Marcin Kuś – co dziś robi były gracz Korony?
Mam nadzieję, że kielczanie poradzą sobie - mówi Marcin Kuś, były piłkarz Korony Kielce, który grał też w kadrze Polski. Marcin Kuś swego czasu uchodził za wielką nadzieję reprezentacji Polski. W kadrze seniorów zdołał rozegrać 7 spotkań, debiutował u selekcjonera Zbigniewa Bońka, zakończył u Leo Beenhakkera. Kontuzje zniweczyły jego plany, także na niwie klubowej i w kwietniu ubiegłego roku rozegrał ostatnie oficjalne spotkanie, w rezerwach Ruchu Chorzów.
Oglądałeś niedawno Ruch – Korona?
Oczywiście, a sympatie były rozdzielone na pół. Ruch ma swoje problemy, Korona swoje, ale nie spodziewałem się, że „Niebiescy” wygrają aż 4:0. Kielczanie w tym sezonie najpierw zaliczyli serię zwycięstw, teraz popadli w marazm i przegrywają mecz za meczem.
Co było bardziej zaskakujące w obecnym sezonie ekstraklasy, zwycięstwa czy porażki Korony?
Przed sezonem mówiłem, że Korona jest jednym z najbardziej nieobliczalnych zespołów. Jak jej idzie może pokonać każdego, jak wpada w dołek przydarzają się jej wysokie porażki. Może na słabsze rezultaty wpływ ma sytuacja w klubie, zamieszanie z inwestorem, teraz zmiana na stanowisku trenera.
Żółto-czerwoni wybrną z tarapatów?
Chciałbym bardzo, bo grałem w Kielcach, przeżywałem tu piękne chwile i interesuje się losem Korony. Mam nadzieję, że kielczanie poradzą sobie. Latem zespół opuściło kilku kluczowych piłkarzy, ale doszli też ciekawi zawodnicy, między innymi Hiszpanie, Palanca i Abalo. Personalnie zespół nie wygląda źle, ale czasami nawet z najlepszym składem można się bronić przed spadkiem, a teoretycznie słabym walczyć o podium. W piłce by osiągać sukcesy musi się zgrywać wiele czynników. Jak zawodnik wychodzi na boisko stara się skupiać na grze, ale nie oszukujmy się, z tyłu głowy zawsze siedzi to co złego dzieje się w drużynie, klubie.
Masz jeszcze kontakt z zawodnikami, z którymi grałeś w Koronie?
Wciąż w składzie Korony jest Jacek Kiełb, lecz nie mam z nim kontaktu. Niedawno spotkałem się z Marcinem Kaczmarkiem. W Gutowie akurat jego Olimpia Grudziądz zatrzymała się na posiłek i porozmawialiśmy. Czasem pogadamy z Pawłem Sobolewskim, rzadziej Robertem Bednarkiem, Edim Andradiną.
Starszy od ciebie Marcin Kaczmarek wciąż gra. Nie żal, że ty nie możesz?
Nie chciałem grać do momentu kolejnej kontuzji, nie na sto procent i trzeba było zrezygnować. Operacji, różnych zabiegów już mam serdecznie dość.
Adresy klinik znasz?
Bardzo dobrze. Trochę ich zwiedziłem i uważam, że poziom medycyny sportowej znacznie się na przestrzeni dekady podniósł. Teraz nawet lekarze są w stanie podnieść zawodnika po zerwaniu więzadła krzyżowego, co kiedyś było nierealne. Taka kontuzja kończyła wielu kariery. A łąkotka? Włodzimierz Lubański przez nią nie pojechał na mundial do Niemiec, a po powrocie na boisko już nie prezentował się tak wyśmienicie.
Polska piłka klubowa rozwija się dynamicznie?
Na każdej płaszczyźnie, a ekstraklasa to w telewizji świetnie opakowany towar. Mamy piękne stadiony, sportowo też jest postęp, choć w tej kwestii wiele krajów rozwija się szybciej niż my. Kiedyś do ekstraklasy nie przyjeżdżali zagraniczni zawodnicy z mocnymi nazwiskami, teraz to już norma, a będą coraz lepsi. W końcu kibice doczekają się sukcesów polskich klubów w pucharach.
Dlaczego z Koroną nie udało się zakwalifikować do europejskich rozgrywek?
Zabrakło nam niewiele, wszystkiego po trochu, najbardziej chyba szczęścia, bo przecież doszliśmy do finału Pucharu Polski. Skład był super, a pewnie, gdyby losy Korony potoczyłyby się inaczej, w klubie zostałby pan Klicki jego ambicje zostałyby zaspokojone. Cóż, w życiu nic się nie da przewidzieć, ale Kielce mogą się cieszyć, że ekstraklasa zadomowiła się tam na dobre. Olsztyn, gdzie mieszkam i pracuje w szkółce piłkarskiej może tylko pozazdrościć. Ludzie związani obecnie z Koroną muszą się zjednoczyć i nie dopuścić do spadku z elity. Ekstraklasa to wyjątkowa sprawa, a najbardziej się ją czuje, gdy się ją traci.
Ty miałeś udaną karierę?
Poznałem smak reprezentacji Polski, grałem w klubach zagranicznych, w różnych krajach, ale czy była udana? Jedne aspekty tak, inne nie, to temat na dłuższą rozmowę. Może porozmawiamy o tym w Kielcach w grudniu, bo zostałem zaproszony na trójki i przy okazji pojawię się na meczu Korona – Lechia. Będzie okazja do spotkania się ze znajomymi, pogrania w piłkę na hali, przypomnienia sobie kieleckich klimatów. W Koronie czułem się bardzo dobrze, podobał mi się stadion, otoczka wokół klubu, byli oddani kibice. Nie mam wątpliwości, że Kielce zasługują na piłkarską elitę.