Mateusz Prendota: Walczymy o pierwszą własną siedzibę dla Filharmonii
- Nasza instytucja nie jest w stanie rozwijać się dalej bez nowego budynku - mówi nam Mateusz Prendota. Z dyrektorem Filharmonii Krakowskiej rozmawiamy o tym, gdzie może powstać Filharmonia i dlaczego jej budowa to kwestia kluczowa dla instytucji.
Kilka tygodni temu przerwał Pan trwający w Filharmonii koncert, by poruszyć temat własnej siedziby dla instytucji. To dosyć nietypowe zdarzenie.
Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie jest to naturalna forma i miejsce, by dokonywać takich ekspiacji, ale postanowiłem podjąć ryzyko, by zweryfikować krążące nie tylko w Krakowie informacje dotyczące powstającej w Cichym Kąciku inwestycji jako siedziby m.in Filharmonii. Centrum Muzyki będzie siedzibą krakowskich orkiestr kameralnych Sinfonietty Cracovii i Capelli Cracoviensis. My swojej siedziby nigdy nie mieliśmy i nadal nie mamy. Jesteśmy jedynym małopolskim zespołem etatowym zobligowanym do grania największych form oratoryjnych i symfonicznych, wymagających 90-osobowej orkiestry i przynajmniej 70-osobowego chóru. Podczas rzeczonego koncertu z okazji 10. rocznicy śmierci Wojciecha Kilara na estradzie również pojawił się ogromny skład wykonawczy, chcieliśmy, by publiczność uzmysłowiła sobie fakt, że trudno tyle osób pomieścić na naszej scenie.
Początek pana dyrektury zbiegł się z powrotem Filharmonii Krakowskiej do wyremontowanego budynku. My zyskaliśmy większy komfort podczas koncertów. Jakie korzyści dla muzyków przyniosła ta modernizacja?
Podobnie. Na pewno jest lepsza akustyka, została też wymieniona technika sceny.
Czyli zmiany kosmetyczne?
Poniekąd. Remont przeszła wówczas tylko główna sala koncertowa i dobudowane zostało małe foyer. Problem jednak tkwi w tym, że ten budynek zwyczajnie nie jest w stanie nas już pomieścić – na to nie poradzi żaden remont. Mamy ogromny kłopot z pomieszczeniem nie tylko artystów, ale i zespołu administracji, który przy tak rozbudowanej działalności kulturalnej, jaką obecnie prowadzimy, jest niezbędny i wciąż zbyt mały. Nie mówiąc już o tym, że nie mamy czasem gdzie organizować prób.
Filharmonia walczy o swój budynek od lat 60., może wszyscy już przywykli do tego stanu?
Nowa siedziba to najważniejszy z pięciu kluczowych filarów mojej dyrektury. Naturalna konsekwencja wszystkich podejmowanych działań artystycznych, poziomu wykonawczego i rosnącej liczby słuchaczy. Nasza instytucja nie jest w stanie rozwijać się dalej bez nowego budynku. Musimy go wywalczyć razem ze społecznością melomanów skupionych wokół Filharmonii. To miejsce jest autentycznym centrum życia muzycznego Krakowa i Małopolski. Niezręcznie jest mi mówić o poziomie artystycznym zespołu, powiem więc, że świadczą o nim wypełnione sale na wszystkich naszych koncertach. To się przekłada na wpływ z biletów – 2023 rok był pod tym względem rekordowy w całej historii Filharmonii Krakowskiej. Odwiedziło nas blisko 200 tys. osób, z czego połowa to publiczność na koncertach, druga połowa to uczestnicy naszych programów edukacyjnych.
To oznacza też, że reperkusje pandemii instytucja ma już za sobą.
Cieszę się, że tak szybko i wiem też, że to efekt coraz wyższego poziomu artystycznego naszej instytucji. Szczególnie budujące są opinie melomanów, którzy po latach wracają do stałego uczestnictwa w naszych koncertach.
Wspomniał pan o części administracyjnej, która się nie mieści – melomani tego na co dzień nie widzą, mogą natomiast zauważyć, że kiedy na estradzie pojawia się orkiestra w pełnym składzie, wówczas ma za mało miejsca na scenie - tak jak to miało miejsce podczas wspomnianego koncertu.
We właściwym składzie – chciałbym to podkreślić – w ten sposób powinna wyglądać przeważająca część naszych koncertów, kiedy wykonywane są wielkie, XIX-wieczne i współczesne utwory symfoniczne czy oratoryjne.
Jak więc warunki wpływają na układanie programu?
Nie wpływają, ponieważ naszą misją jest wykonawstwo takiego właśnie repertuaru. Po remoncie scena się polepszyła, ale nowe rozwiązania zmniejszyły ją pod kątem ustawienia pełnego składu muzyków, dlatego dostawiamy podesty dla pierwszych pulpitów kwintetu. Dwa pierwsze rzędy widowni niemal przez cały sezon pozostają usunięte, ale inaczej nie da się tego problemu rozwiązać.
Są utwory, z których musi pan zrezygnować?
Odpowiem przewrotnie. Są utwory, których na tej scenie bez żadnych jej modyfikacji nie jesteśmy w stanie zagrać. Ale robię wszystko, żeby z nich nie rezygnować. By zagrać „War Requiem” Brittena musielibyśmy, zlikwidować przynajmniej sześć rzędów, aby pomieścić drugą orkiestrę, bandę i pozostałe dodatkowe instrumenty. I jesteśmy w stanie to zrobić – kosztem publiczności, dlatego pomyśleliśmy o innym rozwiązaniu zastępczym.
A to ciekawe. Czy może pan rozwinąć kwestię rozwiązania zastępczego?
Mimo tego, iż nie dysponujemy odpowiednią przestrzenią, to moim zdaniem w mieście jest sala, której pierwotnym przeznaczeniem były koncerty – mam na myśli salę im. Krzysztofa Pendereckiego w Centrum Kongresowym ICE. To jest mój plan B.
Kiedy i na co zaprosi pan tam publiczność?
W jubileuszowym sezonie 2024/2025 zagramy tam cztery koncerty z wielkimi formami oratoryjnymi i symfonicznymi. Patronem sali jest Krzysztof Penderecki, więc nie możemy zacząć inaczej, jak od jego kompozycji – 2 listopada wykonamy „Siedem bram Jerozolimy” pod dyrekcją Macieja Tworka. Do udziału w koncercie zaproszeni zostali: Olga Pasiecznik, Karolina Sikora, Anna Lubańska, Rafał Bartmiński oraz Łukasz Konieczny. Narratorem będzie Sławomir Holland. To jedno z moich ulubionych dzieł Profesora, bardzo się cieszę, że właśnie ono rozpocznie naszą współpracę z tym miejscem. Kolejny koncert odbędzie się 1 lutego i przypomnimy wówczas program pierwszego koncertu, jaki Filharmonia Krakowska wykonała po wojnie, 3 lutego 1945 roku. Będą to „Odwieczne pieśni” Mieczysława Karłowicza, Koncert fortepianowy f-moll Chopina oraz Symfonia „Patetyczna” Piotra Czajkowskiego. Koncert poprowadzi trzech dyrygentów: nasz dyrektor artystyczny Alexander Humala, wybitny dyrygent związany z naszą instytucją – Jerzy Maksymiuk oraz dyrygent honorowy instytucji, Antoni Wit, kolejny z wielkich naszych czasów. Na trzeci koncert zaprosimy, kończąc jubileuszowy 80-ty sezon, w czerwcu 2025 roku. Zabrzmi wtedy niezwykle rzadko wykonywana w Krakowie ale i w Polsce, wymagająca największego możliwego aparatu wykonawczego „Symfonia Tysiąca” Mahlera na dwa chóry, chór dziecięcy i potężną orkiestrę symfoniczną.
Melomani się ucieszą. Wiem, że tęsknią za Mahlerem w Krakowie.
Nas do takiego repertuaru nie trzeba przekonywać, to jest powinność artystyczna Filharmonii. Pozwala nam na to potężny aparat wykonawczy, jakim dysponujemy – brakuje nam jedynie miejsca na jego wykonanie.
Przyjmijmy, że Filharmonia wreszcie będzie miała swoją siedzibę, jednak trzeba będzie na ten moment poczekać kilka lat. Jak pan widzi funkcjonowanie instytucji do tej pory?
Walczymy o pierwszą własną siedzibę i jest to absolutnie nasz priorytet. Filharmonia Krakowska nigdy takiej nie miała. Budynek, w którym się mieści, należy do kurii krakowskiej, której jestem ogromnie wdzięczny za symboliczny czynsz, jaki płacimy, ponieważ przy takim metrażu nie bylibyśmy w stanie płacić cen rynkowych. Ponadto gramy dużo w regionie, mowa o kilkudziesięciu koncertach w ramach współpracy z instytucjami w Małopolsce – taka działalność również wynika z naszej misji. We wrześniu planujemy podpisanie listu intencyjnego z kolejnymi dziesięcioma ośrodkami, w mniejszych miejscowościach, gdzie grać będziemy koncerty symfoniczne, kameralne i skierowane do dzieci.
Jeśli chodzi o miejsce na tę pierwszą siedzibę, to był już dosyć realny plan budowy wspólnego centrum dla wszystkich krakowskich instytucji muzycznych w Grzegórzkach – on się nie powiódł. W Cichym Kąciku powstaje Centrum Muzyki, pierwszy koncert ma się odbyć pod koniec 2025 roku, ale tam Filharmonia nie będzie grała.
Złożyliśmy propozycję grania jednego koncertu oratoryjnego lub symfonicznego w miesiącu także w Centrum Muzyki. Nie możemy zaprzepaścić żadnej szansy. Zresztą od dwóch lat my też gościmy Sinfoniettę Cracovię i Capellę Cracoviensis w ramach projektu Muzyczne Mosty, zatem tego rodzaju występy nie są niczym niezwykłym. Ale Centrum Muzyki w Cichym Kąciku to nie będzie nasza siedziba.
Jest jednak realna szansa na własną siedzibę.
Udało się – dzięki życzliwości Zarządu Województwa oraz ogromnemu zrozumieniu wszystkich klubów zasiadających w Sejmiku Województwa – podjąć działania, by budynek powstał na działce przy Rondzie Grzegórzeckim. Miało tam powstać Nowe Centrum Administracyjne. Ten grunt składa się z kilku części, które w ten lub inny sposób należą do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego. Obecnie trwają prace nad znalezieniem optymalnego sposobu formalno-prawnego mającego wyłonić operatora, tak żeby można było otworzyć konkurs na projekt architektoniczny gmachu Filharmonii.
Na ile procent to tam będzie Filharmonia Krakowska?
Wierzę, że na sto procent. Choć rzeczywistość bywa nieprzewidywalna. To jest ostatnia lokalizacja, w której ten budynek może powstać. Najlepszym miejscem – to nie podlega żadnej wątpliwości – jest zakole Wisły i hotel Forum, ale ten teren jest poza naszym zasięgiem. Jeśli chodzi o reprezentatywną część miasta, bliskość Rynku Głównego, wielkość działki, komunikację, architektoniczny rys, w którym budynek Filharmonii połączony Ogrodem Botanicznym ze znajdującą się na Rondzie Mogilskim Operą zamykałby dzielnicę kultury i przemysłów kreatywnych Wesoła, to trudno sobie wyobrazić inne, dogodniejsze miejsce.
Melomani narzekają na tramwaje, które słychać w trakcie koncertów przy ul. Zwierzynieckiej. Rondo Grzegórzeckie to cały węzeł komunikacyjny.
Dziś technologia pozwala na budowę sal koncertowych przy autostradzie, jak to mam miejsce w przypadku NOSPR-u, bez żadnego wpływu na odbiór. Zresztą ta działka pozwala na stworzenie parku, który byłby też zielonym buforem. Jest też miejsce na parking, co równie ważne.
Skoro park i parking: architekci, których zaprosił pan na dyskusję o Filharmonii – Krzysztof Ingarden i Tomasz Konior – zwracali uwagę na fakt, że to właśnie teraz jest czas na rozmowę o tym, jakie funkcje powinien spełniać nowy budynek i jakie funkcjonalności powinien mieć. O jakiej filharmonii pan marzy?
O Filharmonii pełnej ludzi. Natomiast jeśli chodzi o sam budynek, pierwsza i podstawowa jego użyteczność to akustyka. Przy okazji budowy katowickiej sali badania i analizy akustyczne trwały kilka lat. Druga kwestia to przeznaczenie. Popełniamy błąd myśląc, że tego rodzaju budynki mogą być jednocześnie salami koncertowymi i kongresowymi. Wielokrotnie występowałem w ICE, byłem też na widowni i uważam, że ta sala jest niezła i można tam wypracować dobre brzmienie. Ale Kraków – stolica kultury musi mieć salę pokroju NOSPR-u i musi ona być siedzibą Filharmonii Krakowskiej, która ma 95-osobową orkiestrę na etatach i 70-osobowy chór oratoryjny, a docelowo 80-osobowy i dwa zespoły dziecięce oraz chór społeczny.
W przyszłym roku Filharmonia Krakowska będzie obchodziła 80-lecie istnienia. Chciałby pan podarować jej w prezencie konkurs na projekt budynku.
Chciałbym, aby dokonała tego cała społeczność Krakowa i Małopolski, środowiska artystyczne i akademickie. Siebie uważam jedynie za wyraziciela opinii wszystkich związanych z Filharmonią: w tym dziesiątek tysięcy melomanów oraz zespołów artystycznych. Tak, życzyłbym sobie takiego obrotu spraw. Jestem zdeterminowany. Nasza instytucja przepełniona podczas koncertów widownią udowadnia, że nadszedł czas, by realnie podejść do tego problemu i ostatecznie go rozwiązać.
