Most pożyczony i do zwrotu za 1,5 roku
Gmina Milejów stawia właśnie most na Wieprzu. Wyszło na jaw, że został tylko pożyczony. - Może zostanie dłużej, może uda nam się go odkupić - mówi z nadzieją zastępca wójta
- Zupełnie nie wiemy, o co tu chodzi. Fakt, stary most trzeba było rozebrać i ucieszyliśmy się, że powstaje nowy, ale dlaczego ma stać tylko przez 1,5 roku? - pyta jeden z mieszkańców gminy Milejów w powiecie łeczyńskim.
Ale od początku, bo historia powstającej przeprawy przez Wieprz jest bardzo ciekawa.
Między Klarowem a Milejowem przez kilkanaście lat nad rzeką był rozciągnięty drewniany most. Dzięki niemu mieszkańcy docierali z jednej miejscowości do drugiej. A przecież to w Milejowie znajdują się: szkoła, urząd gminy czy kościół. Most był też najkrótszą drogą, z której korzystały pogotowie czy straż pożarna.
Bez tej przeprawy Wieprz można przekroczyć, nadkładając 15 km drogi. Most „był”, bo drewniana konstrukcja została rozebrana.
Zastępca wójta: Czy to ma jakieś znaczenie, kto jest właścicielem mostu?
- I na szczęście, bo już kompletnie się rozpadał. Strach było po nim jeździć - słyszymy od jednego z mieszkańców.
Most zniszczył nurt rzeki i pogryzły go bobry.
Jak w stolicy
Wójt Milejowa Tomasz Suryś jeszcze na początku roku mówił dziennikarzom: - Już kupiliśmy kompletny stalowy, wojskowy most z Agencji Rezerw Materiałowych. Konstrukcję ustawią saperzy z Dęblina. Jest to taki sam typ konstrukcji co most Syreny w Warszawie, który służył mieszkańcom stolicy przez 15 lat - chwalił się wójt i zapowiadał, że prace rozpoczną się wiosną.
Tyle że wojsko do Milejowa przyjechało i wzięło się do pracy dopiero we wrześniu, bo wcześniej armia została wysłana do obsługi i ochrony Światowych Dni Młodzieży. - Prace są już na ukończeniu - informuje zastępca wójta Milejowa Sławomir Czubacki. Sam wójt jest na zwolnieniu lekarskim.
Czekał dwa lata
I tu pierwsze zaskoczenie w tej historii. Okazuje się, że Ministerstwo Gospodarki już jesienią 2014 roku wydało zgodę, żeby gmina otrzymała most z Agencji Rezerw Materiałowych. Jednak przez dwa lata konstrukcji nie udało się ustawić na Wieprzu.
- Początkowo sądziliśmy, że uda się to sfinalizować szybciej i jako że jest to tymczasowa konstrukcja, nie będziemy przechodzić przez wszystkie skomplikowane i długotrwałe procedury formalne. Okazało się, że nie mogliśmy tego uniknąć. Załatwianie formalności tyle trwało. Wojsko nie przyjechałoby montować przeprawy, gdybyśmy nie zdobyli wszystkich pozwoleń - rozkłada ręce zastępca wójta.
Jest pożyczony
Kilka dni temu w Milejowie gruchnęła wieść, że most nie jest - jak mówił wójt - kupiony. Agencja Rezerw Materiałowych nieodpłatnie użyczyła go gminie, a elementy mostu nadal należą do ARM.
- Czy to ma jakieś znaczenie? Czy mieszkańcy zwracają uwagę, kto jest właścicielem mostu, czy raczej interesuje ich, żeby bezpiecznie się przedostać na drugą stronę rzeki? - pyta Czubacki.
I miałby rację, gdyby nie to, że mieszkańcy Milejowa boją się teraz o przyszłość przeprawy. W decyzji ministra gospodarki sprzed dwóch lat jasno napisano, że państwo może w każdym momencie zabrać most z Milejowa. Zrobi to na przykład, gdy dojdzie do klęski żywiołowej i taka konstrukcja będzie potrzebna gdzie indziej.
Co gorsza, w dokumencie napisano równie jasno: „zakończenie eksploatacji przez gminę Milejów nastąpi do dnia 31 marca 2018 roku”.
Tuż przed wyborami
- Jak rozeszła się ta wieść, to mało kto mógł w nią uwierzyć. To oznacza, że most będzie stał przez 1,5 roku. A co potem? - denerwuje się nasz rozmówca i dodaje, że jesienią 2018 roku odbędą się wybory samorządowe, a gmina ma oddać konstrukcję kilka miesięcy przed nimi. - Czy wójt nie chce naszych głosów? A może chodzi o to, żeby w kampanii wyborczej obiecać budowę stałej przeprawy i na tym zbić kapitał polityczny - zastanawia się mieszkaniec Milejowa.
Czubacki o planach politycznych swojego zwierzchnika nie chce mówić, ale zapewnia, że gmina na wyznaczenie terminu oddania mostu nie miała wpływu.
- W żadnym piśmie z naszej strony taka propozycja nie padła. Tak zostało nam to zaproponowane i musieliśmy na to przystać - wyjaśnia zastępca wójta i dodaje: - Liczymy, że uda nam się jakoś porozumieć. Może most będzie mógł stać tu dłużej albo będziemy mogli go odkupić - liczy zastępca wójta.
Setki tysięcy złotych
Jak już jesteśmy przy pieniądzach, to ARM użyczyła gminie zasadniczą część mostu (po której się jeździ), ale resztę, jak podpory czy dźwigary, gmina musiała kupić sama. Tak samo jak musi wyżywić żołnierzy (ponad 50 tys. zł), zapłacić za spawanie elementów (niemal 190,5 tys. zł) i wybudować drogi dojazdowe (ponad 211 tys. zł). W sumie gmina wyda na przeprawę ponad 877 tys. zł. - Nowy most kosztowałby nas 5-6 mln zł. Nie mamy takich pieniędzy - kwituje Czubacki.