
W Wadowicach wymyślili, jak uniknąć remisu w głosowaniach rady miejskiej. W takich przypadkach decydujący, dodatkowy głos dostanie jej szef. Mirosław Chrapusta, dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru w Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie, jest mocno zdziwiony kreatywnością radnych. Przekonuje, że to niezgodne z prawem i zapowiada, że przyjrzy się tej sprawie.
Radni z Wadowic postanowili sporne sytuacje rozstrzygać tak, jak robiono to do końca lat 60. ub. wieku na piłkarskich boiskach. Wtedy w przypadku remisu sędzia rzucał monetą i wyłaniał zwycięzcę.
Głosowania w wadowickiej radzie miejskiej teraz trochę tę sytuację przypominają. Tylko że zamiast monety, która każdej z drużyn w losowaniu dawała 50 proc. szans, o ważnych dla gminy sprawach decyduje tylko jednoosobowo przewodniczący gremium Robert Malik, zaufany radny burmistrza Mateusza Klinowskiego. Tłumaczy, że pozwalają mu na to specjalne uprawnienia, które koledzy z rady zatwierdzili w głosowaniu rok temu.
- Nigdy z czymś takim się w samorządach nie spotkałem i nie ma to wiele wspólnego z demokracją - komentuje Kazimierz Barczyk (PO), wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego, doświadczony prawnik, sędzia i adwokat, sekretarz stanu w rządzie Jerzgo Buzka.
Usprawnili pracę?
W radzie miejskiej Wadowic zasiada obecnie prawie tyle samo zwolenników (11), co przeciwników (10) urzędującego burmistrza i jego pomysłów. Czasem jakiś radny się wyłamie z klubu i zagłosuje po swojemu, czasem ktoś nie przyjdzie na sesje i nigdy nie wiadomo czy dany projekt będzie uchwalony czy wyląduje w koszu.
Czytaj więcej:
- jakie skutki dla podejmowania decyzji ma kontrowersyjny sposób głosowania?
- jak przebiegają głosowania według nowej formuły?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień