Matka ich zostawiła siedem lat temu, jednak miłość ojca im to wynagradza
Adam Leśniak samotnie wychowuje trzech synów. Dwóch cierpi na niedorozwój umysłowy. Mężczyzna musiał zrezygnować z pracy, żeby zająć się dziećmi. Żyją z zasiłku opiekuńczego.
Kwiaty w wazonie nieśmiało wychylają główki w kierunku słońca. Mieszkanie skromnie urządzone, ale wysprzątane na błysk, aż trudno uwierzyć, że w domu rządzi tylko „męska ręka”. 20-letni Mateusz z ciekawością przygląda się gościom. 25-letni Andrzej schował się pod kołdrą.
- On żyje w swoim świecie - uśmiecha się pan Adam. - Na początku było ciężko, teraz radzimy sobie, jak umiemy, dla mnie na pierwszym miejscu jest szczęście moich synów.
Żona odeszła 7 lat temu. Sąd pozbawił ją praw rodzicielskich. Nawet nie protestowała. Teraz przyjeżdża w odwiedziny kilka razy w miesiącu. Czasem są to wizyty dłuższe, czasem kilkunastominutowe.
- Byliśmy razem dwadzieścia lat i było dobrze, żona zajmowała się domem i dziećmi - wspomina Adam Leśniak. Nie ocenia swej byłej małżonki.
- Może opieka nad synami ją przerosła? - zastanawia się. - Ja zawsze lubiłem spędzać czas z chłopakami, bawić się z nimi. Z reguły to ojcowie odchodzą w takich sytuacjach, a u nas stało się inaczej - dodaje.
Takie dzieci powinny być utylizowane - usłyszał ojciec, gdy wiózł w wózku 25-letniego Andrzeja...
Pierwszy syn - 25-letni Andrzej wymaga nieustannej opieki. Nie mówi, słabo chodzi. Zdiagnozowano u niego cechy autystyczne, na przykład skłonność do napadowego śmiechu. Trzeba go nakarmić, ogolić, umyć, ubrać i założyć pampersa.
Andrzej jest po operacji refluksu, ma specjalną dietę, przyjmuje tylko zmiksowany pokarm i musi być pod stałą kontrolą lekarską.
Drugi syn - 20-letni Mateusz ma niedorozwój umysłowy. Uczęszcza do specjalnego ośrodka wychowawczego w Krakowie. Trzeci, najmłodszy syn - Szymon jest zdrowy.
-Wszystkiego jestem nauczony, sprzątania, gotowania, prasowania. Wyniosłem to z domu rodzinnego - wtrąca ojciec. - Domowe obowiązki mnie nie przeraziły - uśmiecha się.
Gorzej było pogodzić opiekę nad synami z pracą zawodową. Pan Adam pracował na trzy zmiany. Mimo pomocy babci, do synów trzeba było wynająć opiekunkę, która przychodziła na 10 godzin dziennie. Za opiekę nocną była wyższa stawka. Z początku jej pensja wynosiła 900 zł, potem 1200 zł. Po opłaceniu opiekunki rodzinie zostawało jakieś 500 zł na przeżycie. A tu trzeba było jeszcze opłacić rachunki, zrobić zakupy… - Do tego dochodził stres, cały czas się zastanawiałem, co w domu. Czy Andrzej jadł, czy jest przebrany, w końcu nie wytrzymałem tego dłużej psychicznie - zaznacza.
Z ciągłego stresu i napięcia samotny ojciec nabawił się głębokiej cukrzycy. Rok temu zrezygnował z pracy. Teraz utrzymują się z zasiłku opiekuńczego.
- To była dobra decyzja. Odkąd jestem w domu, mam wszystko pod kontrolą. Ja jestem spokojny, a synowie szczęśliwsi. Czasem obecność kogoś bliskiego, jest cenniejsza od pieniędzy.
Rodzina mieszka na czwartym piętrze. W bloku nie ma windy. Andrzej jest praktycznie uwięziony. Pan Adam ma chory kręgosłup i nie jest w stanie znosić dorosłego syna po schodach. Mieszkanie nie należy do pana Adama tylko do jego żony. Mężczyzna chciałby zamieszkać u mamy na wsi pod Limanową. Tylko drewniany domek wymaga gruntownego remontu, przystosowania do potrzeb niepełnosprawnych. Trzeba zrobić centralne ogrzewanie, łazienkę, kotłownię. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia... Chłopcy jeżdżą do babci na wakacje.
Mateusz to zawołany ogrodnik, uwielbia kwiaty i krzewy, potrafi cały dzień spędzić z babcią, buszując w ogródku. Plewi, kopie, pielęgnuje.
Sypialnię Andrzeja od podwórka dzieli tylko próg, dlatego chłopak prawie cały dzień siedzi na polu i wsłuchuje się w śpiew ptaków. Chłopcy są tam bardzo szczęśliwi.
„Takie dzieci powinny być od razu utylizowane” - usłyszał Adam Leśniak, gdy był na spacerze z Andrzejem. To powiedziała elegancka kobieta, zniesmaczona widokiem 25-letniego mężczyzny w wózku. Ojciec nie odpowiedział, bo i po co...
- Marzę, żeby moi synowie byli szczęśliwi. Będę się nimi opiekował, dopóki starczy mi sił.