Listonosze są jak detektywi, wiedzą o nas więcej, niż nam się wydaje
Trochę przez przypadek znaleźli się w samym środku politycznej wojny i pewnie dlatego wielu z nas przypomniało sobie o listonoszach. Mijamy ich na ulicach, czasami zagadamy, czasami tylko wymienimy grzeczności. Oni sami częściej słuchają, niż opowiadają o sobie, bo ich praca to nie tylko roznoszenie listów czy przesyłek.
Pieszo, na rowerze, coraz częściej samochodem - wciąż trudno wyobrazić sobie świat bez listonoszy. Ci przedwojenni dobrze zarabiali, cieszyli się szacunkiem, przy pasie nosili pałkę - byli wszak funkcjonariuszami państwowymi, musi się bronić, gdyby ktoś napadł ich podczas pracy.
Dzisiaj z tym szacunkiem jest gorzej, chociaż na wielu wsiach czy w małych miasteczkach listonosz to wciąż osoba zaufana, której można zdradzić domowe sekrety, wyżalić się, wypłakać, a czasami po prostu zapytać o radę.
Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast
list w życiu człowiek pisze co najmniej raz - śpiewali ponad 50 lat temu Skaldowie.
Piotr Saugut, 47 lat, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej. Na poczcie od 1996 roku. - Mówiąc szczerze, zostałem listonoszem trochę przez przypadek - opowiada. Wrócił właśnie z wojska, na poczcie przyjmowano wówczas na tak zwane zastępstwa. Był okres urlopowy, listonosze brali wolne, a listy i przesyłki trzeba było roznosić. Zaproponowano mu, żeby trochę popracował. Ludzie mieli do niego zaufanie, bo - jak mówi - do tego zawodu biorą tylko takich. Pracował w gminie Stare Kurowo i Strzelce Krajeńskie, a na wsiach listonosz jest drugi po księdzu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień