Mamy szlaban na zdrowy rozum
W Gorzowie na drodze karetek czy wozów strażackich coraz częściej stają szlabany. Miasto chce, aby w ciągu kilku lat one zniknęły
- Dyrektor pogotowia ma rację. Nie pod wszystkie bloki w mieście służby mogą dojechać. My też tego doświadczamy - mówi nam Bartłomiej Mądry, rzecznik gorzowskich strażaków. Rozmawiamy z nim o problemie, o którym zrobiło się w Gorzowie głośno na początku mijającego tygodnia.
Andrzej Szmit, szef gorzowskiego pogotowia, poszedł do prokuratury. Miał dość, że już po raz kolejny karetka nie miała jak dojechać do chorego, bo tuż przed blokiem, do którego wzywano ratowników, jest blokada. 30 sierpnia rano karetka z dyr. Szmitem w środku pojechała na ul. Sosnkowskiego 48. Samochód najpierw przez kilka minut kluczył, bo fatalne oznakowanie budynku sprawiło, że kierowca nie wiedział, jak do niego dojechać. Gdy już podjechał, okazało się, że dostępu do bloku „bronią” szlabany. I to z dwóch stron! Pod klatkę chorej na serce 33-latki, do której karetkę wezwał syn, ratownicy medyczni podjechali tylko dzięki temu, że akurat wyjeżdżał spod bloku inny samochód, który otworzył szlaban.
Podobna sprawa zdarzyła się ponad cztery miesiące wcześniej przy ul. Bogusławskiego. Wtedy karetka nie mogła podjechać pod blok, bo na dojeździe zamontowano bramkę o wysokości 2 m. Przejadą pod nią samochody osobowe, ale gdyby chciała zrobić to karetka, straciłaby „koguta”.
Przypadków, gdy nie można podjechać pod klatkę schodową chorego, pogotowie ma nawet kilka w ciągu dnia! Z podobnym problemem borykają się też strażacy. - My mamy trochę lepiej od pogotowia, bo rozwiniemy dwa węże więcej i sobie poradzimy. Lepiej jednak podjechać bliżej niż biegać z wężami, bo to zabiera czas - mówi rzecznik strażaków. Stawiania szlabanów przed blokami nie można mieszkającym tam wspólnotom zabronić. Co jednak może zrobić miasto, aby przez te „przeszkody” nie było narażone życie i zdrowie mieszkańców?
- Mieliśmy kiedyś taką sytuację, że zostaliśmy wezwani do centrum miasta. Nie mogliśmy dojechać pod blok, bo był tam szlaban. Gdy wynosiliśmy pacjenta na noszach, jeden z nas rzucił głośno: „Ciekawe, kto wpadł na pomysł, by zrobić tu szlaban?”. Chwilę później odezwała się idąca z nami żona pacjenta: „To mój mąż” - taką historię opowiedział nam w tym tygodniu jeden z gorzowskich ratowników medycznych. O problemie z dojazdem do wezwań mówią oni głośno, bo mają już dość tego, że kilka razy dziennie na ich drodze staje jakaś przeszkoda. - Na drodze karetki staje jak nie szlaban, to głaz. Bywa, że tracimy przez to nawet 15 minut - mówią.
Na drodze karetki staje jak nie szlaban, to głaz. Bywa, że tracimy przez to nawet 15 minut
Na przeszkody w postaci szlabanu czy głazu ratownicy natykają się przeważnie przy wielu w miarę nowych blokach. Lekko nie mają też strażacy. Do wieżowców przy ul. Reja czy Kochanowskiego dojechaliby z wielkim trudem. - Kierowcy parkują tu po obu stronach wąskich uliczek - mówi Bartłomiej Mądry, rzecznik gorzowskich strażaków.
Na kłopoty natykają się też w ścisłym centrum, osiedlu Dolinki oraz ul. Nowej, gdzie wąskimi ulicami też ciężko dojechać jest do wysokich bloków. - Dużo szlabanów jest też na terenie spółdzielni Włókno. W tej części powstało wiele wspólnot, a każda chce się odgradzać - mówi Mądry.
O kuriozalnej sytuacji opowiada nam Michał Mróz z ul. Legionów Polskich. - Miesiąc temu widziałem, jak pod szlaban przy ul. Bohaterów Lenino podjechała karetka i straż. Przyglądało się temu 20 mieszkańców i żaden nie wpadł na pomysł, by otworzyć szlaban lub poprosić, by zrobił to ktoś inny - mówi gorzowianin. Mieszka w bloku za szlabanem. - Jeśli ktoś wzywa karetkę, a nie ma pilota, by ten szlaban otworzyć, powinien poprosić o pomoc sąsiada - dodaje.
Ze służb ratunkowych na dojazdy nie uskarża się jedynie policja. - Policjant musi zabrać ze sobą na interwencję na osiedlu jedynie kluczyki radiowozu - mówi Grzegorz Jaroszewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Sprawą utrudnionego dotarcia do bloków (także dla zwykłych mieszkańców) „GL” zainteresowała władze miasta. - Poprosimy spółdzielnie i zarządców, by wskazały miejsca, które ze względu na nietypową numerację trudno odnaleźć. Poprosimy też, aby budynki były w sposób widoczny i czytelny oznaczone - mówi wiceprezydent Jacek Szymankiewicz. Chce, aby do końca tego roku przygotowany był projekt uchwały krajobrazowej. - Będziemy chcieli przekonać radnych, by zgodzili się na zapis, który nie pozwalałby odgradzać przestrzeni publicznej - zapowiada. Zapis miałby dotyczyć także szlabanów. Nie mogłyby stawać przy nowych budynkach. Na usunięcie zapór postawionych wcześniej byłby przynajmniej 12-miesięczny okres dostosowawczy.