Mam lewicowe poglądy, ale kocham Polskę jak wariatka
Co u Pani słychać? Rozmowa z Anją Orthodox.
„Viridian” to pierwsza nowa płyta Closterkellera od sześciu lat. Dlaczego tak zwlekaliście?
Przede wszystkim były liczne problemy wewnątrz zespołu. Ale też ja sama miałam problemy ze sobą. Od lat choruję na depresję i przez długi czas nie byłam w stanie zabrać się za robienie nowych piosenek. Szczerze powiedziawszy, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to trwa aż tak długo.
W Closterkellerze nastąpiła ważna zmiana składu. Odeszli dwaj Twoi poprzedni partnerzy - Krzysiek i Mariusz. Nie dało się razem wytrzymać?
Co chwilę coś się sypało, a ja próbowałam poskładać to jakoś na nowo. Najdłużej walczyłam z Mariuszem. Po roku nieobecności wrócił do zespołu i grał z nami przez kilkanaście miesięcy, ale ostatecznie rozstaliśmy się z wielkim hukiem. To też hamowało prace nad nowym albumem. Dopiero kiedy doszedł do nas nowy gitarzysta - Jaro - ruszyliśmy do przodu.
Wniósł coś swojego na tę płytę?
On pochodzi z trochę innej bajki niż my. Ale potrafił dostosować się do nas. Jest tam więc trochę jego partii, choć tworzenie utworów odbywało się poza nim. Słuchał, co mamy do powiedzenia i zgodnie z umową stosował się do tego.
W dalszej części tekstu dowiesz się, dlaczego syn artystki stał się niezbywalną częścią zespołu oraz czy wyróżnia się nowa płyta grupy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 18,45 zł co 5 dni.
już od
18,45 ZŁ /5 dni