
- Ja też cię kocham - wykrztusił Witold do Jana, choć od wielu dni nic już nie mówił.
- Całe życie przynosił kolejne tomiki wierszy, pokazywał, „zobacz, mówił”. A ja, jak to młody gnojek, „dobra, tato, fajne, to ja lecę” - wspomina Jan.
Jakieś 20, może 25 lat później przyśniło się Janowi, że wiersze Witolda wystukuje maszyna do pisania. Potem litery spadają na głowy, gitary, klawisze, akordeon, perkusję. Zaraz z rana, żeby sen się nie rozpłynął, Jan zadzwonił do Marka: „Słuchaj, mam pomysł”.
- Całe życie był zasadniczy - mówi o ojcu Jan. W domu Witold był skryty, zamknięty w sobie. Twardo stąpał po ziemi. Jan innego ojca nie znał. Poznał dopiero w czerwcu, może lipcu zeszłego roku.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień