zespole - dodaje Dagmara Gondorowicz. - Podstawowy warunek to znajomość języka angielskiego w stopniu bardzo dobrym. Wszelkie inne języki są mile widziane. Koniecznie trzeba też umieć pływać.
Tych wymagań jest więcej, choć nie wszystkie są zapisane, bo wydają się oczywiste. Trzeba mieć idealny stan zdrowia i zadbany wygląd. No i w procesie rekrutacyjnym pokonać nawet kilkanaście kandydatek na jedno miejsce. Komisja zwraca uwagę także na sposób bycia, wysławiania się. Tatuaż dyskwalifikuje, jeśli jest na widocznym miejscu, na przykład na ręce czy szyi. Może bowiem sugerować przeszłość kryminalną czy przynależność do subkultur, a tego pasażerowie mogą nie tolerować.
Młodzi ludzie szukają na pokładach samolotów głównie nobilitacji, przygody i lepszych pieniędzy. Zdecydowana większość tej pracy jednak nie dostanie.