Mama Pauliny Sykut miała ogromną intuicję - wychwyciła talent córki
Trudne dzieciństwo nauczyło ją walczyć o szczęście. Dlatego, gdy po urodzeniu dziecka musiała zmagać się z depresją, pokonała ją wspólnie z mężem. Teraz przygotowuje się do otwarcia nowego rozdziału w swojej karierze zawodowej.
Podobno coraz mniej rodzimych celebrytów chce występować w „Tańcu z gwiazdami”. Nic więc dziwnego, że Polsat poinformował, że tej jesieni nie będzie kolejnej edycji programu. To poważny problem przede wszystkim dla Pauliny Sykut-Jeżyny, która była jego prowadzącą. Ponieważ jednak piękna pogodynka należy do ulubienic Niny Terentiew, już mówi się o jej autorskim programie, który miałby pojawić się w nowym sezonie.
- Owszem, mam pomysł na autorski program z udziałem gwiazd i ludzi o wyjątkowych talentach, ale teraz skupiam się na swoim blogu. Będzie on łączyć tematykę lifestylową, macierzyństwa i mody. Chciałabym dawać kobietom wsparcie, dzielić się z nimi swoimi inspiracjami, wymieniać radami. Wracam też do śpiewania. Kto wie, może uda mi się nagrać nową piosenkę? - opowiada o swojej przyszłości prezenterka w rozmowie z „Party”.
Bieda i miłość
„Jezus przez życie mnie wiedzie” - to była pierwsza piosenka, którą mała Paulina zaśpiewała publicznie. Była wtedy członkinią lokalnego chóru kościelnego w Puławach. Potem był ludowy zespół Powiśle. Podparta pod boki, w wianku na głowie, tym razem śpiewała „Gdybym to ja miała skrzydełka jak gąska, poleciałabym ja za Jaśkiem do Śląska”.
Talent muzyczny odkryła w niej mama. Otaczała trójkę swoich dzieci szczególną troską, ponieważ sama musiała je wychowywać. Kiedy Paulina miała pięć lat, jej tata niespodziewanie zmarł na serce. Był górnikiem - a po pracy lubił uprawiać ekstremalne sporty, jak skoki na spadochronie czy nurkowanie. Kochał ryzyko i mawiał: „Każdy musi kiedyś umrzeć”. Pewnego dnia zostawił żonę i trójkę dzieci na zawsze.
- Byliśmy biedni, ale miłości mieliśmy bardzo dużo! Mama miała też ogromną intuicję, która pozwalała jej wychwycić nasze talenty. Z trójką małych dzieci nie było jej łatwo. Praca, przedszkole, szkoła, lekcje, codzienne obowiązki. Nie miała nikogo, kto by jej pomagał. Zawsze mówiła, że po śmierci taty to dla nas musiała starać się jakoś żyć, ale wiem, że wcale nie miała na to siły - opowiada Paulina w „Gali”.
Dzieci pomagały mamie, kiedy tylko były wolne od szkolnych zajęć: sprzedawały butelki lub kwiaty z ogrodu babci. Latem zatrudniały się przy zbiorach truskawek, podreperowując w ten sposób domowy budżet. Mama doceniała poświęcenie swych pociech i czule się nimi opiekowała. Dlatego kilka razy w tygodniu biegała z Pauliną do miejscowego domu kultury, prowadząc ją na wokalne zajęcia.
Wszystko bowiem wskazywało na to, że mała dziewczyna ma wokalny talent i jej przyszłość będzie związana z piosenką. Dlatego jeszcze w liceum dołączyła do zespołu Gospel, który występował na weselach. To była dla młodej dziewczyny prawdziwa szkoła - nie tylko wokalna, ale też dorosłego życia.
Sama wśród mężczyzn
Kolejnym etapem jej wokalnej kariery okazał się „Idol”. Instruktor śpiewu z domu kultury w Puławach przygotował jej piosenkę - i młodziutka dziewczyna wzięła kilka lekcji u samej Elżbiety Zapędowskiej, a potem pojechała do stolicy. Choć nie wygrała, wpadła w oko producentce, która zaprosiła ją na casting do innego programu. Tak została prezenterką „Muzycznych listów” w TV4.
- To była moja pierwsza praca prezenterska i dziennikarska, bo sama przygotowywałam ten program. Bardzo się broniłam przed castingiem do pogody. Kolega stylista namawiał mnie, abym spróbowała, a ja myślałam: „No nie, ja, pogodynką?”. Ostatecznie poszłam na casting i okazało się, że bardzo szybko się uczę i dobrze sobie radzę. Tak zostałam w pogodzie. Po jakimś czasie zaczęłam prowadzić pogodę na żywo, więc było więcej wejść, więcej pracy… - wspomina na blogu K-Vox.
Potem na jej urodę i wdzięk zwróciła uwagę Agata Młynarska - dzięki niej Paulina trafiła najpierw do wokalnego show „Tylko nas dwoje”, a potem została prowadzącą „Taniec z gwiazdami”. To przyniosło jej ogromną popularność.
- W pracy otacza mnie więcej mężczyzn. Większość z nich jest bardziej konkretna i to mi właśnie odpowiada. Zwykle nie traktują kobiet jak konkurencji, ale jak partnerki. Mężczyźni są bardziej rzeczowi, kobiety o wiele bardziej emocjonalne, co często przeszkadza w pracy zawodowej. Czasem nie potrafią tych emocji wyłączyć - twierdzi prezenterka w magazynie „Dobry tydzień”.
Szczęśliwa depresja
Tak naprawdę najważniejszym mężczyzną w życiu Pauliny jest mąż - Piotr. Jest od niej starszy o 10 lat. Poznali się w Puławach, kiedy Paulina była jeszcze w liceum. Doszło do tego na ulicy - poznał ich ze sobą wspólny kolega. „Spotkałam fajnego chłopaka. Był taki uśmiechnięty, wyglądał, jakby przyjechał z zagranicy” - zwierzyła się potem koleżance.
Nie od razu zostali jednak parą. Zaczęli się spotykać dopiero jakiś czas później - a ślub wzięli aż po trzynastu latach znajomości. Sakramentalne tak powiedzieli sobie w 2011 roku, w puławskim kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Panna młoda zaszokowała wszystkich suknią ślubną - z przodu mini, z tyłu - maxi. Pierwsze dziecko pary przyszło na świat w grudniu zeszłego roku - to córka Róża.
Od tamtego czasu w mediach zaroiło się od zdjęć szczęśliwej mamy i jej pociechy. Wszystko wskazywało więc na to, że prezenterka jest w siódmym niebie. Tymczasem to nie była do końca prawda. Dopiero niedawno Paulina przyznała, że po urodzeniu Róży zapadła na depresję poporodową.
- Mieliśmy z Piotrem trudne chwile, ale udało nam się do kryzysu nie dopuścić. Dużo i szczerze rozmawialiśmy. Chyba byliśmy gotowi na to, że nie będzie tak kolorowo, jak by się chciało. Obydwoje wykazaliśmy się zrozumieniem i empatią. Wiedzieliśmy, że w takich sytuacjach łatwo jest się pogubić. Jesteśmy razem od 19 lat i wciąż się wspieramy, kochamy i nadal dużo się razem śmiejemy. Teraz, gdy jest z nami Róża, jest jeszcze weselej! - podsumowuje pogodynka w magazynie „Flesz”.
ALFABET PAULINY SYKUT
- S jak seksapil
Gdy spytano Paulinę, kiedy czuje się seksowna, odpowiedziała: „Wtedy, kiedy mówi mi to mój mąż, kiedy podoba mu się to, jak wyglądam. To jest bardzo miłe i dowartościowuje mnie. Każda kobieta, która akceptuje siebie, czuje się seksowna. Ja akceptuję siebie i jestem ze sobą szczęśliwa”. - Y jak „Yyyy”
Po ślubie dziennikarze coraz częściej pytali Paulinę o to, kiedy urodzi dziecko. „Yyyy” - była początkowo zaskoczona. Potem przyznała z irytacją: „Nie uważam, by kobieta po trzydziestce musiała zaspokajać ciekawość i oczekiwania innych, spowiadając się ze swoich decyzji”. - K jak kobieta pracująca
Media były zdziwione, że Paulina, gdy nawet była w zaawansowanej ciąży, prowadziła „Taniec z gwiazdami”. „Kto powiedział, że kobiety w ciąży muszą iść na przymusowy urlop?! Ja się świetnie czuję, rozkwitam, dlatego nie ma się czym martwić” - mówiła wówczas ciekawskim. - U jak udział w sesji
Męskie magazyny proponowały Paulinie wielokrotnie udział w rozbieranej sesji. „Za piątym razem zaczęłam się śmiać i powiedziałam, że nie ma mowy i że mogliby w końcu odpuścić. Mam o wiele więcej do pokazania niż nagie ciało. Uważam, że bardziej seksi można być w ubraniu” - mówi. - T jak trudności
Paulina przyznaje, że w jej małżeństwie pojawiają się trudności. „Nie zawsze było kolorowo. Jesteśmy tylko ludźmi, ale przetrwaliśmy te wszystkie lata, ucząc się wspólnie życia, dojrzewając razem. Jestem pełna szacunku i podziwu dla mojego męża” - mówi.