Miasto powinno być OK
- Porażkę obecnego prezydenta upatruję w braku skutecznego zarządzania - pisze w naszym cyklu Marta Bejnar - Bejnarowicz
Co chciałabym zrobić, gdybym była prezydentem Gorzowa?
Gdybym była prezydentem, chciałabym aby każdy mieszkaniec był dumny z tego, że pochodzi z Gorzowa. Tożsamość i poczucie dumy to przede wszystkim stan umysłu. Jeśli w mieście żyje nam się wygodnie, mamy ciekawą ofertę rynku pracy, dobre szkoły, porządną infrastrukturę i ciekawe formy spędzania wolnego czasu, wtedy mamy poczucie, że to miasto jest OK. Wtedy z dumą mówimy znajomym, że Gorzów to miasto dobre do życia.
Co musiałabym zrobić, gdybym była prezydentem Gorzowa?
Gospodarka. Gdybym była prezydentem Gorzowa, musiałabym wypracować unikatowość Gorzowa, aby był jednoznacznie kojarzony z określoną działalnością. Mam na myśli np szkołę wyższą o przyszłościowej specjalizacji albo centrum produkcyjne w prosperującej dziedzinie przemysłu. Szansą są też dobre warunki dla firm z wyprowadzających się z Wielkiej Brytanii wskutek BrExitu. Bardzo chętnie ukierunkowałabym też działania na budowę wizerunku Gorzowa jako miasta - testera. To jeszcze niszowa i niezagospodarowana funkcja, ale usługi w tym zakresie są profilowane na miasta średniej wielkości i wydają się kreować dość spory potencjał rozwojowy. Myślałabym też o Warcie. Inwestycje europejskie i krajowe w żeglugę śródlądową postawią nas przed koniecznością dostosowania kierunków a wieloletnie zaniedbania będzie trzeba nadrobić w tempie ekspresowym.
Kultura. Od wielu lat czytam w opracowaniach eksperckich, że kultura to jeden z najważniejszych czynników rozwoju. Potwierdzają to również doświadczenia miast europejskich. Tak budujemy swoją tożsamość, szacunek do tradycji, poczucie przynależności do wspólnoty i jej historii - a z drugiej strony jesteśmy bardziej kreatywni i otwarci. To właśnie te cechy są gwarantem rozwoju i budowy kapitału społecznego. Przytoczę znaną anegdotę jak przed wybuchem II wojny światowej Churchill powiedział: „Starcie jest nieuniknione, pilnie potrzebujemy więcej pieniędzy na wojsko” Minister wojny odparł: „Może obetniemy wobec tego wydatki na kulturę.” Na to Churchill: „Panowie, to o co my wobec tego walczymy?”
Zmiana sposobu uprawiania polityki lokalnej. Polityka wg Arystotelesa jest rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Walczyłabym, aby było to dobro mieszkańców, a nie wybranych grup interesów. Współpraca prezydenta i rady nie może opierać się na rozdawnictwie prominentnych stanowisk i handlu pokazowymi uchwałami. Wokół realizacji zadań ewidentnie pozytywnych dla miasta, wpisujących się w strategie rozwoju, zawsze znajdzie się koalicja zadaniowa. Nie trzeba się w tym celu sprzedawać partiom. Tam, gdzie jest walka o władzę, nie ma miejsca na walkę o rozwój.
Doradztwo społeczne. Pojęcie może wydawać się mgliste, jednakże każdy z nas ma za złe władzom miasta, że podejmują decyzje arbitralnie. A czerpanie z wiedzy specjalistów w danych dziedzinach to wielka wartość.
Obsługa finansowa. Planując rozwój na dziesięciolecia, nie można konstruować budżetu na rok do przodu i kompulsywnie podejmować decyzji. Brak strategicznego działania i szukanie szybkich sukcesów to prosta droga do porażki. Budżet musi być planowany minimum 4 lata do przodu, ale co rok weryfikowany i dostosowywany do pojawiających się szans i możliwości.
Controlling. Porażke obecnego prezydenta upatruję w braku skutecznego zarządzania, czego obraz mamy np. z remontami ulic. Choć zapewne wielu rzeczy z pozycji mieszkańca nie widać. Aby zapobiec takim sytuacjom niezbędne jest mądre i dalekowzroczne przygotowanie informacji, metod i instrumentów do podejmowania skutecznych decyzji. Również ważna jest wewnętrzna koordynacja oraz ewaluacja realizacji zadań. Spontaniczność i rozrywkowe podejście jest świetne ale na wakacyjnych wypadach. Zarządzanie miastem wymaga jednak dojrzałości i powagi.
Prosty kontakt z mieszkańcami.
Wiele miast już wprowadziło systemy pozwalające na zgłaszanie spraw, awarii, dziur w drogach czy niedziałającej infrastruktury. Pozyskiwanie sugestii dotyczących miasta jest niezbędne, aby z mieszkańcami budować partnerskie relacje. Inaczej można łatwo oderwać się od rzeczywistości. Niejednemu się to przytrafia.
Czego nigdy bym nie zrobiła, gdybym była prezydentem Gorzowa?
Z pewnością nie podchodziłabym z taką zuchwałością do publicznych pieniędzy, czyli do budżetu miasta. Prowadząc własne przedsiębiorstwo budowane od zera na wieloletnim wykształceniu i doświadczeniu, mam świadomość jak ciężko zarobić pieniądze własna pracą i jak cenni w tym procesie są lojalni i zaangażowani pracownicy. Mając tę wiedzę, nie marnowałabym pieniędzy na wydmuszki typu huczna prezentacja Wieloletniego Programu Inwestycyjnego, który zdezaktualizował się po pół roku. Nie zainwestowałbym też w próżny PR jak np. nowa marka miasta “z czapki”. Nie pozwoliłabym sobie również na karuzele personalne w urzędzie i bezmyślne deprecjonowanie pracowników. Jak mawiał klasyk: najważniejsze są kadry.