Lech Wałęsa o Andrzeju Wajdzie: On naprawdę był przyjacielem

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Mehring/Archiwum
Barbara Madajczyk-Krasowska

Lech Wałęsa o Andrzeju Wajdzie: On naprawdę był przyjacielem

Barbara Madajczyk-Krasowska

Wolałbym, żeby w filmie o mnie pewnych spraw nie dotykał, a z drugiej strony nie mógł nie dotknąć - o swoich relacjach z Andrzejem Wajdą mówi Lech Wałęsa.

Pamięta Pan moment, kiedy w stoczni gdańskiej w sierpniu 1981 roku pojawił się Andrzej Wajda?
Byłem wtedy niedouczony, niedoszkolony, więc musiałem rozgrywać sprawy koncentracją.

Pan był skoncentrowany przede wszystkim na strajku?

Tak, w związku z tym z przeszłości niewiele pamiętam, nawet nie starałem się pamiętać. Byłem innymi sprawami zajęty, ale cokolwiek pamiętam.

Co Pan pamięta?
Poproszono mnie, żebym zagrał w filmie.

To było trochę później.

Wcześniej nic nie pamiętam.

Był Pan ojcem chrzestnym Agnieszki i Maćka Tomczyka, syna Mateusza Birkuta, głównego bohatera z filmu „Człowiek z Marmuru”.
To trwało sekundy.

Nie powtarzano tej sceny?
Nie, ja jestem jednorazówka. Raz robię i koniec.

Ale film: „Człowiek z żelaza” obejrzał Pan?
Tak. Nie pamiętam gdzie. Ze mną problem polega na tym, że los mnie postawił na bardzo trudnej pozycji, a ja byłem bardzo ambitnie wychowany i chciałem być najlepszy i tego pilnowałem, a wszystko, co było z boku, sentymentalne...

...film nie był bynajmniej sentymentalny, pokazał przecież zwycięstwo Solidarności.

Wajda zawsze miał jakieś przesłanie, patriotyzm nam pokazywał.

W komentarzu po jego śmierci powiedział Pan o nim: „nauczyciel patriotyzmu”, „na nim się szkoliliśmy”. Jakie filmy pan obejrzał?
Sporo jego filmów obejrzałem, tylko nie interesowało mnie, kto je wyreżyserował.

Czytaj również: Andrzej Wajda nakręcił 40 filmów. Czy można wskazać najlepszy?

„Człowieka z marmuru” Pan widział?
Na pewno, przypominam sobie też obraz o koniu.

W „ Popiołach” .

Nie.

„ W Lotnej”?
Tak. Wtedy nie patrzyłem na tytuły filmów, tylko na sens. Pewnie nie powinienem się do tego przyznawać, ale zawsze jestem szczery.

Jaki sens Pan dostrzegł w „Człowieku z marmuru?
Że czeka nas długa walka, że musimy to robić etapami...

...że system jest dość mocny.
Wtedy tak się wydawało, ale jak się później okazało, nie był aż tak mocny.

Krystyna Janda powiedziała, że filmy Wajdy ukształtowały ją jako człowieka, jako Polkę.
Prawdopodobnie mnie też. Gdzie miałem szukać wzorców? Owszem dyskutowaliśmy o historii, patriotyzmie w małym gronie. Jego obraz był uporządkowany, przedstawiał historię, uczył patriotyzmu i jednocześnie pokazywał, że to nie jest takie proste.

Można powiedzieć, że z historią się wadził tak jak wielcy polscy romantycy.
Właśnie.

Czytaj również: Andrzej Wajda nie żyje. Jak zapamiętamy tego wybitnego reżysera? [SYLWETKA]

Uważaliśmy, że komunizm pomogli obalić papież Jan Paweł II, Wałęsa, Solidarność, Gorbaczow, ale i Wajda też miał w tym dziele...
...komunizm miał swoją prostą filozofię: nie pozwolić im się zorganizować, rozbijać wszelkie, niezależne próby stworzenia organizacji. Jednocześnie wyśmiewać nas w stylu: ilu ich tam jest, co oni reprezentują, a kto za nimi stoi? I po cichu mówili: czy oni są ślepi, że tu jest ponad dwieście tysięcy żołnierzy sowieckich, a naokoło Polski miliony, czy oni tego nie widzą? To wszystko pokonało ducha polskiego, ale także ducha Europy i świata. Wszyscy uważali, że komunizm jest wieczny i długo nie da się go pokonać. W tym marazmie ludzie nie mieli ochoty do walki. Przez 10 lat zbierałem chętnych do walki i miałem ich dziesięciu. Jak Polak został papieżem, przez rok było nas już 10 milionów. Wcześniej ludzie nie chcieli nawet ulotek odbierać, bali się.

