Mędrcy ze Wschodu przybywają z pokłonem. Odsłaniamy wszystkie tajemnice Trzech Królów
Magowie byli przedstawicielami ludów pogańskich, którzy przybyli do Jezusa, aby złożyć Mu pokłon. Ta historia miała pokazywać, że wszystkie narody (nie tylko żydowski) są wezwane do zbawienia - mówi dr Roman Zając, biblista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autor książki „Trzej królowie. Tajemnica Mędrców ze Wschodu”.
O trzech królach w Piśmie Świętym mamy tylko jedną wzmiankę. Ewangelista Mateusz opisuje, że gdy za panowania króla Heroda w Betlejem narodził się Jezus, ze Wschodu przybyli do Jerozolimy Mędrcy (lub Magowie), by złożyć mu pokłon. Prowadzeni przez gwiazdę odnaleźli Dzieciątko i Matkę, pokłonili się im i ofiarowali dary: złoto, kadzidło i mirrę. Co ewangelista chciał przekazać czytelnikom, umieszczając ten epizod? Jak można go interpretować?
To przede wszystkim wielkie przesłanie uniwersalizmu dzieła zbawczego Jezusa. Magowie nie należeli do narodu wybranego, jak pasterze, którzy jako pierwsi złożyli pokłon Nowonarodzonemu. Magowie byli przedstawicielami ludów pogańskich, którzy przybyli do Jezusa, aby złożyć Mu pokłon. Ta historia miała pokazywać, że wszystkie narody (nie tylko żydowski) są wezwane do zbawienia. Należy pamiętać, że Ewangelia Mateusza kończy się słowami „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię”. Magowie pojawiający się na początku jego Ewangelii stanowią antycypację tych wszystkich pogan, którzy uwierzyli w Jezusa w wyniku ewangelizacji narodów. Można powiedzieć, że są ich pierwocinami.
W oryginalnym greckim tekście Ewangelii czytamy o Magach ze Wschodu. Jakie były znaczenia słowa „mag” w czasie powstawania dzieła św. Mateusza?
Współcześnie słowo „mag” kojarzy się nam z jakimś czarodziejem albo nawet czarnoksiężnikiem. W literaturze fantasy spotykamy mnóstwo magów posługujących się magią. W czasach Jezusa słowo to też już było obarczone takim znaczeniem i odnoszono je między innymi do ludzi praktykujących czarnoksięstwo, oszustów i hochsztaplerów. W Dziejach Apostolskich znajdują się dwa fragmenty wspominające o „magach”, którzy są ukazani jako postacie negatywne. Chodzi o Szymona Maga (który popadł w konflikt z apostołami, ponieważ chciał kupić dary Ducha Świętego) oraz maga Elimasa, będącego przeciwnikiem św. Pawła. Jednak słowo „mag” w starożytności miało dużo więcej znaczeń. Pochodzi ono od indoeuropejskiego rdzenia Magh, które oznacza „mieć moc”. Herodot wspomina, że w Persji początkowo magami nazywano członków medyjskiego plemienia, potem kapłanów religii perskiej. Z czasem zaczęto w ten sposób określać także przedstawicieli innych religii, którzy zgłębiali prawdę i szukali jej między innymi w znakach na niebie. Tytułem tym obdarzano ludzi nauki, uczonych, studiujących prawa natury, także astrologów i astronomów. Wtedy granice między astrologią a astronomią były zresztą dość płynne. W źródłach historycznych znajdziemy też przykłady, gdy słowo „mag” odnoszono do filozofów. Dlatego właśnie w polskich przekładach Pisma Świętego Magowie, którzy odwiedzili Jezusa w Betlejem, nazwani są zazwyczaj Mędrcami. Dość powszechna interpretacja widzi ich jako adeptów mądrości oraz ludzi, którzy poszukiwali prawdy.
A od kiedy Magowie ze Wschodu zaczynają w źródłach występować jako królowie? Skąd wzięła się ta zmiana?
Jako pierwszy królami nazwał ich teolog Tertulian w III w., a w starożytnym syryjskim apokryfie zatytułowanym „Grota skarbów” są oni nazwani synami królewskimi. Źródłem przypisania im godności królewskiej była interpretacja słów Psalmu 72, 10-11: „Królowie Tarszisz i wysp przyniosą dary, królowie Szeby i Saby złożą daninę. I oddadzą mu pokłon wszyscy królowie, wszystkie narody będą mu służyły”. Natomiast prorok Izajasz w ten sposób opisuje nastanie czasów mesjańskich: „Powstań! Świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu (…). Zaleje cię mnogość wielbłądów - dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą z Saby, zaofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Pana” (Iz 60, 1-6). W Mateuszowym epizodzie o Magach ze Wschodu widziano wypełnienie tych starotestamentowych proroctw.
Trzej Królowie przybyli do Betlejem ze Wschodu. Czyli konkretnie skąd? Jakie propozycje ich pochodzenia tworzyli chrześcijańscy myśliciele, komentatorzy i naukowcy?
Tu należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie, czym był Wschód dla ludzi współczesnych ewangeliście Mateuszowi i mieszkających w Palestynie. Otóż w tamtych czasach przez Wschód rozumiano cały obszar rozciągający się po drugiej stronie rzeki Jordan - a więc Arabię, Babilonię i Persję. Te trzy hipotezy pojawiają się właśnie u ojców Kościoła. Święty Justyn i Tertulian wskazywali na Arabię, bo stamtąd eksportowano kadzidło i mirrę. Według Orygenesa i św. Augustyna ojczyzną Magów była Babilonia leżąca między Tygrysem i Eufratem, bo tam szczególnie rozwijała się astrologia i astronomia. Potem pojawiły się hipotezy, że każdy z Magów wyruszył z innej krainy i spotkali się po drodze. Wymieniano między innymi Indie, a w późniejszych czasach nawet Chiny oraz… Afrykę (choć ona akurat jest na południu).
W swojej książce pisze pan, że najbardziej prawdopodobna i oczywista lokalizacja kraju Magów to Persja. Dlaczego właśnie ona?
Chociażby dlatego, że najstarsze malowidła w rzymskich katakumbach przedstawiają Magów w strojach charakterystycznych dla Persów, między innymi w stożkowatej, czerwonej czapce z opadającym do przodu szpicem, nazywanej popularnie czapką frygijską. Przykładem może być też fronton bazyliki Konstantyna w Betlejem czy mozaika w bazylice Sant’Apollinare Nuovo w Rawennie. Pierwszym świadectwem perskiego pochodzenia biblijnych Mędrców jest wzmianka u Klemensa Aleksandryjskiego, który w „Kobiercach” pisał, że perscy magowie „dzięki swej sztuce profetycznej przewidzieli przyjście na świat Zbawiciela i pod przewodnictwem gwiazdy przybyli do ziemi judejskiej”. Za obywateli Persji uważali ich także Orygenes, Jan Chryzostom, Bazyli Wielki, Diodor z Tarsu, Eutymiusz, Teofil z Antiochii, Cyryl Aleksandryjski, Afrahat, Atanazy, Efrem Syryjczyk oraz poeci Juwenkus i Prudencjusz. Co ciekawe, w XIII w. Marco Polo w dziele „Opisanie świata” (będącym relacją z jego podróży na Daleki Wschód) wspomniał, że: „w Persji leży miasto Sawa (Saveh), skąd wyruszyli trzej Magowie, udając się w drogę, aby Jezusowi Chrystusowi, gdy urodził się w Betlejem, hołd złożyć”.
A co przemawia za hipotezą, że Trzej Królowie mogli być kapłanami zaratustriańskimi?
Greckim słowem magoi nazywano uczniów Zaratustry i kapłanów religii perskiej, co oczywiście nie rozstrzyga jeszcze, że to ich miał na myśli Mateusz. Niektórzy uważają jednak, że właśnie Zaratustrze należy przypisać proroczą zapowiedź narodzenia się w narodzie żydowskim króla, który wprowadzi pokój na świecie. To właśnie w zaratustrianizmie pojawia się idea oczekiwania na narodziny postaci noszącej tytuł Saoszjant (czyli „ten, który przyniesie dobro”). Miał to być wysłannik Ahura Mazdy, który pojawi się przed końcem świata, aby poprowadzić ludzkość do ostatniej, zwycięskiej bitwy z siłami zła - Angra Mainju. Ta wiara perskich kapłanów w cudownego Zbawiciela zesłanego przez Boga, współgra z żydowską nadzieją na przyjście Mesjasza i uprawdopodabnia wędrówkę perskich kapłanów do Judei.
Mało kto wie, że pierwotnie chrześcijańskie teksty i ikonografia pokazywały różną liczbę mędrców. Bywało ich czterech, sześciu, dwunastu, a nawet sześćdziesięciu…
To prawda. Ewangelia według św. Mateusza wspomina jedynie o Magach, bez podania ich liczby, więc późniejsi twórcy apokryfów (czyli tekstów zrodzonych z pobożności ludowej pierwotnego chrześcijaństwa) mogli swobodnie popuszczać wodze fantazji. Przy określaniu liczby Magów, którzy przybyli do Betlejem, kierowano się często symboliką. Mówiono o czterech przybyszach, którzy reprezentowali cztery strony świata, a więc całą ludzkość. Apokryfy wymieniały też dwunastu Magów, ponieważ było dwanaście pokoleń Izraela i uważano, że do Jezusa analogicznie przybyło dwunastu pogan.
Jak to się stało, że liczba Mędrców została zredukowana do trzech?
Nie użyłbym słowa „zredukowana”, bo to sugerowałoby, że początkowo istniał jakiś konsensus, że było ich więcej, tymczasem pogląd, że było ich trzech pojawił się równie wcześnie, jak opinia, że było ich czterech, sześciu lub dwunastu. Ta wersja utrwaliła się jednak najbardziej w naszej świadomości ze względu na liczbę przyniesionych darów. Łatwiej było wyobrazić sobie, że każdy z tych darów przyniósł inny Mędrzec. Poza tym liczba trzy zawiera bogatą symbolikę. Sztuka religijna widziała na przykład w przybyszach reprezentantów trzech etapów życia: młodości, wieku średniego i starości. Beda Czcigodny, uczony z przełomu VII i VIII w., przypisał ich dodatkowo do trzech kontynentów: Europy, Afryki i Azji, a więc uczynił przedstawicielami całego znanego świata (zasiedlonego przez potomków Jafeta, Chama i Sema).
Tradycja nadała Królom imiona Kacper, Melchior i Baltazar. Ale wcale nie było tak od początku. Władcy nosili w źródłach najrozmaitsze imiona.
Te imiona brzmią czasem w naszych uszach niesamowicie dziwacznie i trudno je wymówić. We fragmencie zaginionej apokryficznej Ewangelii Hebrajczyków z II w. Magowie zostali przedstawieni jako Malchus, Caspar i Fidizarda. W tradycji ormiańskiej spotykamy imiona Kagpha, Badadilma i Badadakharida, a także Larvandada, Gushnasapha i Hormisdasa. Według wspomnianego syryjskiego utworu „Grota skarbów” z VI-VII w. do Betlejem przybyli Hormizdad, Azregad i Perozdad. W etiopskiej tradycji pojawiają się Ator, Sater i Paratoras albo Hor, Karsudan i Basanater, zaś w greckiej Apellicon, Amerim i Serakin. Natomiast apokryficzna „Opowieść o Magach” twierdzi, że do Jezusa przybyło dwunastu Mędrców o imionach: Zaharuandad, Hormizd, Ausztazp, Arszak, Zaruand, Aricho, Artachsziszat, Asztanbozan, Mahruq, Achszirach, Natsardich i Merodach. Umberto Eco w powieści „Baudolino” (której jednym z wątków jest sprowadzenie relikwii Trzech Królów do Kolonii) zażartował, że ostatecznie wybrano wersję „Kacper, Melchior i Baltazar”, ponieważ była najłatwiejsza do zapamiętania i nie wymagała łamańców językowych. Notabene zapisywany na drzwiach skrót KMB nie jest zbyt poprawny, bo powinno się raczej zapisywać CMB. Nie są to bowiem pierwsze litery imion Mędrów, ale skrót łacińskiego błogosławieństwa „Christus Mansionem Benedicat”, czyli „Chrystus Domowi Błogosławi”.
Jaka była symbolika darów złożonych Dzieciątku przez królów: złota, kadzidła i mirry?
Ta symbolika jest bardzo bogata, ale najbardziej powszechna jest interpretacja, że złoto symbolizuje godność królewską Jezusa, kadzidło oznacza Jego boskość lub kapłaństwo. Mirrę rozumiano jako znak człowieczeństwa Chrystusa i Jego ludzkiej natury lub zapowiedź Jego męki i śmierci. Mirra była używana między innymi do balsamowania zwłok. Kiedy Jezus został ukrzyżowany Nikodem przyniósł mieszaninę mirry i aloesu na Jego pogrzeb. A zatem wskazywałaby ona na Jezusa jako Mesjasza, który umrze dla ludzkości. Symbolika przypisywana tym przedmiotom może oznaczać, że Mędrcy ze Wschodu uważali Jezusa za kogoś więcej niż ziemskiego władcę. Tu oczywiście rodzi się pytanie, skąd mogli zdobyć taką wiedzę. Wyjaśniano to w ten sposób, że byli potomkami uczniów proroka Balaama, który wygłosił proroctwo o Gwieździe z Jakuba. W apokryfach pojawiły się również wątki, że dary Mędrców pochodziły z Raju ziemskiego, z którego zabrał je Adam jako jedyną cząstkę Edenu, którą udało się ocalić. Istnieją legendy mówiące o zdeponowaniu tych darów w jaskini, następnie Magowie ze Wchodu mieli wejść w ich posiadanie. Kiedy poznali proroctwa dotyczące przyjścia na świat Zbawiciela i zobaczyli gwiazdę, wyruszyli, aby Mu je przekazać. Wszystko to było rzekomo zaplanowane przez Boga już u zarania dziejów.
Ciekawe jest, że Mateusz w swoim opisie wizyty królów w Betlejem nie wspomina o obecności św. Józefa? Z czego to mogło wynikać?
Jest to tym bardziej uderzające, że Józef odgrywa ważną rolę w Mateuszowej narracji o dzieciństwie Jezusa. O ile Ewangelista Łukasz opisuje przyjście na świat Jezusa bardziej z punktu widzenia Maryi, o tyle w Ewangelii Mateusza kluczową rolę odgrywa Józef. Na przykład to do niego przychodzi anioł we śnie, aby ostrzec świętą rodzinę przed zagrożeniem ze strony Heroda. Tymczasem w opisie samego momentu hołdu Magów, czytamy: „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon”. Józef został pominięty. Nie znaczy, że go tam w tej chwili nie było, ale Mateusz chciał bardziej wyeksponować symbolikę królewską, związaną z funkcją pełnioną przez matkę króla. Już pierwsi chrześcijanie w wersecie Psalmu: „Stoi królowa po twojej prawicy” (Ps 45, 10) widzieli Jezusa i Jego Matkę.
Królów do Betlejem prowadziła gwiazda. Jakie interpretacje tego zapisu pojawiły się w ciągu wieków?
Na przestrzeni wieków różni astronomowie szukali zjawiska astronomicznego, które mogłoby kryć się za wzmianką o gwieździe. Istnieją na ten temat liczne hipotezy i napisano mnóstwo książek. Proponowano identyfikację gwiazdy z kometą, wybuchem supernowej lub z koniunkcją planet. Takie rozważania są bardzo interesujące, ale moim zdaniem poszukiwanie na siłę naukowego wytłumaczenia nie jest wcale potrzebne. W Ewangelii czytamy, że gwiazda prowadziła Magów i zatrzymała się w Betlejem dokładnie nad miejscem, gdzie znajdowało się Dzieciątko Jezus. Dlatego w tradycji Kościoła pojawiła się także interpretacja gwiazdy jako zjawiska stworzonego specjalnie przez Boga, specjalnego cudu albo wręcz niebiańskiej istoty nadprzyrodzonej, czyli anioła. Jan Chryzostom uważał, że gwiazdę betlejemską należy rozpatrywać w takich kategoriach, w jakich interpretujemy słup ognia, który prowadził naród wybrany z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Apokryfy ormiańskie i syryjskie wprost mówią o tym, że gwiazda ta była aniołem, a jeden z hymnów Efrema Syryjczyka utożsamia ją nawet z Gabrielem, który zwiastował Maryi, że pocznie i porodzi Syna Bożego. Według innych apokryfów było to niezwykłe zjawisko, w którym ukazywały się sceny z życia Jezusa jak na ekranie projektora. Patrząc na gwiazdę, Mędrcy widzieli na przykład Dzieciątko, trzymające krzyż w ręku.
Co właściwie sprawiło, że ten ewangeliczny epizod zrobił tak wielką karierę? Trzej królowie stali się bohaterami opowieści, legend, książek, dzieł sztuki, filmów, a świat chrześcijański obchodzi ich święto.
To święto nosi oficjalną nazwę uroczystości Objawienia Pańskiego. Jest to jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich, a w czasach starożytnych uważano je nawet za ważniejsze od Bożego Narodzenia. Dlaczego? Bo jest to święto wszystkich pogan, którzy nie wywodząc się z narodu wybranego, uznają Jezusa Chrystusa za swojego Boga i Zbawcę. Czyli święto nas wszystkich, bo przecież w większości, jako członkowie Kościoła, nie jesteśmy Żydami. Z perspektywy wiary Magowie ze Wschodu są symbolem tych, którzy szukają prawdziwego Boga i ostatecznie odnajdują Go, nawet jeśli są od Niego daleko.
Czy więc trzej królowie istnieli? Jeden ze współczesnych teologów napisał: „Nawet w wypadku istnienia tylko jednego świadectwa trzeba przyjmować, że ewangeliści nie zamierzają wprowadzać w błąd swych czytelników”.
Oczywiście ewangeliści podchodzili inaczej do faktów historycznych niż my. Ewangelie nie były pisane jako biografie Jezusa Chrystusa, podobne do współczesnych biografii. Nie chodziło w nich o opisanie Jego życia, ale o doprowadzenie ludzi do wiary w Chrystusa i umacnianie ich w tej wierze. Wydarzenia z życia Jezusa, które nie odpowiadały tym celom, były pomijane jako nieistotne. Nie wszystko wydarzyło się tak, jak to opisywali ewangeliści, ponieważ ich narracja była podporządkowana pewnym z góry przyjętym teologicznym założeniom. Dość swobodnie podchodzili do chronologii i następstwa wydarzeń. Chodziło o takie konstruowanie opowieści, które pozwoliłoby skuteczniej oddziaływać na odbiorcę i lepiej przekazać orędzie, czyli Dobrą Nowinę. Zawsze zdumiewa mnie jednak pewność siebie niektórych biblistów, którzy twierdzą, że coś na pewno się nie wydarzyło, że jakaś historia została całkowicie zmyślona. Ja takiej pewności nie mam. Choć oczywiście literackie opracowanie tej historii prawdopodobnie zostało ubarwione.