Luksus własnego zdania. Tajemnica ustawy o TVN

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania. Tajemnica ustawy o TVN

Jan Rokita

Niby tak dużo zostało powiedziane i wykrzyczane w sprawie ustawy o TVN, ale inteligentny człowiek mało co z tego jest w stanie pojąć. Załóżmy na chwilę, że w tym krzykliwym sporze rację ma opozycja, TVN i rozjuszeni Amerykanie z koncernu AT&T. Znaczyłoby to, iż pisowska ustawa zmierza do tego, aby zamknąć największą i zajadle opozycyjną stację telewizyjną w Polsce, albo przynajmniej „uciszyć” ją, przez podporządkowanie władzy. I tak właśnie rzecz wygląda we wszechogarniającej nas ostatnio propagandzie.

Ale moment, zastanówmy się! Gdyby Kaczyński chciał na serio odebrać stacji TVN koncesję, to mógł to zrobić już dawno, za pośrednictwem kontrolowanej KRRTV. Przecież ustawowy zakaz koncentracji więcej niż 49% kapitału obowiązuje w Polsce od dwóch dekad, i dotyczy wszystkich firm pozaunijnych. Amerykańscy właściciele ten zakaz dotąd ignorowali, a Polska przymykała na to oko, w imię uległości wobec USA. Swoją drogą, to kompromitująca dla poważnej telewizji sytuacja, gdy w celu obejścia prawa, jej niby- właścicielem zostaje spółka-widmo, zarejestrowana w raju podatkowym na holenderskim lotnisku. Mniejsza o to. Ale czemu od wielu miesięcy KRRTV tego nie robi, skoro to najprostsza droga do uderzenia w TVN? A PiS wybiera do tego celu drogę politycznie kosztowną, wymagającą zaangażowania partii, rządu, niepewnej sejmowej większości i narażoną na weto prezydenta?

Zatem teraz przyjmijmy za prawdziwą wersję PiS. Oto mamy do czynienia z nieprecyzyjną ustawą, która umożliwiając obejście prawa, grozi Polsce przejęciem mediów przez wrogów kraju, albo mafię narkotykową. Nie chodzi tu w ogóle o TVN, ani jej właścicieli, tym bardziej, że rząd konsultuje z Waszyngtonem umowę o zwiększeniu pułapu kapitału amerykańskiego w polskich mediach. Idzie o „doprecyzowanie” (to teraz ulubione słówko PiS) kiepskich przepisów, i tylko jakiejś chorej histerii przypisać trzeba fakt, iż problem urósł do rangi wielkiego konfliktu o wolność słowa. No dobrze, można by na to rzec, tylko dlaczego owo „doprecyzowanie” okazuje się konieczne właśnie teraz, gdy wisi na włosie koncesja dla TVN, a biegnące terminy jej upływu muszą być potraktowane jako szantaż wobec właścicieli stacji? Jeśli nie chodzi o TVN, to czy nie najprościej było dać koncesję stacji na starych (bezprawnych, to fakt) zasadach, a potem rozprawiać o noweli złej ustawy?

Dla każdego kto trochę myśli jest jasne, że w ani jedno, ani w drugie nie sposób na serio uwierzyć. PiS zmyśla, mówiąc o swoich intencjach, a wielka chryja o wolność słowa jest propagandową inscenizacją. Inteligentnemu człowiekowi pozostaje snuć domysły co do ukrywanej przed nim prawdziwej natury zdarzeń. Ja mam taką hipotezę. Po skandalicznym poparciu Bidena dla rury bałtyckiej, Kaczyński postanowił zamanifestować Amerykanom fakt, że Polska jest bardzo niezadowolona. Polskie możliwości takiej manifestacji wobec supermocarstwa nie są nazbyt szerokie. Trafiła się okazja, by uderzyć w interesy oligarchicznego koncernu AT&T, właściciela nie tylko TVN, ale i CNN, który jest od lat ściśle związany z politycznymi interesami lewicy amerykańskiej i samego Bidena. Więc Kaczyński postanowił walnąć w ten czuły punkt, pokazując Amerykanom, że co prawda stacji TVN nic się nie stanie, ale jej właściciel będzie mieć trochę kłopotów. Po Nord Streamie amerykańska lewica zasłużyła na tego rodzaju polską retorsję. Inna sprawa, czy taka akcja w sumie opłaciła się samemu PiS-owi i Polsce.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.