Malutka Lidia nie przeżyłaby, gdyby nie specjalny ambulans
Karetka „N” uratowała tysiące wcześniaków, również Lidię, która po urodzeniu ważyła 600 gramów. Zbieramy pieniądze na nową.
Był styczeń 2015 roku. Ciężarna Barbara Iobashvilli pojechała do szpitala ginekologiczno-położniczego na ul. Siemiradzkiego w Krakowie. Coś ją zaniepokoiło, czuła ból. Nie powinna jeszcze rodzić - była w 23. tygodniu ciąży.
Jednak akcja porodowa już się rozpoczęła i nie dało się jej zatrzymać. Na świat przyszła Lidia. Ważyła 600 gramów - mniej niż torebka cukru.
Pani Barbara nie mogła zobaczyć córeczki od razu - lekarze zabrali ją do inkubatora i wezwali specjalistyczną karetkę z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
- Ambulans przyjechał błyskawicznie. Dopiero kiedy przenosili Lidkę do pojazdu w inkubatorze na noszach, mogłam ją zobaczyć pierwszy raz - wspomina mama dziewczynki. - To widok, którego się nie zapomina. Cały sprzęt był tak duży, a w środku moje malutkie dziecko - dodaje.
Dziewczynka, pod opieką całego zespołu i pediatry, doktora Mateusza Jagły, została przewieziona na Oddział Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Nie mogła być transportowana normalną karetką. Nie przeżyłaby tego. Jedyną szansą było wezwanie ambulansu „N” (neonatologicznego - przeznaczonego do transportu noworodków i niemowląt). W całej Małopolsce działają tylko trzy takie pojazdy.
Lidia spędziła na oddziale w Prokocimiu cztery tygodnie, walcząc o życie. Była bardzo krucha, miała problemy ze wzrokiem. To właśnie ze względu na nie Lidia musiała po raz kolejny jechać karetką „N” - najpierw na konsultacje okulistyczne do Katowic, a później do Warszawy.
- Śmiejemy się, że to nasza córka przyczyniła się do wysłużenia karetki. Przejechała nią sporo kilometrów, dlatego teraz ambulans trzeba wymienić - mówi mama dziewczynki. Wspominanie tamtego czasu jest dla niej bardzo trudne - nie było wiadomo, czy mała przeżyje.
Dziś Lidia ma dwa i pół roku. Czuje się dobrze i jest bardzo radosnym dzieckiem. Jednak wciąż musi być rehabilitowana - laryngologicznie, okulistycznie, chodzi na fizjoterapię. - Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że karetka i jej zespół uratowali Lidce życie. Rodzice, którzy nie przeszli tego, co my, mogą nie rozumieć, jak bardzo taki ambulans jest szpitalowi potrzebny - mówi pani Barbara.
Karetka, którą była przewożona Lidka, już nie może ratować wcześniaków. Przejechała 500 tysięcy kilometrów i zaczyna się psuć. Szpital potrzebuje nowego pojazdu, ale brakuje mu funduszy. Taki ambulans to wydatek około pół miliona złotych.
Część kosztów zostanie pokrytych urządzeniu specjalnej imprezy - Biegu Fundacji Tesco, który odbędzie się 26 sierpnia na krakowskich Błoniach. Już zapisało się ponad 600 uczestników.
Lista biegaczy jest jednak wciąż otwarta. Można się do niej dopisać przez stronę internetową Fundacji.
Dyrekcja szpitala szacuje, że z biegu uda się uzbierać około połowy kwoty potrzebnej na zakup karetki. Drugiej połowy szpital szuka na własną rękę. Można wspomóc te starania, wpłacając dowolne kwoty na konto Fundacji „O Zdrowie Dziecka” (Bank Pekao SA: 31 1240 4533 1111 0010 6171 7063) dopiskiem „DAROWIZNA KARETKA”.