Maja się śmieje i kradnie serca - pomoc dla dziewczynki czekającej na przeszczep wątroby

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Kowalski
Justyna Wojciechowska-Narloch

Maja się śmieje i kradnie serca - pomoc dla dziewczynki czekającej na przeszczep wątroby

Justyna Wojciechowska-Narloch

Ma dopiero 6 lat, a wkrótce czeka ją przeszczep wątroby. Mimo to uśmiech nie schodzi z jej twarzy. I za to wszyscy małą Maję kochają.

Maja Włosińska z Torunia sporą część swojego krótkiego życia spędziła wśród personelu w białych kitlach. Od momentu urodzenia, czyli przez 6 lat była hospitalizowana dziesiątki razy. Czasem trzeba było tylko trochę podregulować szwankujący organizm, a czasem trzeba było go wyciągać z wielkich opałów.

Mała i jej rodzice dzielnie to wszystko znosili, choć cierpienia i wylanych łez nie da się ani zmierzyć, ani policzyć.

Diagnoza i przeszczep

- Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że od sześciu lat mamy do czynienia z fascynującą dziewczynką. Jej upór, wola walki i przy tym niesamowita pogoda ducha udzielają się nam wszystkim – opowiada doktor Ewa Hapyn, koordynator oddziału pediatrii i gastroenterologii w Szpitalu Dziecięcym na Skarpie. - To dziecko przeszło tak wiele, tyle razy było na granicy życia i śmierci, że trudno to sobie wyobrazić. Mimo to Majka i jej rodzice są niezłomni, nie poddają się.

Dramatyczna historia dziewczynki zaczyna się zaraz po urodzeniu. Dziecko trafia na oddział intensywnej opieki medycznej z krwawieniem śródczaszkowym, którego przyczynę w pierwszej chwili trudno ustalić. Lekarzom ze Skarpy udaje się dojść, że to wrodzona choroba wątroby. Potrzebna jest natychmiastowa operacja, którą wykonują specjaliści z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Życie dziecka udaje się uratować, ale przez kolejne lata będzie ono dalekie od normalności. Ciągłe infekcje, zapalenia płuc, problemy z przewodem pokarmowym, niedokrwistość, diety, zabiegi.

Niedawno Maja Włosińska została zakwalifikowana do przeszczepu wątroby. Jest na oficjalnej liście.

Pobiegną lekarze

- Te ciężkie przejścia nie zabrały Majce iskry, którą ma w sobie. Jest wesołą, figlarną i pełną pomysłów dziewczynką. Znamy ją na tyle dobrze, że wydaje się być kimś bliskim. Dlatego postanowiliśmy pomóc – tłumaczy doktor Ewa Hapyn. - Zdecydowaliśmy się stworzyć drużynę i wziąć udział w nocnym biegu na rzecz naszej podopiecznej. Wierzymy, że dzięki temu dowie się o niej więcej osób i do rodziny popłynie tak bardzo potrzebne wsparcie finansowe.

Szpitalna ekipa liczy 28 osób. To lekarze różnych specjalności, rezydenci, tata Majki, a także doktor Ewa Hapyn.

Zobacz także:

- Część z nas pobiegnie na dystansie 5 km, pozostali na dwa razy dłuższym. Wszystko zależy od indywidualnych możliwości – dodaje lekarka.

Drużyna weźmie udział w zawodach „Nocna dycha kopernikańska”. To już czwarta edycja tej zyskującej coraz większa popularność imprezy sportowej. Zawodnicy biegną po zmroku (godz. 22.45) ulicami Torunia. Zależnie od dystansu, jedni startują przy Atrium „Copernicus”, drudzy przy rondzie Zbigniewa Herberta. Oba biegi kończą się na Bulwarze Filadelfijskim.

Drużyna z toruńskiego szpitala ma zgodę na wystawienie specjalnego stolika, na którym będą materiały dotyczące Majki Włosińskiej – ulotki, chorągiewki, opaski, baner. Na wszystkich materiałach promocyjnych znajdą się informacje, jak można pomóc dziewczynce i jej rodzicom.

Tu trzeba podkreślić, że sam przeszczep sfinansowany zostanie przez NFZ. Pieniądze potrzebne będą jednak na wyjazdy do Warszawy, leki, specjalistów. Przy przewlekłych chorobach, tak jak w przypadku 6-letniej Majki, są to ogromne wydatki.

Wiedzą o tym doskonale rodzice innych dzieci z Torunia, którym także „Nowości” pomagały zebrać pieniądze na ratujące życie zabiegi. Wystarczy przypomnieć trzech małych chłopców - Olka, Jasia i Kubę, którzy w ciągu ostatniego roku przeszli bardzo kosztowne operacje kardiochirurgiczne w klinice w niemieckim Munster. W sumie chodziło o 850 tys. zł. Gdyby nie pomoc dobrych ludzi, dzieci nie dostałby swojej szansy na życie. We wszystkich tych trzech przypadkach chodziło o wrodzoną wadę serca o nazwie HLHS. Kiedyś jej zdiagnozowanie oznaczało nic innego jak wyrok śmierci. Dziś, dzięki postępowi medycyny, w większości przypadków udaje się uratować dzieci.

Rodzice małej Majki od 2012 roku, czyli od urodzenia córki prowadzą na Facebook’u jej stronę. Opisują kolejne wizyty w szpitalach, wyniki badań, wszystko to, co usłyszą od lekarzy. Czasem to optymistyczne, a czasem nie. Piszą też o samej dziewczynce - jej pomysłach, zainteresowaniach, ulubionych frytkach, które tak rzadko może jeść. Ważne są dla nich wszystkie słowa wsparcia, które płyną od internautów. Historię dziewczynki można znaleźć pod adresem facebook.com/majka.kasajka.9

Dziecko jest także pod opieką Fundacji „Potrafię pomóc” z Wrocławia, gdzie ma swoje subkonto.

Polecamy: "NOWOŚCI" PLUS. Zobacz co dla ciebie przygotowaliśmy!

Justyna Wojciechowska-Narloch

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.