Morderstwo w Ciechankach. Ciała nie ma, ale proces i tak będzie
Kończy się śledztwo ws. brutalnego zabójstwa w Ciechankach.
- Bez odnalezienia ciała ofiary można przeprowadzić proces - nie ma wątpliwości lubelski prawnik Piotr Pietraszko, komentujący sprawę zabójstwa w miejscowości Ciechanki pod Łęczną.
To tam w kwietniu br. 32-letnia Marta K. i 48-letni Dariusz M. zabili 36-letniego Mariusza Ś.
Ciało mężczyzny wrzucili do rzeki Wieprz. Jego poszukiwania trwają już pół roku. Bezskutecznie. Nie pomogła nawet praca ekipy, która w Poznaniu szukała zwłok Ewy Tylman, ani obniżenie poziomu wody w rzece.
- To, że ciała nie odnaleziono, nie może przesądzać o niemożliwości rozpoczęcia procesu w tej sprawie. Oczywiście taki proces będzie miał charakter poszlakowy - precyzuje Pietraszko.
A sprawa powinna ruszyć już niebawem. Śledztwo kończy bowiem Prokuratura Rejonowa w Lublinie.
Śledczy w ostatnich dniach otrzymali obszerną, liczącą ok. 50 stron, opinię biegłych, dotyczącą zabezpieczonych śladów krwi.
- Wykonane przez biegłych badania DNA wykazały, że krew znaleziona na miejscu zabójstwa, jak i w samochodzie, którym potem przewożone było ciało Mariusza Ś., niewątpliwie należy do zmarłego - informuje Paweł Banach, szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Śledczy mają już także opinię dotyczącą stanu psychicznego Marty K. i Dariusza M. Wynika z niej, że podejrzani o zabójstwo w chwili zdarzenia byli poczytalni i bez przeszkód mogą stanąć przed sądem.
Przypomnijmy, że powodem zabójstwa była zazdrość. Mariusz Ś. był partnerem Marty K. Nie wiedział, że kobieta spotyka się także z Dariuszem M. Gdy prawda wyszła na jaw, między kochankami doszło do kłótni.
Wówczas Marta K. namówiła starszego ze swoich partnerów do zabójstwa młodszego z nich. Razem zastawili na niego pułapkę. W nocy z 12 na 13 kwietnia kobieta spotkała się z 36-latkiem. Poszli na spacer. Po pewnym czasie dołączył do nich 48-latek, który rzucił się na Mariusza Ś. Powalił go na ziemię i zaczął bić.
Wówczas Marta K. podała mężczyźnie pistolet śrutowy, z którego Dariusz M. dwa razy strzelił w głowę 36-latka.
Później kobieta przytrzymywała rannego, a jej drugi kochanek wbił mu nóż w serce. Po dokonaniu zbrodni para samochodem przewiozła ciało Mariusza Ś. nad rzekę i wyrzuciła do Wieprza.
- W sprawie zostały już zebrane prawie wszystkie dowody. Czekamy jeszcze tylko na opinię biegłych dotyczącą sprawdzenia pistoletu śrutowego - wyjaśnia Paweł Banach. Ta ma być przesłana do prokuratury pod koniec września.
- Potem będziemy kierować do sądu akt oskarżenia przeciwko parze. Nie przestajemy jednocześnie szukać w Wieprzu ciała zmarłego, jednak od jego znalezienia nie uzależniamy zakończenia śledztwa - potwierdza szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Marta K. i Dariusz M. obecnie są w tymczasowym areszcie. Oboje przyznali się do zabójstwa. Grozi im kara dożywotniego więzienia.