Luksus własnego zdania. Jan Rokita: Czy brytyjski premier „ma bzika”?
BBC właśnie zrobiło narodową sensację z tego, iż nowo mianowany brytyjski szef resortu spraw wewnętrznych James Cleverly, uważa niektóre pomysły polityczne swojego szefa za „zbzikowane” („batshit”). Nieszczęsny minister, zapytany wprost o ten swój pogląd w popularnym programie BBC Breakfast wił się, głupio się uśmiechał, gadał coś o pułapce zastawionej nań przez opozycję, ale wprost nie zaprzeczył, co zresztą dobrze świadczy o jego prawdomówności.
Cała rzecz, zwłaszcza dla polskiego czytelnika, miałaby w najlepszym razie wymiar zabawnej anegdotki, gdyby nie materia, w której minister dostrzegł „bzika” u swojego premiera. Idzie bowiem o ocenę brytyjskiej polityki imigracyjnej. A konkretnie o ten pomysł premiera Sunaka, aby w trybie umowy z zaprzyjaźnioną Rwandą, kupić zgodę tego afrykańskiego kraju na przejściowe osadzanie tam afrykańskich imigrantów napierających na Wielką Brytanię.
Zwolenniczką takiej koncepcji była twarda poprzedniczka Cleverlego - pani Braverman, właśnie z hukiem wyrzucona z rządu za swą nadmierną twardość. Po zawarciu umowy z Rwandą rząd Sunaka miał już gotowe samoloty, które wywozić miały z Londynu do Kigali tysiące Afrykanów, nielegalnie przybyłych na Wyspy. Ale jak łatwo przewidzieć w dzisiejszych czasach, do sprawy wtrącili się sędziowie, którzy w Anglii od czasu sporów o Brexit stali się politycznie jeszcze bardziej rozzuchwaleni niźli sędziowie w Polsce. W środę brytyjski Sąd Najwyższy zdelegalizował umowę brytyjsko-rwandyjską, argumentując, iż grozi ona tym, iż imigranci nie będą mogli liczyć na praworządne postępowanie azylowe, gwarantowane im przez Europejską Konwencję Praw Człowieka. Paraliżowanie kluczowych przedsięwzięć konserwatywnego rządu jest na Wyspach ulubionym zajęciem sędziów, którzy (podobnie jak na kontynencie) w większości nienawidzą prawicowej polityki i jak najgorzej życzą konserwatywnemu rządowi. Sunak pod pierwszym lepszym pretekstem pozbył się twardej szefowej MSW, firmującej ów plan. No i powołał na to miejsce Cleverlego, który - jak się okazuje - cały ów rządowy pomysł uważał za „batshit”.
Kłopot w tym, że Sunak wprawdzie zmienił ministra, ale wcale nie chce zmienić polityki. I nie kryje tego, że nadal będzie szukać sposobów na wysyłanie imigrantów do Rwandy. Co bardziej stanowczy torysi domagają się od niego, aby po prostu zignorował wyrok Sądu Najwyższego, który wtrącił się w politykę, nie mając do tego uprawnień. Albo też, aby w imieniu Wielkiej Brytanii wypowiedział konwencję praw człowieka, która nadal obliguje Londyn, pomimo brexitu. Jak się zdaje Sunak nie chce jednak ani jednego, ani drugiego. Zignorowanie wyroku - to wojna z korporacją sędziowską wedle modelu polskiego, a wypowiedzenie konwencji - to wywołanie antybrytyjskiej furii w Brukseli. Rzecz więc wygląda na polityczną kwadraturę koła, chyba że Sunak w końcu skapituluje wobec presji i uzna, iż imigracyjna fala zalewająca Anglię jest niczym tsunami, a jego rząd nie jest już w stanie jej powstrzymać. Jak dziś już jasno widać - to, czy Wielka Brytania jest, czy też nie jest członkiem Unii, niewiele, lub zgoła nic nie zmienia, gdy idzie o kłopot z imigrantami. I warto także w Polsce obserwować dalszy rozwój sporu pomiędzy Anglikami o to, czy brytyjski premier „ma bzika”, czy go jednak nie ma. Bo w gruncie rzeczy za tym sporem kryje się fundamentalne pytanie o przyszły los nas, Europejczyków.