Masz auto i namiot, to możesz zwiedzać
Trzy tygodnie eskapady po Bałkanach, 5,5 tys. km przez 11 krajów i głowa pełna wrażeń. Pani Magda z Gorzowa mówi, że każdy może podróżować.
- To nie koszty podróży nas ograniczają. My sami tworzymy sobie bariery. Ludzie częściej szukają wymówek zamiast rozwiązań - mówi 24-letnia Magda Bereźnicka, gorzowianka, która dziś mieszka w Austrii. Przekonuje, że grubość portfela wcale nie jest przeszkodą w zwiedzaniu świata.
Pomysł na jej ostatnią podróż po Bałkanach narodził się przypadkowo. - Kupiłam mapę - zdrapkę - śmieje się podróżniczka. Tłumaczy, że na wielkiej planszy można było "zdrapać", czyli odsłonić różne miejsca. Wybrała Bałkany i postanowiła, że na mapie sprawy nie skończy. Wszystko działo się w austriackim Grazu, bo tam pani Magda mieszka z chłopakiem Rene Kramerem. Tak się składa, że oboje są obieżyświatami i nie mogą usiedzieć w jednym miejscu. - Więc decyzja była natychmiastowa: jedziemy - opowiada pani Magda.
Niejeden by pomyślał: zaraz, ale za co? Podróż to przecież koszty. Ale nie nasza polsko - austriacka para. - Miesiąc pracowaliśmy i zarobiliśmy na paliwo. Auto dobrze przygotowaliśmy i w drogę - mówi pani Magda, wciąż jeszcze pod
wrażeniem tego, co zobaczyła.
Podróżnicy wzięli jeszcze zapas suchego prowiantu, makarony, ryż, puszki z warzywami i ruszyli... Pierwsze na ich liście były Włochy, a następnie Słowenia. No i przyszedł czas na Chorwację. Tam też był pierwszy nocleg, w miejscowości Pula. Ale z tym nie było najmniejszego problemu. Bo przecież podróżnicy mieli auto i namiot. Zatrzymali się w okolicy campingów.
- Później trzymaliśmy się wybrzeża ze względu na dostęp do Adriatyku. Fantastyczne widoki i dzikie plaże - mówi Bereźnicka. Założenie było takie, żeby nie tracić zbyt dużo czasu na jazdę autem. Dlatego też z reguły przejazdy trwały 1-2 godziny, czasami trochę dłużej. - Staraliśmy się zatrzymywać prawie codziennie w innym miejscu. Ale gdy miejsce nam się spodobało, to zatrzymywaliśmy się na kilka dni. Przykładowo w Macedonii - wyjaśnia Bereźnicka.
Zaliczając kolejne etapy wycieczki, para prawie zawsze miała na szlaku stolicę kraju, przez który akurat przejeżdżała. Ale nie stolice były „na celowniku”.
- Staraliśmy się zawsze unikać miejsc, gdzie było dużo turystów. Oboje cenimy sobie swobodę. Kompletnie puste, rajskie plaże to coś, czego nie zapewniają nawet pięcio- gwiazdkowe hotele - zaznacza Magda Bereźnicka.
Staraliśmy się zawsze unikać miejsc, gdzie było dużo turystów
Największe wrażenie na naszych wycieczkowiczach wywarła Rumunia. - Niedoceniany, piękny kraj. Fantastyczni i pomocni ludzie i niesamowite góry Karpaty. No i jedzenie! Tych gulaszy to nie zapomnę do końca życia - z uśmiechem mówi podróżniczka.
Zdarzały się też momenty nieco mniej przyjemne. Na szczęście sporadycznie. Takie sytuacje miały miejsce w Albanii. Ale to nie ludzie byli ich przyczyną, tylko.... - Dzikie psy. Było ich mnóstwo. W miastach biegały całe hordy. To nie było fajne i trzeba było na nie uważać - wspomina pani Magda. Po nieprzyjaznych czworonogach przyszła jeszcze jedna niespodzianka. - Zepsuła nam się nawigacja. Stanęliśmy na środku drogi i nie wiedzieliśmy, w którą stronę się kierować - mówi pani Magda. Było po zmierzchu, w górach, na trasie do Tirany, stolicy. Na szczęście z pomocą przyszli Albańczycy, z którymi podróżnicy dogadywali się bardziej po polsku niż angielsku.
- Jestem z Gorzowa i chciałam gorzowianom pokazać, że spełnianie marzeń to kwestia dobrej organizacji i obniżenia kosztów. Na przykład takiej wyprawy życia - mówi pani Magda i poleca podróżowanie.