Wycinane drzewa - zdrowe i dorodne - budzą żywe emocje. Tym razem jednak chodzi o drzewo, które powinno trafić pod topór.
Od kilku miesięcy w Koszalinie znikają drzewa - zmiana przepisów pozwoliła prywatnym właścicielom wycinać je bez zezwolenia. Znikają też drzewa „miejskie”.
Dla wielu naszych Czytelników to powód do smutku, szczególnie gdy drzewa są zdrowe. W tym przypadku, z którym zgłosił się do nas Czytelnik, wątpliwości nie ma - drzewo zdrowe nie jest.
Jupi Podlaszewski, który w Koszalinie przy ulicy Obrońców Tobruku prowadzi szkołę językową, w lipcu ubiegłego roku wystąpił do koszalińskiej zieleni z wnioskiem o usunięcie kasztanowca, który stoi w pasie drogowym, tuż przed jego szkołą. Drzewo już rok temu było w stanie fatalnym. Podczas wizji lokalnej zapadła decyzja, że należy je usunąć.
Decyzję pozytywnie zaopiniowała Rada ds. Ochrony Środowiska ze Szczecina. Niedługo minie rok, a drzewo stoi. Dziś już - jak podejrzewa Jupi Podlaszewski - całkiem martwe.
Opisuje: - Martwe drzewo pozbawione listowia, niszczone najpierw przez szrotówka kasztanowcowiaczka, a następnie hubę ogniową, lakownicę spłaszczoną i żagwie. Huba, czy lakownice to grzyby atakujące najczęściej właśnie osłabione drzewa. Powodują zgniliznę drewna i w efekcie obumarcie całej rośliny.
Zdaniem naszego Czytelnika trudno wytłumaczyć opieszałość służb, szczególnie w sytuacji gdy wyschnięte konary mogą być potencjalnie niebezpieczne - zarówno dla przechodniów jak i dla mienia - na przykład parkujących przed szkołą samochodów. Jupi Podlaszewski zachowanie służb nazywa „niefrasobliwym kuszeniem losu”.
Co na to służby? Czytelnik przekazał do Zarządu Dróg Miejskich i Zieleni pismo „rocznicowe”.
Grzegorz Śliżewski w imieniu zieleni miejskiej wyjaśnia: - Nie zapomnieliśmy o kasztanie przy ulicy Obrońców Tobruku. Z powodu sezonu lęgowego ptaków wycinki drzew są wstrzymane do jesieni. Jesienią pracownicy zajmą się drzewem - deklaruje na naszych łamach.