Magdalena Różczka i marzenia dziewczyny z Nowej Soli
Magdalena Różczka właśnie pojawia się na dużym ekranie w filmie „Serce nie sługa”. A nam opowiada o tym, jak łączy aktorską karierę z działalnością charytatywną.
„Serce nie sługa” to komedia romantyczna. Ten gatunek jest szczególnie lubiany przez kobiety. I tak się składa, że to kobieta jest autorką scenariusza do tego filmu - Karolina Szymczyk--Majchrzak. Czy stworzyła ciekawszą historię, niż gdyby to zrobił mężczyzna?
Karolina pisze bardzo dużo i bardzo dobrze od dawna. I tak się składa, że to nie pierwszy jej tekst, który ja gram. Mogę tu wspomnieć choćby „Rozmowy nocą” - również komedię romantyczną, którą kilka lat temu zrobiłyśmy wspólnie. Później jeszcze kilkakrotnie przecięły się nasze drogi. Ale nie uważam, żeby fakt, iż scenariusz filmowy napisała kobieta, był czymś wyjątkowym. Karolina jest jednak jedyna w swoim rodzaju, bo pisze dużo i fajnie.
O Pani bohaterce z „Serce nie sługa” o imieniu Marietta w materiałach prasowych napisano, że „jest zmienna i nieprzewidywalna jak pogoda nad polskim morzem”. Jak się grało taką postać?
Doskonale! Było to dla mnie wielką zabawą i wyzwaniem kogoś takiego polubić i zagrać. Chociaż prywatnie jestem zupełnie inna i mam zupełnie inny temperament. Ale takie dziewczyny są fajne i potrzebne. Marietta ma takie cechy charakteru, których ja nie mam, a których życzyłabym każdej kobiecie - przede wszystkim ma wiarę w siebie.
Brakuje Pani wiary w siebie?
To bardzo trudne. A moja Marietta wierzy w siebie i lubi siebie. To jest związane z jej ogólną sytuacją życiową: ma dobrą pracę, uważa, że dobrze wygląda i jest przekonana, że zasługuje na to, aby spotkać wspaniałego mężczyznę. Podziwiam to w niej - bo mało znam takich kobiet. Myślę, że w ogóle ludzie szukają w sobie raczej wad niż zalet i pielęgnują w sobie poczucie niespełnienia. Dużo mniej znam osób tak odważnie idących do przodu jak Marietta.
Pani partnerem w „Serce nie sługa” jest Mateusz Damięcki, który gra Marka - chłopaka Marietty. Jak się Pani z takim przystojniakiem grało?
To było dla mnie wyjątkowe spotkanie, bo Mateusz jest moim kolegą z czasu studiów. Od ich skończenia nigdy nie mieliśmy okazji trafić na siebie na planie, a już w szczególności zagrać parę zakochanych. Dlatego to było dla nas miłe.
Pojawiła się między wami „chemia”?
Ja myślę, że coś takiego jak „chemia” pojawia się wtedy, kiedy spotyka się dwójka zdolnych aktorów, którzy pomagają sobie wzajemnie i szanują siebie nawzajem. Wtedy „chemia” jest nieunikniona - i to jest coś, co po prostu potrafimy zagrać. Dlatego uważam, że to nie jest nic trudnego. Niektórzy twierdzą, że albo „iskrzy”, albo nie „iskrzy”. Ja tego tak nie postrzegam. Jeśli ktoś jest dobrym aktorem, a jednocześnie fajnym człowiekiem, to ja wiem, że wtedy zawsze „zaiskrzy”. Bo nie ma siły na to, żeby tak się nie stało.
Zdecydowanie wolałabym, żeby dzwonił telefon - ale niestety tak nie jest, więc muszę chodzić na castingi
W obsadzie pojawiły się same gwiazdy. Nie było na planie między Państwem rywalizacji, kto lepiej wypadnie?
Zupełnie nie. Tam są dwie główne postacie, które grają Roma Gąsiorowska i Paweł Domagała, a my wszyscy jesteśmy tłem dla nich. Służymy więc im pomocą, staramy się być podporą. Ale znamy swe miejsce w szeregu i nikt się nie przepycha do przodu. W dodatku wszyscy się bardzo lubimy - więc były to dla nas bardzo miłe dni wspólnie spędzone na planie.
W dalszej części tekstu:
- dlaczego bohaterka tekstu wybrała zawód aktora?
- jak Różczka odnalazła się w komedii romantycznej?
- dlaczego znana aktorka chodzi na castingi?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień