Mickiewicz po litewsku. „Poezyje”, które po raz wtóry przejdą do historii
Ten tomik znamy jako „Ballady i romanse”, choć Adam Mickiewicz wydał go pod zupełnie innym tytułem. Teraz do rąk czytelników trafia dwujęzyczna wersja tych utworów.
„Poezyje”, które po raz wtóry przejdą do historii
Pochodząca z 1822 roku książka wygląda dość niepozornie. Niewielkich rozmiarów, wydana na takim sobie papierze. Okładka z szaroróżowego kartonu, ozdobiona lampką oliwną, na pierwszej stronie mało oryginalny amorek, brzdąkający na lutni. Na dodatek, kiedy ukazał się ów tom wierszy, nazwisko jego autora mało komu cokolwiek mówiło. Teoretycznie więc nie powinien zwrócić niczyjej uwagi. Jednak zmienił bieg historii literatury, stając się manifestem polskiego romantyzmu.
Dziś po ponad 200 latach od pierwszego wydania „Poezyi Adama Mickiewicza. Tom pierwszy” dostajemy do ręki ich dwujęzyczne, polsko-litewskie wydanie. Publikację przygotowało Muzeum Uniwersytetu Wileńskiego, a promuje ją w Polsce Instytut Literatury. Dzięki spotkaniu, zorganizowanemu w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego, mogliśmy poznać tę wyjątkową książkę, ważną dla litewskich, ale i polskich czytelników.
Graficznie i edytorsko nie przypomina ona skromnego pierwodruku. Została wydana w imponującym, dużym formacie, opatrzona interesującymi komentarzami oraz niepowtarzalnymi ilustracjami wybitnego artysty Stasysa Eidrigevičiusa. Choć tak naprawdę pod względem treści tekst jest wierną kopią debiutanckiego utworu przyszłego wieszcza.
- Chodziło nam o zachowanie każdej literki, każdego znaku interpunkcyjnego, każdego przecinka, kropki. Pozostawiliśmy nawet błędy, które znalazły się w pierwszym wydaniu, a które zostały poprawione w kolejnym - mówi redaktorka książki, autorka wstępu i tłumaczka przedmowy Mickiewicza, dr Reda Griškaitė z Instytutu Historii Litwy Uniwersytetu Wileńskiego.
Tom, który sfinansowali prenumeratorzy
Obecna publikacja opiera się na wydaniu dzieła Adama Mickiewicza, które ukazało się w 513 egzemplarzach, wydrukowanych w drukarni Józefa Zawadzkiego. Młodego poetę, wówczas nauczyciela gimnazjum w Kownie, nie stać było na taki wydatek. Na szczęście miał kilku prawdziwych przyjaciół, którzy postanowili go wesprzeć. Pomogli mu zebrać stosowną kwotę, ściągając prenumeratorów, którzy zapłaciliby za książkę w ciemno. Robili to z zapałem, ponieważ wierzyli święcie, że debiut Adama stanie się literackim wydarzeniem.
Pisał o tym przyszły adwokat Kazimierz Piasecki do Jana Czeczota, filomaty i filarety, poety, a niebawem zesłańca: „Adam ogłasza prenumeratę na swoje dzieło, ale to jeszcze nie publicznie, nie wszyscy o tem wiedzą i do pewnego czasu wiedzieć nie będą (…) gdy się to uda, to i głośno o tem mówić wszyscy będą”.
Zanim to się jednak stało, trzeba było wysupłać pieniądze na dzieło nieznanego autora. A to wcale nie było proste. „Trzy bilety sprzedane; nie wiem czy więcej komu wbiję. A wszyscy: »Cóż to za autor?«. - Litwin - jednem słowem odpowiadam - a jeżeli litewskie słowo ma jaką wagę, tedy niewielu Koroniaszów tak dobre piszą wiersze” - donosił także filomata, Onufry Pietraszkiewicz. Dopiero wydrukowanie „Świtezianki” w „Dzienniku Wileńskim”, opatrzone przypisem redakcji „Wyjęta ze zbioru Ballad i Romansow mających wkrótce wyjść na widok publiczny”, przyspieszyło zbiórkę pieniędzy.
Zanim książka ukazała się drukiem, 124 osoby złożyły zamówienia na 140 egzemplarzy. Kupili ją przede wszystkim członkowie Towarzystwa Filaretów, profesorowie gimnazjów, prawnicy, urzędnicy. Książki zamawiały całe rodziny, jak rodzina Wereszczaków. Brat Maryli zapłacił za pięć egzemplarzy. Ukochana Mickiewicza też oczywiście dostała swój tom.
- Wszyscy prenumeratorzy zostali wymienieni na początku. Gdyby komisja Nowosilcowa, która badała sprawę filomatów i filaretów, wzięła do ręki książkę Mickiewicza i spojrzała na listę ludzi, którzy zamówili to dzieło, miałaby gotowy spis osób do wywiezienia na Sybir - zauważa Reda Griškaitė.
Nielegalne wydanie na fali sukcesu
Tom przyjęto entuzjastycznie. Jak pisał sam poeta: „Pierwszym człowiekiem, któremu szczerze podobały się te poezje, był drukujący je zecer; nazywał się Bończyk. Przynosząc mi eprewy (arkusze korektorskie - przyp. red), unosił się i zato potem napisałem mu wierszem powinszowanie…”. Mickiewicz dodał też: „Pierwsze 500 egzemplarzy rozkupiono nadspodziewanie prędko. Służący i pokojowe kupowali najwięcej”.
Jedyną negatywną opinią na temat tomu były słowa Stanisława Rossołowskiego, o którym w jednym z listów pisze Jan Czeczot: „Jeden tylko poeta Rossołowski publicznie przysiągł na Styksowe bagno, że ballady do śmierci czytać nie będzie, ażeby nie zepsuł gustu”.
To stwierdzenie było tylko wyjątkiem na tle entuzjastycznych zdań o zawartych w tomie utworach. Sukces był tak duży, że Mickiewicz z Czeczotem postanowili przygotować drugie wydanie książki. Czeczot poprawił niemal 200 błędów, które znaleźli w pierwodruku, w tym swoje nazwisko w dedykacji, błędnie pisane Czeczott. Problem tkwił w tym, że Mickiewicz miał pozwolenie cenzury tylko na pierwsze wydanie. Dlatego druga edycja „Poezyi Adama Mickiewicza. Tom pierwszy” ukazała się nielegalnie w 1019 egzemplarzach.
- Szukaliśmy na terenie Litwy książek, pochodzących z obydwu tych wydań, które się do dzisiaj zachowały. Z pierwszego wydania udało nam się odnaleźć jedynie trzy egzemplarze, z drugiego cztery - mówi Alicja Dzisevič, kustoszka Muzeum Adama Mickiewicza przy Uniwersytecie Wileńskim.
Tłumaczenie przystające do współczesności
Jeden z tych trzech pierwszych tomów posłużył tłumaczce, prof. Reginie Koženiauskienė za podstawę przekładu. Oczywiście istniały już wcześniej inne tłumaczenia utworów Mickiewicza, ale nie były one doskonałe. Wymagały wielu korekt i znalezienia sposobu na to, by oddać ducha poezji wieszcza.
Poza tym język tych przekładów nie przystawał do współczesności. Dotychczasowe tłumaczenia były niedokładne, zdarzało się wiele nieścisłości. Na przykład romans zatytułowany „Pierwiosnek” został przełożony jako „Przebiśnieg”.
Niektóre utwory były tak przetłumaczone, że czytający je studenci nie rozumieli, na czym polega wielkość tych tekstów. Teraz profesor Regina Koženiauskienė wykonała gigantyczną pracę - z jednej strony trzymając się ściśle pierwszego wydania, a z drugiej przybliżając te wiersze dzisiejszemu czytelnikowi.
- Ważne jest też to, że wszystkie teksty poetyckie w tej książce przetłumaczyła jedna osoba. Dzięki temu cały tom jest jednolity, utrzymany w tym samym stylu - zapewnia Reda Griškaitė.
Książka posiada też jednolitą, bardzo współczesną oprawę graficzną. Ilustracje w pierwodruku, takie jak maska czy wilczyca kapitolińska, utrzymane były w konwencji klasycystycznej i nie przystawały do romantycznego ducha utworów. W obecnym, dwujęzycznym wydaniu możemy zobaczyć niezwykle oryginalne ilustracje litewskiego artysty Stasysa Eidrigevičiusa, które on sam nazywa pogawędką Adama ze Stasysem, a które kilka lat temu można było oglądać na wystawie w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
Wileńskie konteksty
Bo tak się plotą te polsko litewskie losy, o których w Krakowie opowiadał prof. Bogusław Dopart, kierownik Katedry Historii Literatury Oświecenia i Romantyzmu na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaproszony do wygłoszenia wykładu podczas promocji książki.
Badacz, mówiąc o wileńskich kontekstach w twórczości Mickiewicza, zauważył, że w przypadku polsko-litewskiego wydania „Poezyi Adama Mickiewicza. Tom pierwszy” mamy do czynienia z dziełem, które na pewno przejdzie do historii nauki litewskiej, historii mickiewiczologii.
Podobnego zdania był dyrektor Instytutu Literatury dr Józef Ruszar, który podkreślił, że choć Instytut zajmuje się przede wszystkim najnowszą literaturą, która ukazała się po 1945 roku, to wspiera również wydawanie zarówno klasycznych dzieł, jak i najnowszych opracowań dotyczących polskiego romantyzmu. - Tradycji romantycznej nie można pominąć także w kontekście literatury współczesnej - dodał Józef Ruszar.
- Ta książka jest niezwykle ważna, bo stanowi pomost między Polską a Litwą. Cieszymy się, że ukazała się w wigilię urodzin Wilna, gdyż jest swoistym przypomnieniem o wielokulturowej przeszłości tego miasta - powiedziała, przybyła także do Krakowa na promocję tomu poezji Mickiewicza Monika Ramonaitė, dyrektorka Muzeum Uniwersytetu Wileńskiego.
Pisząc tekst, korzystałam ze wstępu dr Redy Griškaitė do polsko-litewskiego wydania „Poezyi Adama Mickiewicza. Tom pierwszy”