Moje dzieci dają mi młodość!
Małgorzata Śliwa pierwszy raz została mamą, gdy miała 38 lat. Dzisiaj ma czworo dzieci. Leon, Franek, Marysia i Helenka są jej największymi skarbami. Życie bez nich byłoby bez barw.
O wpół do szóstej, gdy wstaję, to mam szansę ponapawać się choć przez chwile ciszą. Wszyscy śpią. Mam cały dom tylko dla siebie - opowiada Małgorzata Śliwa, matka czwórki dzieci. - Wtedy zawsze wpada mi do głowy pomysł, żeby może przeczytać kilka stron książki, która leży od miesiąca zaczęta na półce, czy może posłuchać radia. Ale zaraz wracam do rzeczywistości. W pralni mam pięć prań do rozwieszenia, trzeba się brać za obowiązki - dodaje z uśmiechem.
Małgorzata mówi o sobie, że jest matką Polką geriatryczną.
- Powiem to tak, pesel nie kłamie, ale nie jest też żadnym wyrokiem - opowiada. - W moim jest data 1970, a pierwsze dziecko, wspaniałego Leona urodziłam 12 lat temu - opowiada.
Jej kolejne dzieci to dziewięciolatek Franek, sześciolatka Marysia i najmłodsza, dwuletnia Helena.
Czas o poranku mija szybko. Zegar nieubłaganie zaczyna pokazywać siódmą. Z pokoi dzieci zaczynają dochodzić pierwsze odgłosy.
- Pierwsza budzi się zawsze Helenka - opowiada. - Gdy ją usłyszę, to mam ochotę się koło niej położyć, w takim dziecięcym ciepełku i trochę jeszcze pospać. Niestety, wiem, że nie ma takiej możliwości. Zaraz obudzi się Marysia - dodaje.
Starsza córka jest według swojej mamy najlepiej zorganizowana z całego rodzeństwa. Sama się ubierze, zawsze wie, gdzie są jej rzeczy. O niczym nie zapomina. Gdy dziewczynki są już w miarę gotowe, umyte, ubrane i uczesane z góry schodzą chłopcy. Oni niestety zawsze czegoś zapominają, nigdy nie wiedzą, gdzie są ich rzeczy.
- Chłopcy bardzo chętnie wyręczają się młodszą siostrą - opowiada Małgorzata . - Ciągle wysyłają ją na górę, po jakieś zapomniane przedmioty, a ona ze stoickim spokojem to robi - dodaje.
Czas szybko mija, zegar nieubłaganie pokazuje, że za chwilę trzeba będzie wyjść z domu, dzieci muszą dojechać do szkoły i przedszkola.
- Ostatnie minuty przed wyjściem to już prawdziwy chaos - opowiada. - Chłopcy zawsze zwalają na Marysię, że to przez nią, bo łaziła na górę i teraz nie mogą zdążyć. Ot faceci, zapominają, że ona chodziła w ich sprawach, a nie w swoich. Ale parę minut przed ósmą udaje się wszystkich opakować w samochodzie i jedziemy - kontynuuje.
Teraz Małgorzata ma kilkadziesiąt minut wolnego.
- Muszę mieć coś tylko dla siebie - opowiada Małgorzata. - Zastanawiałem się co i w końcu znalazłam. Początkowo to był spinning, czyli bardzo intensywne ćwiczenia na rowerze stacjonarnym - opowiada.
Znalazła się w grupie prowadzonej przez instruktora Krzysztofa Szadkowskiego.
- Gdy zobaczyłam, jak on ćwiczy, to myślałam, że nie dam rady - relacjonuje. - Ale się zaparłam, by sprawdzić, czy potrafię tak jak on - stwierdza.
Udało się, ale pojawił się problem. Małgorzata stała się nałogowcem.
- Miałam taki okres, że ćwiczyłam codziennie - mówi. To niby nic strasznego, ale nagle uświadomiłam sobie, że myślę tylko o tym, że chce więcej i więcej. Chyba w pewnym momencie się tego przestraszyłam - dodaje rozbawiona.
Z roweru przeniosła się do basenu:- Pływam sobie godzinkę i wychodzę jak nowo narodzona - relacjonuje.
Po basenie czas na szybkie zakupy, jakaś spożywka, czasem coś więcej. Trzeba zaraz wracać do domu. Czeka Helenka i domowe obowiązki.
- Chłopcy jedzą obiady w szkole, ale pierwsze co słyszę po ich powrocie, to: Co jest do jedzenia? - opowiada rozbawiona. - Staram się gotować, tak by utrafić w ich gusty. - dodaje.
Na szczęście nie są specjalnie wymagający i kuchnia mamy im pasuje.
- Czworo dzieci, to jest młyn - opowiada. - Ale to nie jest jakieś bohaterstwo, nawet w moim wieku - komentuje z uśmiechem Małgorzata.
Jest z zawodu pielęgniarką. Trzy razy w tygodniu jeździ do Nowego Sącza, gdzie pracuje jako pielęgniarka zabiegowa, onkologiczna: - Do poradni czasem trafiają rodzice z chorymi dziećmi - opowiada. - To właśnie ich postawa, determinacja, walka o zdrowie to ten rodzicielski heroizm, prawdziwe bohaterstwo. Moje dzieci są wspaniałe i zdrowe, nie mam prawa narzekać. One świetnie się dogadują i dla mnie to jest po prostu szczęście - mówi.