Mord w Żernikach: Policjanci mają zarzuty za zaniedbania

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Łukasz Cieśla

Mord w Żernikach: Policjanci mają zarzuty za zaniedbania

Łukasz Cieśla

Dwoje poznańskich policjantów usłyszało zarzuty w sprawie dotyczącej mordu w Żernikach. Prawie rok temu została tam zamordowana Monika G. Sprawcą był jej ekspartner. Policjanci mieli niewłaściwe zareagować na doniesienia późniejszej ofiary mordu. Bo dziewczyna, na ponad miesiąc przed śmiercią, zaczęła informować policję i prokuraturę o zagrożeniu ze strony byłego chłopaka.

– Zarzuty niedopełnienia obowiązków zostały przedstawione dwóm funkcjonariuszom policji. Wątek niedopełnienia obowiązków prokuratorów nadal poddawany jest procesowej weryfikacji

– mówi prokurator Maciej Kujawski z Prokuratury Krajowej.

To właśnie w Warszawie, w Wydziale Spraw Wewnętrznych PK, prowadzone jest to śledztwo. Śledczych interesuje postawa policjantów i prokuratorów z Poznania. Zaniedbania miały polegać na tym, że w porę nie pomogli przyszłej ofierze morderstwa. Bo zabita dziewczyna, przed tragedią, skarżyła się na swojego byłego partnera.

Po tragedii z marca ubiegłego roku, policja sama wystąpiła do prokuratury o ocenę swojej pracy. Śledztwo zostało wszczęte w prokuraturze w Nowym Tomyślu. Po kilku miesiącach sprawa została jednak przejęta przez Prokuraturę Krajową. Zarzuty, które niedawno postawiła, usłyszała policjantka z komisariatu na poznańskim Nowym Mieście oraz jeden z policjantów pełniących tam kierowniczą funkcję. Obecnie jest policyjnym emerytem.

Policjantkę broni adw. Mariusz Paplaczyk. Jak mówi, jego klientka nie chce rozmawiać o sprawie, nie przyznaje się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.

Policjantkę wsparł związek zawodowy. – Jest naszym członkiem, a poza tym sprawa nie dotyczy korupcji, jazdy po pijanemu lecz niedopełnienia obowiązków. Moim zdaniem z uwagi na brak doświadczenia popełniła pewne błędy, ale należy spojrzeć na to, jaki był nad nią nadzór. Zawsze najłatwiej ścigać tych, którzy są najniżej w hierarchii – uważa Andrzej Szary, przewodniczący NSZZ Policjantów Województwa Wielkopolskiego.

Podejrzaną policjantkę nieco inaczej charakteryzuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

– To doświadczona policjantka, ceniona za swoją pracę. Prokurator po postawieniu jej zarzutów nie zawiesił jej w obowiązkach. Zrobił to Komendant Miejski Policji. Jednak potem, po zapoznaniu się ze szczegółami, ją odwiesił. Wróciła do swoich obowiązków. Nie wiem dokładnie, jakie były podstawy jej odwieszenia.

W lutym ub. roku, ponad miesiąc przed zabójstwem, Monika G. złożyła pierwsze doniesienie. Było to w dniu zerwania ze Sławomirem B. Skarżyła się policji na znęcanie, a potem na próbę gwałtu, groźby, brutalne nakłanianie do wycofania złożonych przez nią doniesień. Sławomir B. miał powody do obaw. W okresie, gdy Monika zaczęła zawiadamiać policję, przebywał na warunkowym zwolnieniu z więzienia. Siedział w nim, bo kilka lat temu, w okolicach Jarocina, terroryzował byłą żonę. Do niej próbował strzelać, ale wypadł mu magazynek. Atak kontynuował, pobił kobietę kolbą broni. Przed większymi obrażeniami uratowali ją najbliżsi.

Za ten oraz inne ataki na eksmałżonkę mężczyzna trafił do więzienia. Osoby, które w tamtych sprawach miały do czynienia ze Sławomirem B. mówiły nam, że był to diaboliczny, nieobliczalny człowiek. Z kolei prokurator Danuta Bernacik-Stępień z Jarocina podkreślała, że gdyby w Poznaniu pochylono się nad wcześniejszymi przestępstwami Sławomira B. to zwrócono by uwagę, jak niebezpieczny to człowiek.

Poznańscy śledczy, jak ustaliliśmy, przez pewien czas nie wiedzieli o jego kryminalnej przeszłości. Policja i prokuratura oczywiście przyjmowały doniesienia od nowej partnerki Sławomira B. Ale nie dali jej ochrony, bo jak potem twierdzili śledczy, wprost nie napisała, że chce właśnie takiej pomocy. Śledczy nie wystąpili też do sądu o areszt dla nieobliczalnego mężczyzny. Policja twierdziła, że nie było do tego podstaw.

Po kilkudziesięciu dniach od złożenia pierwszego doniesienia, Monika została zabita pod drukarnią, w której pracowała. Sławomir B. uciekł. Po kilku dniach został znaleziony martwy w domu swojej krewnej w Poznaniu. Popełnił samobójstwo.

Po tragedii poznańska policja przyznała się do zaniedbań, w tym złego nadzoru funkcjonariuszy nad sprawą Moniki.

Pisma dziewczyny trafiały m.in. do Komisariatu Policji Poznań Nowe Miasto. Jego szef, tamtejszy naczelnik Wydziału Kryminalnego oraz jego zastępca stracili stanowiska. Wobec tych trzech funkcjonariuszy oraz wobec trojga kolejnych niższych rangą wszczęto postępowania dyscyplinarne. A teraz prokuratura postawiła zarzuty dwojgu funkcjonariuszom z tego komisariatu.

Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.