Marek od Peggy Brown. Za dnia pan przedszkolanka, a po pracy Dżałówa rock'n'rollowiec
Kiedy inni mężczyźni pędzą pod krawatem do pracy, Marek "Dżałówa" Jałowiecki z Mysłowic zaczyna dzień od... zabawy w starego niedźwiedzia i kotka ciszka. Ale za to po powrocie do domu... bierze gitarę, pisze piosenki. Niektóre bardzo dobrze znacie.
Koncert rockowy w przedszkolu? To już nic zaskakującego. Pod warunkiem, że to Przedszkole nr 5 w Mysłowicach, gdzie wychowawcą jest muzyk, autor tekstów, pionier brytyjskiej muzyki gitarowej w Polsce, Marek "Dżałówa" Jałowiecki. To on napisał "Peggy Brown", którą teraz większość kojarzy z Myslovitz.
Występował na Off Festivalu, pisał teksty Tomkowi Makowieckiemu. I to właśnie za jego sprawą sala gimnastyczna placówki na jeden zimowy wieczór zamienia się w scenę koncertową mniej i bardziej znanych artystów muzyki alternatywnej.
Grali tu Myslovitz, Sztywny Pal Azji czy Penny Lane. Wszyscy za darmo i zawsze na jakiś konretny cel. Raz na leczenie chorej podopiecznej "piątki", innym na pulsoksymetr dla kliniki intensywnej terapii Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, a to znów na remont przedszkola i doposażenie placu zabaw.
Na początku byłem przerażony
Mysłowice, ul. Armii Krajowej 28, sala na drugim piętrze. Grupa "motylków", 4- i 5-latków w Przedszkolu nr 5 akurat ma czas na zabawę. - Słuchajcie, przyszła dzisiaj do nas pani, która jest dziennikarką - mówi do maluchów "Dżałowa". Tutaj bardziej znany jako "pan Marek".
- Pan Marek uczy nas nowych zabaw i piosenek świątecznych, jak "Przybieżeli do Betlejem" i nie tylko - opowiada Madzia Leszczyńska. - Ja kiedyś śpiewałam z nim "Konika na biegunach" - woła 4-letnia Ania.
"Dżałówa" przyznaje, że wychowawcą w przedszkolu został przez przypadek. - Pracowałem dziewięć lat z trudną młodzieżą i dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych w świetlicy profilaktyczno-wychowawczej na osiedlu Piasek w Mysłowicach. Kiedy zamknęli ją, miałem do wyboru wziąć odprawę i iść na zieloną trawkę, albo zdać się na wolę prezydenta miasta, który oddelegował mnie do pracy w przedszkolu właśnie - opowiada.
Pierwsza reakcja? - Nie ukrywam, byłem przerażony - mówi. Nie tym, jak sobie poradzi z utrzymaniem w ryzach ponad dwudziestoosobowej gromadki 4- i 5-latków, ale czy będzie w stanie przystosować się do sztywnych reguł i organizacji pracy w przedszkolu. - Ja z natury nie jestem zbyt zorganizowaną osobą - przyznaje. - Obawiałem się też reakcji rodziców - jak odbiorą mężczyznę w przedszkolu. W dzielnicy Piasek, gdzie znajdowała się świetlica, rodzice dzieci mnie lubili i szanowali, do dziś witają mnie na ulicy - wspomina.
Na szczęście obyło się bez ekscesów. - Okazało się, że to był problem jedynie w mojej głowie, rodzice od razu przeszli do porządku dziennego - zaznacza.
Od Off Festivalu do przedszkola
Satysfakcja? Jeśli ma się duszę artysty, trudno byłoby wytrzymać w pracy, która jej nie daje. Jałowieckiemu największą przynosiły zwłaszcza dwa pierwsze lata w "piątce". - Pracowałem wtedy z 6-latkami. Mogłem uczyć je pisać, czytać, liczyć - wspomina. - Jestem zwierzęciem, które lubi nauczyć czegoś konkretnego. Moi pierwsi wychowankowie wychodzili z przedszkola potrafiąc liczyć do dziesięciu i czytać proste zdania. Nauki w przedszkolach po reformie brakuje mi najbardziej. Dzieci też to lubiły i pewniej czuły się idąc już do szkoły z taką wiedzą - tłumaczy.
Pomysły na zabawy z dziećmi na zajęciach pan Marek czerpie z książek. Gra im też i śpiewa. Zostawił w przedszkolu nawet swoją pierwszą gitarę. - Ona bardzo interesuje dzieci - lubią ją dotykać, obserwować jak wychodzą z niej dźwięki - opowiada. - Dla mnie muzyka to pełna wolność. W muzyce nie muszę iść na żadne kompromisy. Może dlatego nie osiagnąłem w niej zbyt wiele... - zastanawia się.
Zespół Jałowieckiego, Generał Stilwell, powstał w 1986 roku. Założyli go Marek razem z Adamami - Pniokiem i Rodzikiem - trzech kolegów z liceum. Zaczęli od coverów, ale "Dżałówa" szybko sam wziął się za komponowanie i pisanie tekstów. - Szukałem czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy britpop. Już wtedy w radiowej "trójce" można było usłyszeć The Smiths, The Weather Prophets - wymienia. Do zespołu dołączył Marcin "Bango" Porczek z tamburynem i grzechotkami, Adama Pnioka na gitarze zastąpił szybko Janusz Szkoda. I praktycznie w tym składzie zespół gra do dzisiaj.
Na koncerty grupy do Młodzieżowego Domu Kultury w Mysłowicach w latach 80. i 90. przychodziły tłumy. A wśród nich byli nastoletni wówczas Artur Rojek czy Jacek i Wojtek "Lala" Kuderscy z Myslovitz.
- Znaliśmy na pamięć ich utwory, grywaliśmy je w domu - Jacek grał na gitarze, a ja waliłem pałkami po krzesłach - wspomina Wojtek.
Czekam na ten jeden hit
Generał Stilwell występował jeszcze do 1993 roku, aż słuch o nim na kilkanaście lat zaginął. Zespół reaktywował się w 2007 roku na występ na Off Festivalu. "Dżałówa" nie przestał pisać piosenek. Na dwóch pierwszych płytach Myslovitz znalazły się trzy jego utwory - "Przedtem", "Bunt szesnastolatki" i "Peggy Brown". - Miałem kilka złotych strzałów, ale wciąż czekam na ten jeden hit - mówi.
W 2010 roku zadzwonił do starych kolegów i znów zaczęli grać, aby w 2012, po 26 latach, wydać debiutancką płytę. Obecnie kończą pracę nad najnowszym materiałem, który będzie można usłyszeć 16 stycznia, wieczorem. W przedszkolu, rzecz jasna.
- To już siódmy "Koncert zimowy". Pamiętam, jak zacząłem tu pracować, to wyczułem atmosferę, że należałoby coś z siebie dać. A ponieważ nie mam zdolności plastycznych, pomyślałem, że wymyślę coś nowego. Coś, w czym się czuję swobodnie i na czym się znam - wspomina.
I tak na salę gimnastyczną w "piatce" zaczął zapraszać swoich znajomych muzyków. Dotąd w przedszkolu grali już m.in. Iowa Super Soccer, Penny Lane, Holy Blue&Sound Petersburg, Janek Samołyk, a nawet Myslovitz i Sztywny Pal Azji. Co roku występuje też "Dżałówa", ale w innej formie. Prezentował się już w projektach - Ladislav i Delons - solo, z gitarzystą Bartkiem Koźmińskim i z całym zespołem Generał Stilwell.
- Od razu się zgodziłam, wiedziałam, że to coś nowego, czego chyba nie było jeszcze w żadnym przedszkolu w Polsce - opowiada Małgorzata Słonina, dyrektorka "piątki". - Trochę obawiałam się, że nie poradzimy sobie logistycznie, kiedy gościliśmy Myslovitz czy Sztywny Pal Azji. Imprezę zabezpieczała straż miejska, przedszkole było pełne ludzi, ale sobie poradziliśmy - dodaje.
Na imprezę coroczną przychodzą rodzice z dziećmi, ale i po prostu fani muzyki alternatywnej. - Rok temu przyjechali do nas ludzie nawet z północnej Polski - wspomina pani Małgorzata. 16 stycznia o godz. 18 czeka nas kolejna porcja alternatywnego grania.
- Tym razem bez gwiazd, za to wystąpią trzy zespoły, których muzyka oscyluje wokół gitarowego grania, które nazwałbym underpop - zapowiada Jałowicki. To Glass Ballerina z Gliwic, The October Leaves z Rybnika i Generał Stilwell z Mysłowic, rzecz jasna.