Marek Piekarczyk chce dać synowi poczucie wyjątkowości
Jego pierwsze małżeństwo nie wypaliło. Żona zostawiła go dla innego, a on przypłacił to depresją. Za drugim razem poszło lepiej. Dziś jest szczęśliwym tatą jedenastoletniego Filipa.
Kiedy osiem lat temu otrzymał propozycję jurorowania w programie „The Voice Of Poland”, z miejsca ją odrzucił, uznając że nie pasowałoby to do jego wizerunku rockowego gwiazdora. Ale kiedy wyjaśniono mu, że będzie mógł wziąć pod swoje skrzydła młodych wokalistów i przygotować ich do rozpoczęcia profesjonalnej kariery, zgodził się. To była dobra decyzja – okazał się być profesjonalnym trenerem, ujmującym naturalnym ciepłem i niewymuszoną bezpretensjonalnością. Nic dziwnego, że tej jesieni po raz kolejny zasiadł w fotelu jurora popularnego talent-show.
- W programie przeżyłem naprawdę fajne chwile. Tam poznałem bardzo wielu wspaniałych ludzi – nie tylko nad wyraz utalentowanych uczestników, lecz także całą masę ludzi, którzy pracowali w kulisach, ludzi odpowiedzialnych za powstawanie „The Voice”. O nich często się nie wie, często zapomina. Fajni. Zdolni. Utalentowani i pracowici. Bez nich nie byłoby tego show. Cieszę się, że ich poznałem – podkreśla w serwisie Life And More.
Urodził się w Poznaniu, ale jako syn oficera Wojska Polskiego przeprowadzał się rodzicami z miasta do miasta. Ostatecznie wychowywał się w podkrakowskiej Bochni. Ojciec trzymał w domu wojskowy dryl, Marek z bratem szybko jednak zaczęli wymykać się spod jego kontroli.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień