
Miasto wypowiedziało wojnę kierowcom, którzy przyklejają do szyb informację z numerem telefonu i ofertą sprzedaży pojazdu. Straż Miejska na razie nikogo nie karze, ale...
Straż miejska zostawia informację o tym, że za wystawienie na sprzedaż samochodu w przestrzeni publicznej należy płacić. Jak to możliwe?
24 listopada 2016 roku Rada Miasta w Myszkowie podjęła uchwałę w sprawie ustalenia wysokości dziennych stawek opłaty targowej. Jak tłumaczył burmistrz, Włodzimierz Żak, miasto chciało w ten sposób rozwiązać problem z handlem w centrum, a w praktyce go zlikwidować, bo szkodził on wizerunkowi Myszkowa.
W uchwale zapisano bajońskie stawki w tzw. strefie I, czyli w centrum miasta, m.in. 300 zł za dokonanie sprzedaży na stoisku za 1 mkw. powierzchni, nie więcej jednak niż 751,65 zł dziennie.
I właśnie na podstawie tej uchwały działania podjęli strażnicy miejscy, którzy za wycieraczkami samochodów, które stały w centrum z kartkami z ofertą sprzedaży, zostawili informację o tym, że za takie działania należy ponieść opłatę - 300 zł za mkw., ale nie więcej niż 751,65 zł dziennie. To spowodowało oburzenie części mieszkańców.
- Chciałabym zaznaczyć, że nikt nie został w ten sposób ukarany, a jedynie poinformowany. W tym przypadku nie ma mowy o karze, a jedynie o opłacie targowej, o której zdecydowali radni - mówi Małgorzata Kitala-Miroszewska, rzeczniczka Urzędu Miasta w Myszkowie, która dodaje, że chodziło o konkretny przypadek mężczyzny, który zostawił przy ulicy 11 Listopada kilka samochodów z ofertami sprzedaży. I że działania miasta zostały podjęte m.in. na skutek próśb właścicieli komisów samochodowych.
W dalszej części:
- Kto rozumie intencje władz
- Kto chce uchylenia uchwały
- Czy przypadek Myszkowa jest odosobniony
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień