Matematyczka dopięła swego. Krzyż jednak zniknie ze szkoły

Czytaj dalej
Fot. Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow

Matematyczka dopięła swego. Krzyż jednak zniknie ze szkoły

Radosław Dimitrow

Trwający przez trzy lata spór, który toczy nauczycielka z dyrekcją szkoły, wzbudza ogromne emocje. Sąd uznał, że kobieta miała prawo zdjąć krzyż ze ściany, bo godzi to w jej światopogląd jako ateistki. Dyrekcja szkoły zastanawia się nad odwołaniem od wyroku.

Sprawą krzyża z Krapkowic w Opolskiem w ciągu trzech lat zajmowali się już radni, burmistrz, kuratorium, wojewoda i prokuratura. Każda z tych instytucji miała odpowiedzieć na podstawowe pytanie: „Czy krzyż może wisieć w szkole, skoro część osób się na to nie zgadza?”. Instytucje asekuracyjnie stwierdziły, że nie są uprawnione do rozstrzygania takiego sporu.

Wszystko zaczęło się w 2013 roku. Do Zespołu Szkół Sportowych nr 1 miał przyjechać biskup, więc uczący tu religii ksiądz tuż przed zapowiedzianą wizytą powiesił krzyż na ścianie w pokoju nauczycielskim. Ta decyzja była konsultowana tylko z tymi pedagogami, co do których była pewność, że nie będą protestowali. O zdanie nie zapytano natomiast Grażyny Juszczyk i kilku innych nauczycielek, które są osobami niewierzącymi.

Krzyż kojarzy mi się z okrucieństwem, cierpieniem, przemocą - mówi Grażyna Juszczyk

Krzyż wisiał na ścianie niedługo. Gdy w pokoju akurat nikogo nie było, pani Grażyna weszła na krzesło, zdjęła go, położyła na szafę i o sprawie zapomniała. Przez kolejnych kilka tygodni nikt nie miał o to pretensji - do czasu, aż jedna z nauczycielek zauważyła jego brak i powiadomiła o tym fakcie dyrekcję. Grażyna Juszczyk wspomina, że wtedy zaczęła się prawdziwa burza.

5 tys. zł odszkodowania

Ówczesna dyrektor szkoły, Teresa Wichary, zwołała radę pedagogiczną. Najpierw dyrektorka wygłosiła przemówienie na temat wartości chrześcijańskich, a potem zrugała matematyczkę. Pani Grażyna usłyszała m.in., że skoro to ona odpowiada za zniknięcie krzyża, to być może jest także odpowiedzialna za inne kradzieże, które zdarzały się w szkole.

Koleżanki po fachu zaczęły otwarcie krytykować nauczycielkę, a dyrektorka przyzwalała na niewybredne komentarze. Sama udzieliła także Grażynie Juszczyk pisemnego upomnienia, które jednak musiała później cofnąć, bo miało ono braki formalne.

Grażyna Juszczyk przyznaje dzisiaj, że zdjęła krzyż, bo wywołuje u niej złe skojarzenia.

- Kojarzy mi się z okrucieństwem, cierpieniem, przemocą, śmiercią i cmentarzem - tłumaczy Juszczyk. - Najgorsze jest to, że gdy zdecydowałam się go zdjąć, to przez kilka miesięcy musiałam wysłuchiwać, że ja nie rozumiem znaczenia krzyża. Niektórzy mówili mi nawet, że jako osoba niewierząca nie mam żadnej moralności.

Juszczyk uważa, że skoro państwo ma świecki charakter, to szkoły także powinny takie pozostać.

Podkreśla, że sprawa nie miałaby swojego finału w sądzie, gdyby miejscy radni z komisji rewizyjnej rzetelnie podeszli do sprawy.

Burmistrz: Będę rekomendował, aby uznać wyrok sądu i zakończyć ten spór

- Wyjaśniali, czy dochodziło do dyskryminacji w szkole, w sposób kuriozalny - przekonuje Juszczyk. - Pytali pracowników szkoły, czy widzieli, by Teresa Wichary dyskryminowała kogoś na tle religijnym. Pytania były zadawane na imiennych ankietach, więc było z góry wiadome, że zdecydowana większość nauczycielek nie będzie świadczyć przeciwko swojemu pracodawcy.

Radni pracowali nad sprawą łącznie na dziewięciu komisjach. Po trzech miesiącach prac orzekli, że dyrektorka nie złamała prawa, dyskutując o krzyżu na radzie pedagogicznej.

Do zupełnie innych wniosków doszedł natomiast Sąd Okręgowy w Opolu, który zbadał sprawę. Potwierdził, że Grażyna Juszczyk była dyskryminowana w pracy, dlatego nakazał szkole wypłacić jej odszkodowanie w wysokości 5 tys. złotych, a także zobowiązał dyrekcję do zamieszczenia przeprosin na łamach lokalnej prasy.

Diecezja jest zdumiona

Sąd zauważył przede wszystkim, że Teresa Wichary zarzuciła nauczycielce zdjęcie krzyża bez konsultacji, tymczasem sama dopuściła do jego zawieszenia, nie pytając nikogo. Wskazał, że dyrektorka ponosi odpowiedzialność za to, że nie reagowała, gdy inne nauczycielki dokuczały i obrażały matematyczkę, a także za budowanie atmosfery grozy wokół niej oraz pomawianie jej o kradzieże.

Sąd uznał też, że większość nie może wywierać presji religijnej na osoby, których poglądy pozostają w mniejszości.

Szkole od wyroku sądu przysługuje odwołanie. To decyzja, która należy do dyrektora. Teresa Wichary nie kieruje już szkołą, bo 1 września 2015 roku odeszła na emeryturę. Schedę po niej przejął Mariusz Znamiec, jej wcześniejszy zastępca. Obecny dyrektor bardzo ostrożnie wypowiada się w tej sprawie.

- Nasi prawnicy wystąpili do sądu o przesłanie pisemnego uzasadnienia wyroku. Będziemy rozważać, co dalej zrobić - tłumaczy.

Burmistrz Andrzej Kasiura mówi, że nie zamierza naciskać ani ingerować w to, jak powinien teraz zachować się dyrektor szkoły. Chociaż swoje zdanie ma wyrobione.

- Będę rekomendował, żeby uznać wyrok sądu i zakończyć cały ten niepotrzebny spór - mówi Kasiura. - Ani szkole, ani gminie Krapkowice niepotrzebna jest taka reklama. Uważam, że sprawy zaszły zdecydowanie za daleko.

W diecezji opolskiej taki obrót sprawy przyjęto ze zdumieniem.

- Smutne jest to, że po latach walki z krzyżem w czasach komunizmu pojawiają się organizacje i osoby, które znów tę walkę podejmują - mówi ks. Joachim Kobienia. - Krzyż to przede wszystkim symbol miłości i dobra Boga. Jest ważny dla osób wierzących. W przypadku tej szkoły większość nauczycieli była za tym, żeby krzyż znajdował się w pokoju. Szkoda, że pojedyncze jednostki nie chcą tego uszanować. Przykre jest w ogóle to, że krzyż stał się zarzewiem konfliktu.

Radosław Dimitrow

Jako dziennikarz „Nowej Trybuny Opolskiej” i portalu nto.pl staram się być wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Zajmuję się sprawami, które są istotne dla mieszkańców. Relacjonowałem już m.in. przejście tornada, powódź, liczne procesy sądowe, a także ujawniałem informacje niewygodne dla władz: przypadki mobbingu i nieprawidłowości w pracy urzędów. Uważam, że praca dziennikarza polega nie tylko na opisywaniu, ale także naprawianiu rzeczywistości, dlatego przy okazji klęsk żywiołowych niosłem pomoc poszkodowanym, a podczas epidemii koronawirusa organizowałem wsparcie dla służby medycznej.

Na co dzień szczególnie bliskie są mi sprawy mieszkańców powiatów strzeleckiego i krapkowickiego. Jeśli jest coś, o czym powinienem widzieć, to dzwoń lub pisz.

Moją pasją jest filmowanie. Od 2017 r. pełnię w redakcji funkcję wydawcy wideo oraz kieruję pracą studia nto tv, które działa w Opolu. Jestem twórcą programów telewizyjnych i dokumentalnych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.