Rozmowa z dr Małgorzatą Judą-Mieloch, nauczycielką i egzaminatorką, o egzaminach dojrzałości z języka polskiego, które w tym roku oparte będą o nową podstawę programową.
W tym roku licealiści po raz pierwszy zdają maturę z języka polskiego w oparciu o nową podstawę programową. Jak bardzo różni się ona od poprzedniej?
Różni się zasadniczo. Przede wszystkim wzrosła liczba lektur obowiązkowych, czyli tzw. kanon. Przedtem było ich około 13, a obecnie w całości uczniowie powinni przeczytać dwa razy tyle książek, nie mówiąc o tych, które muszą znać przynajmniej we fragmentach. Kolejna zmiana polega na tym, że materiał omawia się teraz w porządku historycznoliterackim, tak jak to było w szkole za moich czasów. Do niedawna można było jeszcze pomijać porządek chronologiczny i przedstawiać uczniom lektury według motywów, takich jak motyw miłości, motyw ojczyzny… Niektóre podręczniki właśnie taką metodę sugerowały. Trzecia zmiana polega na tym, że uczeń musi umieć interpretować utwory w rozmaitych kontekstach - biograficznym, historycznym, historyczno-literackim, kulturowym, filozoficznym. Wszystko to ma przełożenie na konstrukcję arkusza maturalnego z języka polskiego, a także na konstrukcję pytań na egzaminie ustnym.
Nauka w liceum trwa teraz cztery lata. Czyli uczniowie mają rok więcej na to, by poznać obowiązkowe lektury i przygotować się do egzaminu dojrzałości. Jak zostało to rozłożone w czasie?
[polecany]24345943[/polecany]
Obowiązuje zasada, że cały materiał, łącznie z literaturą drugiej wojny światowej, powinien być omówiony do końca trzeciej klasy. Na literaturę współczesną zostaje cała czwarta klasa.
Jakie współczesne utwory, których do tej pory nie było w programie, czytają według nowej podstawy programowej uczniowie?
Pojawiło się sporo nazwisk poetów, których twórczość dotychczas była słabo znana albo w ogóle nieznana. Dobrym przykładem jest tu Jan Polkowski czy Stanisław Baliński. Z kolei utwory prozatorskie reprezentuje na przykład „Profesor Andrews w Warszawie” Olgi Tokarczuk, „Górą Edek” Marka Nowakowskiego, „Katedra” Jacka Dukaja, no i „Madame” Antoniego Libery.
Jest pani autorką przypisów do „Madame”, wydanej niedawno przez Instytut Literatury w specjalnym opracowaniu dla uczniów i nauczycieli. W jaki sposób starała się pani młodym ludziom przybliżyć powieść Antoniego Libery?
Poprzednie wydania „Madame”, jakie ukazały się w wydawnictwie Znak, opatrzone były tylko tłumaczeniami francuskich zdań, które w dość dużej ilości występują w książce. W szkole potrzebnych jest więcej wyjaśnień związanych z odwołaniami kulturowymi, cytatami, kryptocytatami, parafrazami, żartami... Czasami są one trudne do rozszyfrowania nawet dla nauczycieli. Uczniom na pewno trzeba przybliżyć kontekst historyczny, bo dla dzisiejszej młodzieży lata 60. są tak samo odległe jak II wojna światowa czy bitwa pod Grunwaldem. Są oczywiście lektury, które można omawiać w zawieszeniu czasowym, ahistorycznie, ale w przypadku takich tekstów jak „Madame” to się nie uda. Panorama czarno-białego, a w zasadzie szarego PRL-u i kolorowego Zachodu, o którym marzy bohaterka, jest tutaj kluczowa.
Myślę, że podobnie jest w przypadku takich poetów jak Jan Polkowski czy Stanisław Baliński. Tu też chyba potrzebne jest historyczne uzasadnienie ich twórczości, osadzenie jej w kontekstach?
W szkole w ogóle jest problem z poezją. Trzeba się czasami wznosić na wyżyny metodyczne, by dotarła ona do uczniów. Przede wszystkim należy z uwagą dobierać teksty. Muszą one być na tyle celne, żeby młodzież mogła je zrozumieć. Jeśli chodzi o wiersze Polkowskiego, to uczniów nie przeraża jego język, gdyż nie stosuje on bardzo trudnych metafor. Jest jednak w jego utworach pewien rodzaj metafizyki, którą trzeba wyjaśnić, przybliżyć i jakoś zarekomendować dzisiejszym nastolatkom.
Czy monografie poświęcone współczesnym polskim autorom, wydawane przez Instytut Literatury, takie jak choćby „W cieniu marnego czasu. O twórczości Antoniego Libery” pani autorstwa, pomagają nauczycielom przygotować się do lekcji i wyjaśnić te skomplikowane dla młodzieży kwestie?
Na pewno. Wszystkie te monografie zbudowane są według podobnego klucza: życie pisarza, ogólna panorama twórczości i to co jest najcenniejsze dla nauczycieli - interpretacja utworów. W przypadku poezji są to szkolne interpretacje wierszy, w których unika się hermetycznego języka naukowego, humanistycznego żargonu. Są one z jednej strony głębokie, bo robione przez znawców, a z drugiej strony napisane czytelnym językiem szkolnej polonistyki. Dzięki temu mogą być bardzo pomocne nauczycielom. Poza tym są to przyjazne dwu-, trzystronicowe teksty, które można traktować jako wzorcowe omówienia utworów. Świetnie sprawdzają się podczas szkoleń, jakie prowadzę dla nauczycieli. Bardzo pomocna jest tu dla mnie na przykład monografia Doroty Heck „Topika, tren i tło. O poezji Wojciecha Wencla” czy Zbigniewa Chojnowskiego „Postacie kobiecości. O poezji Kazimiery Iłłakowiczówny”. Ale także inne: książki poświęcone twórczości Nowakowskiego, wspomnianego już Polkowskiego, a nawet już oswojonego przecież przez szkołę Miłosza, Herlinga-Grudzińskiego.
Jak te książki trafiają do nauczycieli?
Praktyka jest taka, że do każdej szkoły średniej Instytut Literatury wysyła bezpłatny tzw. pakiet, w skład którego wchodzi kwartalnik „Nowy Napis” oraz dołączone do niego monografie czy utwory literackie. Czy są one dostępne dla nauczycieli, zależy oczywiście od tego, jak wygląda w danej szkole obieg informacji. Są dobre szkoły, w których poloniści od razu wiedzą o pojawieniu się pakietu, ale zdarzają się też takie, w których publikacje trafiają prosto z sekretariatu do biblioteki. Nauczyciele dowiadują się dopiero ode mnie podczas szkoleń o istnieniu tyh monografii, gdyż wcześniej nie mieli pojęcia o ich istnieniu. Dlatego tak ważne jest, żeby spopularyzować te wydawnictwa, bo one naprawdę są bardzo pomocne podczas przygotowywania lekcji polskiego.
A czy zdarzają się takie sytuacje, że po te ukryte w bibliotekach monografie Instytutu Literatury sięgają uczniowie?
Tak, mogę o tym opowiedzieć na przykładzie napisanej przez mnie monografii Antoniego Libery. Choć może uczniowie sięgają po nią częściej niż po inne, bo „Madame” jest jedną z ich ulubionych lektur. Wielu z nich czyta tę powieść dla przyjemności, gdyż podoba się im opis ekscytującego romansu między uczniem i nauczycielką. Intrygująca fabuła porywa ich do tego stopnia, że później szukają książek poświęconych pisarzowi. Zresztą Antoni Libera wciąga do świata literatury nawet niewykwalifikowanych czytelników. Można się o tym przekonać, wchodząc na strony internetowych księgarń. Kiedy chcemy kupić „Madame”, pojawia się podpowiedź: „Czytelnicy, którzy kupili Madame, kupili także…”. Okazuje się, że zainteresowała ich też „Fedra” Jeana Racine’a, gdyż bohater powieści czyta ze swoją nauczycielką fragmenty tego dramatu i wybiera się na jego przedstawienie w Teatrze Polskim. Drugim wyszukiwanym w ten sposób tomem są „Gdańskie wspomnienia młodości” Joanny Schopenchauer, o których jest mowa przy okazji opowieści o biografii bohaterki, a konkretnie jej rodziców. A wracając do napisanej przeze mnie monografii „W cieniu marnego czasu”, znana jest ona uczniom jeszcze dzięki temu, iż jej fragmenty znalazły się w podręczniku do klasy IV wydanym przez Nową Erę. Dotyczą one analizy „Madame” jako przykładu gatunku powieści o dojrzewaniu, czyli tzw. bildungsroman.
Myśli pani, że młodzież zdająca w tym roku maturę poradzi sobie z utworami, które niedawno znalazły się w szkolnym programie?
- Z „Madame” sobie na pewno poradzi, bo ta książka ich urzeka, wciąga i to nie tylko jako lektura obowiązkowa. Nie wchodząc w szczegóły, mogę tylko powiedzieć, że „Madame” jest lekturą obowiązkową, ale na dwa lata wyciszoną jako obowiązkowa na maturze. To oznacza, że można się na nią jako na obowiązkową powoływać, ale arkusz nie będzie pytał o tę powieść. Inne teksty, takie jak opowiadania Tokarczuk czy Nowakowskiego, są z kolei krótkie i da się je przeczytać nawet na lekcji, a potem omówić, z czym wsparty monografiami nauczyciel na pewno nie będzie miał problemu. Gorzej może być z poezją, bo autorów w nowej podstawie programowej jest tu dość dużo. Ale poezja jest obecna na maturze jedynie w teście historycznoliterackim i jako komponent jednego z tematów wypracowania. Zawsze zatem tekst jest przywołany w arkuszu. Poezja nie wymaga więc jakiejś wiedzy pamięciowej, lecz po prostu umiejętności interpretowania.
Jakie ostatnie rady dałaby pani uczniom przed zbliżającym się egzaminem dojrzałości?
To egzamin z języka polskiego. Co mogę powiedzieć. Proszę czytać. Proszę opracować pytania jawne na egzamin ustny, bo one mobilizują do powtarzania lektur, także tych sięgających do starożytności. Ta lista, po ostatnim aneksowaniu, nie jest przerażająca, gdyż została zawężona do 110 pytań.