Strażacy z sąsiedniej gminy za swojego wójta wskoczą w ogień. My za naszego nie - mówi Karol Laskowski, komendant Ochotniczej Strażacy Pożarnej w Trzciannem.
Między druhami a władzami gminy iskrzy od lat. Kulminacja sporu nastąpiła w miniony poniedziałek, 4 maja, gdy w dniu świętego Floriana, patrona strażaków, syreny zawyły przed urzędem gminy. Nie z powodu akcji ratunkowej, a protestacyjnej. Tak ochotnicy, w asyście flag i wozów bojowych, wyrażali swój sprzeciw przeciwko postępowaniu włodarzy gminy. Tego dnia radni rozpatrywali projekt uchwały zmniejszającej ekwiwalent należny ochotnikom za udział w akcjach ratowniczych i szkoleniowych.
- Nie mieliśmy innego wyjścia - tłumaczy Karol Laskowski, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Trzciannem. - Niestety, musieliśmy to zrobić w dniu naszego święta.
Rozgoryczenie ochotników było tym większe, że z jednej strony na portalu urzędu gminy ukazały się życzenia dla strażaków w dniu ich święta, a z drugiej - te same, składające życzenia osoby chciały umniejszyć uposażenie druhom.
Gminne obyczaje. Jak się robi politykę w Trzciannem
Gmina proponowała 25 zł za godzinę w przypadku akcji ratowniczej. To o około 3 zł mniej niż obecne stawki, które wynoszą 1/175 średniej krajowej (w oparciu o ten wskaźnik wylicza się ekwiwalent należny strażakom-ochotnikom). Im większa średnia krajowa, tym druhowie otrzymują więcej pieniędzy.
- W tej chwili mocno by to nas nie dotknęło, ale za parę lat byłby problem - nie ma wątpliwości Laskowski.
Strażaków zabolało też to, że nie mogli przedstawić swoich racji na sesji rady. Bo została zwołana w trybie korespondencyjnym. Nie było to pierwsze „kopertowe“ głosowanie w historii gminy. Poprzednie odbyło się w kwietniu. Wtedy obrady przebiegały tak, że przewodniczący odczytywał nazwę uchwały, liczbę oddanych wcześniej kopertowo głosów i przedstawiał z imienia i nazwiska, kto i jak głosował. Przysłuchiwał się temu na sali wójt Marek Szydłowski i jeszcze jeden pracownik.
Ten tryb obrad skrytykowali radni z opozycyjnego klubu Aktywni: „Zdecydowano się na taki sposób, by wykluczyć jakąkolwiek dyskusję nad poszczególnymi uchwałami. Musi być transparentność i jawność poczynań samorządu. Można zrobić sesję tradycyjną z zachowaniem środków ostrożności. Wszystkie samorządy tak pracują. Dlaczego Wy się ukrywacie?”- napisali w liście otwartym do władz gminy i wojewody podlaskiego.
Aktywni zbojkotowali tamtą sesję. Od początku tej kadencji wskazują na szereg występujących, ich zdaniem, nieprawidłowości w zarządzaniu gminą. Złożyli w tej sprawie zawiadomienia do CBA, prokuratury i wojewody podlaskiego.
Właśnie na kwietniowej sesji radni przegłosowali odpowiedź na zapytanie wojewody w sprawie sytuacji radnego Stanisława Szydłowskiego. To brat wójta Marka Szydłowskiego, a zarazem współwłaściciel stacji benzynowej, z której usług korzysta gmina. Zdaniem Aktywnych, tym samym narusza ustawę o samorządzie gminy, korzystając z jej majątku w prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej. O sprawie pisaliśmy już na początku marca br.
Jak 14 kwietnia rada odpowiedziała wojewodzie, mieszkańcy (słuchający transmisji w internecie) nie mogli się dowiedzieć, bo przewodniczący na sesji kopertowej nie odczytał treści uchwały. Z dokumentu, do którego dotarliśmy, wynika m.in. że rada gminy podnosiła, że radny nie miał zawartej żadnej umowy cywilno-prawnej i że to gmina Trzcianne -ze względu na brak innej stacji w promieniu 12 km - zmuszona jest nabywać paliwo z wolnej ręki na stacji w Trzciannem”.
Mniej więcej w tym samym duchu 17 kwietnia odpowiedziało Aktywnym biuro prawne wojewody: - Brak umów między radnym a gminą wyklucza rozpoczęcie procedury wygaśnięcia mandatu, mimo że środki finansowe z tytułu uiszczania paliwa stanowią mienie komunalne - uzasadniała Zofia Silwonik, dyrektor Wydziału Nadzoru i Kontroli Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Zapytaliśmy wojewodę, jak w takim razie interpretować wcześniejsze informacje wójta o udzieleniu zamówienia z wolnej ręki na zakup paliwa. Zresztą, sami radni też wskazują na ten tryb w odpowiedzi z 14 kwietnia.
Wydział nadzoru ponownie zwrócił się do wójta gminy Trzcianne z zapytaniem, czy zawarte są umowy pomiędzy gminą a stacją paliw, wskazując na tryb tzw. wolnej ręki (art. 67 ustawy z dnia 11 września 2019 r. Prawo zamówień publicznych).
- Pismem z dnia 24 kwietnia 2020 r. wskazano, że „nie mamy żadnej pisemnej umowy dotyczącej dostaw paliwa ze stacji pana Stanisława Szydłowskiego. Nie mamy również żadnych ustnych ustaleń co do zakupu paliwa“ - informuje Anna Dzierżko, rzeczniczka wojewody podlaskiego.
To samo podtrzymuje wójt: - Od pięciu lat gmina Trzcianne nie ma zawartej żadnej umowy na dostawę oleju napędowego. Do przetargu, przeprowadzonego na początku roku 2019, nie przystąpił żaden kontrahent - tłumaczy Marek Szydłowski. - Gmina kupuje do swoich pojazdów wolnobieżnych (tj. koparka, równiarka, ciągniki) paliwo na stacji paliw w Trzciannem, która jest jedyną stacją na terenie gminy Trzcianne. Inna stacja paliw jest oddalona o 12 km.
Sprawę od stycznia wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Łomży.
- Postępowanie nadal jest prowadzone w sprawie, nikomu na razie nie przedstawiono zarzutów. Wyjaśniamy okoliczności tych zdarzeń - mówi Rafał Kaczyński, rzecznik prasowy łomżyńskiej prokuratury.
Prokuratura bada też sprawę delegacji służbowych i urlopów. To pokłosie kolejnego zawiadomienia, złożonego przez klub Aktywnych. Jego radni zrezygnowali z bojkotu rady gminy. Uczestniczyli w korespondencyjnej sesji 4 maja
- Chcieliśmy w ten sposób wesprzeć naszych strażaków - przyznaje Danuta Sak.
Paradoksalnie, dzięki głosowaniu kopertowemu udało się to w dwujnasób - przez wcześniejsze oddanie głosów przeciwko obniżeniu ekwiwalentu, a także udział w proteście druhów przed urzędem gminy.
- Jesteśmy tu po to, by wspierać naszych strażaków. Zasłużyli na to jak najbardziej. Pomagają ludziom jak tylko mogą - mówiła radna Jadwiga Makarewicz z klubu Aktywni.
W czasie protestu ochotnicy wystawili taczkę dla zastępcy wójta, a także odczytali odezwę. Napisali w niej: „Jednostki OSP, które tu dziś się zebrały, są świeżo po długotrwałym, największym pożarze w Polsce. Po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym. Wszyscy inni ochotnicy, wracając do bazy, zbierają słowa uznania od swoich wójtów i burmistrzów. My nie usłyszeliśmy od władz Gminy Trzcianne ani jednego dobrego słowa. Jedyne co do nas dociera, to pomruki niezadowolenia i komentarze padające w kuluarach „ŻE TYLKO IDIOTA GASI BAGNA”.
Niespodziewanie uchwała o obniżeniu ekwiwalentu nie została przyjęta w głosowaniu korespondencyjnym. Za przyjęciem było siedmiu radnych, tylu samo - przeciw, a jeden się wstrzymał. I ten głos przeważył.
Okazało się, że po stronie strażaków z OSP opowiedział się Andrzej Pogorzelski, przewodniczący rady.
- Od samego początku nie zgadzałem się, by projekt tej uchwały głosować w święto strażaków - powiedział przewodniczący rady. - Nie godzi się podejmować takiej uchwały w dniu świętego Floriana.
Do propozycji obniżki ekwiwalentu kolejnego dnia po sesji odniósł się też wójt: „Stawka 25 zł za godzinę ekwiwalentu strażaka ochotnika jest moim zdaniem godnym wynagrodzeniem, na jakie stać wiejskie gminy naszego kraju. Podobna stawka funkcjonuje w innych gminach, między innymi w sąsiedniej Gminie Krypno. W wielu gminach stawka ta jest o wiele niższa, a w niektórych, np. Jaświły, strażacy ochotnicy nie pobierają ekwiwalentu za działania na terenie gminy“ - napisał nam Marek Szydłowski.
Dodał, że gmina na wydatki związane z wypłatą ekwiwalentu i innych kosztów utrzymania OSP nie otrzymuje żadnych dotacji, a pokrywane są one z wpływów do budżetu gminy w postaci podatku rolnego i podatku od nieruchomości.
Odniósł się też do odezwy strażaków: - W nawiązaniu do sformułowania „Tylko idiota gasi bagna”, przypisanego nam przez Komendanta OSP Karola Laskowskiego, chciałem kategorycznie zaprzeczyć temu, że tego typu sformułowania zostały wypowiedziane przez przedstawicieli Gminy. Autorem i pomysłodawcą tych słów jest sam Pan Karol Laskowski, który używa takich sformułowań, aby oczerniać władze Gminy Trzcianne“ - zapewnia w piśmie Marek Szydłowski.
Komendant OSP przyznaje, że druhowie z Jaświł nie pobierają ekwiwalentu za akcje.
- Tyle, że tam strażacy nie dokładają do swoich jednostek ani złotówki i za swego wójta skoczą w ogień. My większość z tego, co zarobimy na akcjach, wkładamy w nasze jednostki - wyjaśnia Karol Laskowski. - A za wójtem na pewno w ogień nie wskoczymy.