Michał Wójcik, czyli śląski Ziobro, krok po kroku buduje siłę watahy
Prywatnie może pochwalić się niezłym głosem, gdy na imprezach śpiewa Elvisa lub przeboje Krzysztofa Krawczyka. Lata temu jako dziennikarz Radia Katowice komentował skoki narciarskie. Jednak swój najważniejszy skok zrobił, gdy wszedł do polityki, choć nie było od początku wiadomo, po której stronie sceny politycznej ostatecznie wyląduje.
Michał Wójcik, sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości, o Zbigniewie Ziobrze nie powie nigdy inaczej jak „szef”. Słychać w tym słowie i respekt , i podziw. „Solidarna Polska”, podobnie jak „Prawo i Sprawiedliwość” to partia wodzowska. Jej siła polega na całkowitej lojalności wobec „szefa”, a siła przebicia tkwi w młodości jej prominentnych działaczy. To świetny zabieg PR- owski, gdy w mediach pojawiają się modnie ubrani 30-40-latkowie. Abstrahując od tego, co mówią. Są zwykle elokwentni, bezczelni, nie cackają się z polityczną konkurencją. Młode wilki? Na pewno. Oni wiedzą, że demograficznie wygrają ze starzejącym się PiS-em.
Długa droga do władzy
W towarzystwie parlamentarzystów „Solidarnej Polski” rodzaju Jana Kanthaka, Jacka Ozdoby, Sebastiana Kalety czy „cudownego dziecka” z Raciborza, a obecnie ministra środowiska Michała Wosia nikt nie przeszedł tak długiego marszu po władzę jak Wójcik. I nie jest pewne, czy któryś z nich, może jeszcze poza niewymienionym Patrykiem Jakim, wytrzymałby tyle lat w poniewierce, na marginesie życia politycznego, gdy w perspektywie nie widać było żadnego stołka.
Ludzie „Solidarnej Polski” jako ci, którzy zdradzili PiS, byli zwalczani nie tylko przez ówczesną władzę PO i PSL, ale też prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. A Wójcik konsekwentnie organizował w Katowicach konferencje prasowe Zbigniewowi Ziobrze, Beacie Kempie i zapraszał dziennikarzy, gdy nikt już chyba nie wierzył w zmartwychwstanie tej formacji.
Gdy dostał się do sejmiku, był jedynym radnym „Solidarnej Polski”. Kiedy wychodził na mównicę, a robił to bardzo często, zaczynał od słów: My, „Solidarna Polska” i często towarzyszyły temu salwy śmiechu.
- Michał, daj spokój. Sam przecież jesteś - komentowali koledzy z opozycji. Ale był bardziej widoczny niż wszyscy radni razem wzięci, może poza szefem Ruchu Autonomii Śląska Jerzym Gorzelikiem.
- Jego wystąpienia były zawsze emocjonalne, a ktoś bardziej ode mnie złośliwy powiedziałby, że demagogiczne. Podszczypywał koalicję, jak mógł. Jego rolę w ministerstwie, jak i całe ministerstwo, oceniam bardzo negatywnie. Jestem przyzwyczajony do trójpodziału władzy. Liczę, że nadejdzie czas wyciągania konsekwencji wobec tej całej ekipy - ocenia Gorzelik.
Dziś nikt się już nie śmieje
Wójcik jako „śląski Ziobro” buduje krok po kroku siłę swojej politycznej watahy, umieszczając oddanych sprawie ludzi na ważnych stanowiska. W Sejmiku „Solidarna” ma dziś trzech radnych. W rządzie jednego ministra (wspomnianego Wosia) i dwóch wiceministrów: Wójcika i ostatnio Alinę Nowak, powołaną do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Nowak została radną wojewódzką z poparciem „Solidarnej Polski”. Ostatnio była dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy w Zabrzu, a od 2018 roku przewodniczącą Konwentu Dyrektorów Urzędów Pracy województwa śląskiego.
Personalnym sukcesem Wójcika był też awans do Zarządu Województwa Beaty Białowąs, jego wieloletniej współpracowniczki z Izby Rzemieślniczej, która cały czas była jego solidnym zawodowym zapleczem. Wójcik był przez lata dyrektorem Izby, a Białowąs jego prawą ręką.
- Michał Wójcik to niezwykle pracowity i skuteczny polityk, ale przede wszystkim fundamentalnie dobry człowiek - mówi Białowąs i dodaje: - Nie bez powodu jest nazywany ministrem od dzieci, bo udało mu się to, czego nie udało się nikomu innemu wcześniej - potrafił uzyskać poparcie wszystkich państw UE, żeby dzieci mieszkające za granicą mogły zachować swoją tożsamość i w przypadku, kiedy zachodzi konieczność umieszczania ich w rodzinach zastępczych, sąd musi już badać tożsamość dziecka - jego kulturę, język, religię i tradycję, w jakiej zostało wychowane. Poza tym jest człowiekiem zero-jedynkowym i dlatego, między innymi, minister Zbigniew Ziobro powierzył mu nadzór nad wszystkimi więzieniami w Polsce.
Zaśpiewa każdy przebój Krzysztofa Krawczyka
Gdy jednak Wójcik zaczynał swoją polityczną karierę, najbliżej było mu do Unii Wolności. Jego mentorem został poseł tej partii Jan Klimek, prezes Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości w Katowicach, który w politycznym życiorysie może odnotować stanowisko szefa Stronnictwa Demokratycznego i kadencję posła z list SLD. Wójcik miał nawet epizod współpracy ze śp. Kazimierzem Kutzem w obronie Parku Śląskiego, ale szybko ich drogi się rozeszły.
Wójcika, prawnika z wykształcenia (studia na Uniwersytecie Śląskim), ciągnęło do polityki. O tym, że ostatecznie będzie w „Prawie i Sprawiedliwości” zdecydowała znajomość z wpływowym posłem Jerzym Polaczkiem. - Zaproponowałem mu jako ówczesny lider PiS w regionie w 2002 start da sejmiku. Z dzisiejszej perspektywy widać, że to był dobry ruch, a on wykorzystał swoją szansę - ocenia poseł Polaczek.
W budowaniu wizerunku bardzo pomogło mu medialne przygotowanie. W Radiu Katowice wygrał konkurs i był komentatorem sportowym. Relacjonował skoki narciarskie, choć osobiście woli siatkówkę, w którą grał kiedyś zawodowo. Jego oratorskie zdolności wykorzystuje PiS, bo Wójcik jest jednym z najczęściej pojawiających się polityków we wszystkich stacjach. W mediach społeczno-ściowych dokładnie informuje, gdzie i o której wystąpi. Jest wszędzie, od Radia Maryja po „Kropkę nad i” w TVN. Obskoczy jeszcze Polsat, kilka rozgłośni radiowych. Tu wezwie do dymisji marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, tu zacznie rozwodzić się, że chciał przybliżyć Komisji Weneckiej historię żołnierzy wyklętych, a jak ma przyzwolenie z góry, to skrytykuje nawet prezydenta Andrzeja Dudę, gdy ten wyjątkowo nie podpisał przygotowanych w resorcie sprawiedliwości ustaw.
Można powiedzieć, że w ministerstwie stał się „ustami” swojego szefa, bo Zbigniew Ziobro konsekwentnie milczy i stoi z boku. Głos zabiera w ostateczności. To świadoma polityka. Za niego mają przemawiać fakty. Niełatwo oprzeć się jednak wrażeniu, że bardzo trudno wrócić mu do formy, jaką prezentował w Komisji Rywina, która przyniosła mu popularność.
- To spora umiejętność przez 20 minut nie odpowiedzieć na konkretne pytanie, a cały czas mówić - ironizuje jeden z dziennikarzy na temat wypowiedzi Wójcika. - W sumie mógłbym zaśpiewać - odgryza się Wójcik, który na prywatnych imprezach śpiewa przeboje Elvisa oraz Krzysztofa Krawczyka. - Podchodzę z muzykalnej rodziny. Kiedyś grałem na skrzypcach i pianinie - chwali się.
Nigdy jednak nie będzie tak ostry jak Patryk Jaki. Może dlatego, gdy mówi się o przyszłości „Solidarnej Polski”, to właśnie ten obecny poseł do Parlamentu Europejskiego jest częściej wymieniany jako Brutus, który w odpowiednim momencie sięgnie po miecz i zajmie miejsce Ziobry.
Na ratunek jerzykom
O rodzinie od Wójcika niewiele usłyszymy. Wyjątkowo skutecznie chroni swoją prywatność. Zresztą jak wszyscy politycy „Solidarnej Polski”. Jeżeli już pojawią się przecieki, to jak ten z jednego tabloidów, który przytoczył historię uratowania przez ministra wraz z żoną i córką dwóch jerzyków. - Oba ptaszki były poważnie ranne. Kochamy zwierzaki, mamy już dwa psy, kota i królika. Ale nigdy nie trzymaliśmy w domu ptaków - wyjaśniał minister. Gdy już mogły wrócić na wolność, na wypuszczenie obydwu wybrali symboliczne miejsce - Kopiec Wyzwolenia w Piekarach Śląskich. - Szczerze wyznaję, że te chwile, kiedy je wpuszczałem ze swoich dłoni, były jednymi z najbardziej wzruszających w moim życiu - opowiadał Wójcik. Jeszcze jako dyrektor Izby przygarnął „na etat” bezdomnego psa.
Nie ubierze cięższej zbroi
Za swoją największą wadę uznaje pamiętliwość, zaś za najlepszą cechę słowność. - Z całą pewnością, jak coś obiecam, to zrobię - dodaje.
Michał Gramatyka (Koalicja Obywatelska), który jako radny zetknął się z Wójcikiem w sejmiku, a teraz obaj są posłami ze Śląska, zauważa:
- To niewątpliwie człowiek ambitny, pracowity, uparty, dążący do celu. Znajduje się jednak po złej stronie mocy i służy złej sprawie. Nie ma usprawiedliwienia dla kogoś, kto łamanie praw obywatelskich traktuje jak reformę wymiaru sprawiedliwości. On moim zdaniem, doskonale to wie i rozumie. Uważam to za wyjątkowo cyniczne - mówi.
Dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, twierdzi, że Wójcik nie jest politykiem wagi ciężkiej, ale jest niezbędny w otoczeniu charyzmatycznych liderów.
- On będzie lojalny do końca, nie podłoży świni. Na tle innych kolegów ze swojej formacji zwykle nie obraża adwersarzy, ale potrafi ich świetnie zagadać. Jest dobry jako organizator, budowniczy zaplecza, ale nigdy nie będzie liderem - ocenia dr Słupik. - Myślę, że dobrze zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń, wie, że „nie jest w stanie ubrać cięższej zbroi”.