Co pan czuje będąc w NOSPR-ze?
Podziw z nutą melancholii. Nie czuję zazdrości. Chciałbym, żeby w każdym dużym mieście w Polsce była taka sala. Kraków jest jednym z dwóch dużych ośrodków w naszym kraju, który nie ma sali koncertowej. A przecież filharmonie, opery, teatry to instytucje, które zmieniają społeczeństwo. Młode pokolenia uczestniczące w wydarzeniach takich instytucji budują swoją wrażliwość. Człowiek wzrastający w bliskości do sztuki podejmuje w swoim dojrzałym życiu dużo bardziej przemyślane decyzje, jest bardziej ukierunkowany na piękno i dobro, przez co żyjemy w lepszym świecie.
Mam wrażenie, że kultura wysoka stoi dziś na przegranej pozycji.
Nigdy się z tym nie zgodzę. Ludzie potrzebują piękna, które pozwoli im oderwać się od tego, co w życiu trudne. Moim zdaniem nigdzie nie są w stanie bardziej go doświadczyć, niż poprzez indywidualną kontemplację sztuki w najróżniejszych jej formach. Młody człowiek jest czystą kartą, zaprezentowanie mu Mozarta, Beethovena, orkiestry symfonicznej, chóru, to zaszczepienie wrażliwości i otwartości na piękno. Mogę służyć za przykład. W moim domu nie było zbyt wiele muzyki klasycznej, ale przez dziesięć lat śpiewałem w chórze katedralnym Pueri Cantores Tarnovienses, dzięki temu wiedziałem, że wykonywanie tego typu repertuaru jest obcowaniem z pięknem. Młody człowiek, który znajdzie się w takim świecie nie wybierze w przyszłości disco polo czy innej taniej rozrywki. Jestem o tym przekonany. W dzisiejszych czasach otwartym pozostaje pytanie o umiejętne podanie sztuki – w tym muzyki klasycznej, która na pierwszy rzut oka może wydawać się trudna.
Na co zatem zaprosi pan melomanów jeszcze w tym sezonie?
Przede wszystkim zachęcam do uczestnictwa w naszych koncertach abonamentowych. To właśnie piątkowo-sobotnie koncerty stanowią kręgosłup Filharmonii, a jesteśmy jedyną obok Filharmonii Narodowej instytucją, która gra koncerty w piątek i w sobotę – to również argument przeciwko twierdzeniu, że kultura wysoka stoi na straconej pozycji. Zapełniamy przecież salę podczas obydwu koncertów. W kwietniu będziemy gościć Martyna Brabbinsa i Urszulę Krygier, którzy wykonają m.in. „Planety” Holsta, zagrają ponadto laureatki Międzynarodowego Konkursu Duetów Fortepianowych „Duettissimo!” Maria Moliszewska i Rozalia Kierc – rzadko kiedy mamy okazję wysłuchać dwóch korespondujących ze sobą fortepianów z towarzyszeniem pełnej orkiestry symfonicznej. 26 i 27 kwietnia zaprosimy natomiast na koncert z okazji 20. rocznicy wstąpienia Polski do UE, w programie Górecki i Beethoven. W maju zapraszamy na Festiwal 4 Tradycji, a na zakończenie sezonu perła światowej literatury muzycznej – oratorium „Eliasz” Felixa Mendelssohna w znakomitej obsadzie w partiach solowych. Ale będą też koncerty jazzowe z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu, a w Dzień Kobiet koncert specjalny – Włodek Pawlik z zespołem i naszą orkiestrą wykona nagrodzony Grammy Award projekt "Night in Calisia" – polecam, to będzie kontynuacja otwarcia na nowe brzmienia.
Po wakacjach sezon jubileuszowy.
Na inaugurację sezonu przygotujemy „Święto wiosny” Igora Strawińskiego i balet „Harnasie” naszego patrona w wykonaniu Chóru i Orkiestry Filharmonii pod dyrekcją Alexandra Humali. Partię solową wykona Andrzej Lampert. To na początek – 20 i 21 września 2024 roku. Podczas całego sezonu będzie wiele wyjątkowych koncertów, ciekawych gości i wybitnych dzieł, które dadzą naszym melomanom poczucie, że to, co się dzieje w Filharmonii to absolutnie najwyższa muzyczna półka. Zapraszam na Zwierzyniecką 1 naszych stałych bywalców i tych, których jeszcze nie mieliśmy okazji gościć. I proszę trzymać za nas kciuki!