Ale Andrzej Wajda chyba też w nas ducha budził.
Ale to za mało.

Ale wszyscy razem kruszyli komunizm.
Rola papieża też nie była pierwszoplanowa. Papież zgromadził nas wokół modlitwy, my się policzyliśmy i zobaczyliśmy, że jest nas dużo. Jego słowa: „Niech zstąpi duch i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi” spowodowały, że ludzie nabrali ochoty do zmiany. Papież dał słowo, a my opozycja zamieniliśmy je w ciało. Co nie udało się na Kubie. Papież tam też dał słowa, ale zabrakło wspierających, dlatego Kuba jest komunistyczna. Oczywiście Wajda ma zasługi, bo gdyby go nie było, to trudno przewidzieć, jakie byłoby nasze patriotyczne zaangażowanie. Jego praca była od podstaw, dlatego trudno ją wymierzyć.

Ukoronowaniem tryptyku Wajdy o polskiej opozycji był film o Panu „Wałęsa. Człowiek z nadziei.” Pan nie był zadowolony z tego filmu?
Mam 73 lata, a film trwał dwie godziny. Jak można w dwóch godzinach opowiedzieć o moim bogatym życiorysie.

Jakie ma Pan zastrzeżenia?
Mam zastrzeżenia do koncepcji. Film opowiada o mnie poprzez wywiad z Orianą Fallaci. Ona chciała zrozumieć, dlaczego to Wałęsa, a nie inni, którzy byli mądrzejsi, bardziej doświadczeni stanęli na czele wielomilionowego ruchu. On także chciał to zrozumieć. Z wywiadu z Fallaci wynika, że ja nie słucham nikogo, odpowiadam na inne pytania, nikt mnie nie obchodzi, nie szanuję nikogo. A to nie jest prawda, bo ja wprawdzie nie chciałem z nią rozmawiać, ale nie z powodu ambicji czy mniemaniu o swojej wielkości, tylko miałem wtedy strajk w Zielonej czy Jeleniej Górze, a ona chodziła za mną, żeby jej dać wywiad. Odpowiadałem, że nie mam czasu, a ona mówiła, że z królami rozmawiała i książki napisała. Wkurzyłem się i powiedziałem: „proszę pani, żadnej książki nie przeczytałem, tego co pani napisze też nie przeczytam, tam są drzwi”. I w tym momencie zadzwonił telefon, strajk został opanowany, nie musiałem wyjeżdżać, powiedziałem: „no to niech pani siada”. Ona uznała, że mnie złamała.

Ale na światowej premierze filmu w Wenecji wyglądał Pan już na zadowolonego?
Pierwszy raz, jak oglądałem to mi się nie podobał, bo pokazywał bałagan w domu, latające dzieciaki. U mnie w domu zawsze był porządek, nie było nigdy takiego bałaganu. Uznałem, że film pokazuje nas jako źle wychowanych roboli. Później zacząłem rozumieć, że on miał trudną sytuację. Jak tu pokazać Wałęsę w tych trudnych warunkach? I zrozumiałem, że dobrą wybrał koncepcję i ją dobrze zrealizował.

Nie przyłącza się Pan już do krytyków, którzy mają Wajdzie za złe, że to jest film o Panu?

(śmiech). Niech mi Pani wskaże kogoś, kto mógł wtedy pokierować tym strajkiem? Borusewicz? Przecież stoczniowcy wtedy nie chcieli go wpuścić do stoczni.

On nie miał takich ambicji, Gwiazda...

...niech Pani nie żartuje, kto by go wtedy w stoczni zaakceptował?

Chodzi mi o to, że Gwiazda krytykuje ten film.
Niech sobie krytykuje, każdy ma prawo do krytyki. Natomiast tak się zdarzyło, że w tamtych warunkach nikt nie był w stanie mnie zastąpić. To nie zarozumialstwo, to nie pycha, takie są fakty.

Brakuje Panu Wajdy?
Tak, bardzo. Nie zdążyłem się pożegnać. Był na festiwalu, coś mi wypadło nie pojechałem do Gdyni, żeby się spotkać.

On był zawsze życzliwy wobec Pana.
On naprawdę był przyjacielem. Zawsze chciał mi pomóc. W tym filmie nawet tak bardzo chciał pomóc, że niektóre sprawy nie wyszły.

Wolałby Pan, żeby był ostrzejszy wobec Pana?

Wolałbym, żeby pewnych spraw nie dotykał, a z drugiej strony nie mógł nie dotknąć.

Czego miał nie dotykać ?
Tej współpracy, że coś podpisałem.

Pan niczego nie podpisał?
Podpisałem to, co wszyscy podpisywali, że odbieram sznurówki i tak dalej. Natomiast jestem obrażony, że nie proponowali mi współpracy.

A to mnie Pan zaskoczył.
W 1970 roku, bo później to nie. W siedemdziesiątym roku oni mieli wykształconych ludzi, nie potrzebowali chłopaka, który przyjechał ze wsi. Na cholerę im byłem potrzebny. Potem to już byłem mądrzejszy.

W pierwszych wypowiedziach po śmierci Wajdy, Pan powiedział, że jest przygotowany na swoje odejście. W porównaniu z Wajdą to Pan jest młody, nie mówiąc już o wieku profesor Joanny Penson, która u Pana pracuje.
Pani Penson ma 95 lat i jest najlepszym pracownikiem, jaki mi się zdarzył w życiu.

To dodatkowy argument, by nie mówić o własnej śmierci.
Ja tu się nudzę! Papieżem nie będę, a wszystko inne już poznałem.

Czytaj też: Andrzej Wajda Honorowym Obywatelem Gdańska [ZDJĘCIA]

Czuje się Pan spełnionym?
Absolutnie się spełniłem. Ja byłem nastawiony na doprowadzenie do wolności i oddanie sterów innym.

Ale Pan ciągle jest aktywny, jeździ po kraju i zagrzewa do boju. Byłam ostatnio w Toruniu, dowiedziałam się, że 900 osób przyszło na spotkanie z Panem.

Włączam się, bo mi psują to, co tak ciężko zostało zdobyte. Dla siebie władzy nie chcę, najwyżej na 48 godzin, żebym ich pozamykał. A po 48 godzinach władzę oddam, ale przedtem wszystkich, którzy łamią prawo należy zamknąć.

Pan się nie boi, że Pana zamkną?
(śmiech) Z przyjemnością, odpocznę wreszcie.

Walczył Pan o demokrację, a tak szybko, w ciągu 48 godzin, chciałby Pan swoich przeciwników pozamykać?

Demokracja to jest rywalizacja, walka, nawet wojna każdego z każdym, ale musi być spełniony jeden warunek: wszystko dzieje się w żelaznych ramach prawa. Jak pani będzie walczyć nieuczciwie, jak pani mnie pomówi, to dostanie pani klapsa, że drugi raz pani tego nie zrobi.

Ale Pan chce już umierać .

Powtarzam, już się nudzę, boję się tylko samego przejścia. Chcę poznać tamten wymiar.

A tam Pan się nie będzie nudził?
Może mnie tam dopuszczą do jakiejś władzy. W kościele mówią, że tam dla nas jest mieszkań wiele. Ktoś zauważył, że mogę dostać willę, ale sprzątać każdy sam musi. Całe życie będę tylko sprzątał?

Całą wieczność.
Jeśli tak miałoby być, to nie jestem zadowolony.

Nikt przecież nie wie, jak tam jest.
Tam nie ma pomocy, każdy musi wszystko robić sam i im jest lepszy, tym większy ma dom, a porządek trzeba utrzymać. Nie chcę dużego mieszkania.

barbara.madajczyk@polskapress.pl

Barbara Madajczyk-Krasowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.