Polowanie na męża. Jak to robiono w XIX wieku

Czytaj dalej
Fot. krzysztof czarski/encyklopedia teatru
Łukasz Czarnecki

Polowanie na męża. Jak to robiono w XIX wieku

Łukasz Czarnecki

W XXI wieku znalezienie życiowego partnera jest łatwiejsze niż kiedykolwiek. Osoby płci przeciwnej spotykamy codziennie w szkole, na uczelni i w pracy, a fakt, że mężczyźni i kobiety chodzą na randki, nikogo nie gorszy. Tymczasem nasi dziewiętnastowieczni przodkowie uznaliby większość normalnych dla nas zachowań za wołającą o pomstę do nieba rozpustę. W ich czasach poszukiwanie drugiej połówki stopniem skomplikowania przypominało kampanię wojenną i bardzo rzadko przynosiło komukolwiek szczęście.

Podczas gdy społeczeństwo dawało mężczyznom przyzwolenie na prowadzenie wesołego życia kawalerskiego, dziewczyna, która do 25. roku życia nie znalazła sobie męża, uważana była za nieudacznicę i pośmiewisko.

Los, jak je wówczas określano, „starych panien”, był niewesoły. Musiały znosić niewybredne komentarze, rysowała się przed nimi perspektywa starości spędzonej w nędzy i samotności (chyba że miały krewnych gotowych dobrotliwie je przygarnąć), a co gorsza, były bezwzględnie wykorzystywane przez bliższą i dalszą rodzinę. Jeśli ktoś zachorował i potrzebna mu była opieka, wzywano do niego właśnie taką niezamężną „ciotkę” lub „kuzynkę”, wychodząc z założenia, że jako kobieta stanu wolnego i tak nie ma własnego życia, a jeśli zarazi się od pacjenta i umrze, nikt nie będzie po niej płakał.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji młode dziewczęta wprost rwały się do zamążpójścia. Jednak odnalezienie tego jednego jedynego nie było łatwe.

Jak nie zostać podfruwajką

Jeśli młoda kobieta XIX wieku decydowała się rozpocząć poszukiwania kandydata na męża, na samym początku natykała się na przeszkodę nie do pokonania - jako panna na wydaniu była całkowicie uzależniona od swych rodziców.

Reżim, w jakim żyły, przypominał ten obowiązujący dziś w niektórych krajach islamskich. Dziewczęta nie prowadziły własnego życia towarzyskiego - ich krąg znajomych ograniczał się do krewnych, zaprzyjaźnionych z rodziną osób i koleżanek ze szkoły. Nie do pomyślenia było, by utrzymywały one samodzielne kontakty z osobami płci odmiennej.

Gdyby nierozważna panna z mieszczańskiej rodziny wdała się, spacerując po Plantach, w rozmowę z poznanym w trakcie przechadzki młodzieńcem, jej reputacja ległaby w gruzach, a cały Kraków zahuczałby od plotek na jej temat. Zdobyta w ten sposób łatka osóbki niemoralnej ciągnęłaby się za nią przez resztę życia i mogłaby skutecznie uniemożliwić jej zamążpójście.

Poradnik dla panny na wydaniu

Warto przy tej okazji wspomnieć o przeznaczonych dla panienek z dobrych domów poradnikach. Literatura z dziedziny tzw. osobistego rozwoju nie jest bowiem wynalazkiem naszych czasów. W końcu już starożytny poeta Owidiusz udzielał w swej „Sztuce kochania” porad, w jaki sposób skutecznie poderwać wybrankę.

Ludzie od zawsze szukali rad dotyczących różnych dziedzin życia i zawsze znajdowali się tacy, którzy gotowi byli ich udzielić. Inna rzecz, że porady te niekoniecznie były sensowne - te zaś, którymi w XIX wieku raczono poszukujące miłości dziewczęta, ewidentnie wychodziły spod piór osób (zazwyczaj płci męskiej), które o prawdziwym życiu i ludzkiej naturze miały dość mgliste wyobrażenia. Za to w dziedzinie tworzenia zakazów i nakazów ich fantazja hulała beztrosko.

Oto przykład przestrogi, jakiej pannie na wydaniu udzielał w roku 1890 w jednej ze swych książek amerykański lekarz, a przy tym zawsze skłonny udzielić dobrej rady omnibus - dr Melville C. Keith: „Nadmierna poufałość obniża wartość dziewczyny nawet w oczach jej ukochanego i kładzie podwaliny pod przyszłą zazdrość, a może i morderstwo”.

Oprócz autorów pokroju Keitha swoją niszę znaleźli też twórcy poradników zalecających kobietom coś zupełnie przeciwnego niż amerykański homeopata. Jeden z nich, Henry J., przygotował specjalny słowniczek przeznaczony dla zalotników.

Czytaj więcej: 

  • jaki był ideał męskości w XIX wieku? 
  • gdzie należało szukać idealnego kandydata na męża? 
Pozostało jeszcze 66% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Czarnecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.