Na ludzkich prawach. O sile naszych uczuć do zwierząt: mieszkają w naszych domach, siedzą na naszych kolanach i czynią nasz świat lepszym
- Coraz chętniej i lepiej dbamy o zdrowie i potrzeby naszych podopiecznych. Psy i koty traktujemy jak członków rodziny. To dobry trend - mówi prof. dr hab. Izabela Krakowska, zastępca dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Ma pani zwierzęta?
Oczywiście. Zawsze miałam w domu psy. Obecnie mam buldoga francuskiego, który jest moim przyjacielem. Wabi się Duduś.
Z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymałam informację, że w zeszłym roku w Małopolsce inspektorzy przeprowadzili prawie 3,5 tys. interwencji. Liczba zgłoszeń ciągle rośnie, jednak nie jest to znak, że jest coraz gorzej, ale że ludzie przejawiają coraz większą troskę i wrażliwość o los zwierząt. Jak się mają psy i koty w Polsce?
Jest grupa zwierząt, które się mają rewelacyjnie. Zwłaszcza w miastach czworonogi stają się domownikami na ludzkich prawach. Coraz częściej traktujemy je jak pełnoprawnych członków rodziny, wpisując się tym samym w trend charakterystyczny dla krajów o wysokim poziomie cywilizacyjnym.
Polacy nie szczędzą pieniędzy na wydatki związane z opieką nad zwierzakami: dbają o ich zdrowie, szczepienia profilaktyczne, kupują im pokarm dobrej jakości. Warto jednak zaznaczyć, że odpowiednie traktowanie zwierząt nie oznacza ich personifikacji, ponieważ takie zachowanie niekoniecznie jest dla nich dobre. Behawioryści mówią jednoznacznie, że każde zwierzę ma swój charakter i swoje potrzeby.
Dlatego jeżeli młode zwierzę jest traktowane podobnie jak małe dziecko, to do niczego dobrego nie prowadzi. Takie zwierzęta sprawiają potem problemy, chcą dominować, mogą być nieposłuszne, a nawet agresywne. Uważam, że świadomość właścicieli zwierząt w niektórych przypadkach powinna być lepsza, zwłaszcza tych, którzy wypuszczają je z domów. Jeżeli chodzi o koty, to między bajki należałoby włożyć przekonanie, że ograniczają one populację myszy, niestety uwielbiają polować na ptaki, traktując to jako zabawę. Poza tym pies czy kot, który biega swobodnie, jest narażony na choroby zakaźne, rozszarpanie przez dzikie zwierzę, potrącenie przez samochód i inne niebezpieczeństwa. Puszczane swobodnie psy mogą gonić sarny, zagryzać zające, potrafią współpracować ze sobą, łącząc się w sfory i zamęczyć dzikie zwierzę, które nie potrafi się obronić. Warto tu wspomnieć o aspekcie kary za takie zachowania. Pamiętajmy, że to właściciel jest odpowiedzialny za swojego czworonoga. Niestety kara jest często nieadekwatna do przewinienia i zwykle śmiesznie mała.
Za co kochamy zwierzęta i czy dziś kochamy je inaczej niż kiedyś?
Na przestrzeni lat obserwuję wręcz przepaść jeśli chodzi o traktowanie zwierząt. Dawniej w majestacie prawa wykonywano na zwierzętach różne drastyczne doświadczenia, podobnie w przypadku zwierząt hodowlanych - w niewielkim stopniu kontrolowano warunki ich życia.
Dzisiaj zmienia się stosunek Polaków do zwierząt. Stajemy się coraz bardziej wrażliwi na ich krzywdę, chętniej im pomagamy. Reagujemy, widząc psa na łańcuchu, albo błąkającego się po ulicy kota. Obchodzi nas, w jakich warunkach przebywają zwierzęta, jak są hodowane, czy nikt się nad nimi nie znęca.
Podobnie sytuacja ma się ze zwierzętami laboratoryjnymi. Powoływane są komisje etyczne, które dbają o to, aby te zwierzęta nie cierpiały, a przynajmniej, aby nie przysparzać im niepotrzebnego cierpienia. Kupując kosmetyki, sprawdzamy, czy nie były testowane na zwierzętach. Nasza świadomość dotycząca czworonogów jest inna niż jeszcze kilkanaście lat temu. Chcemy zrozumieć zachowanie zwierząt domowych, świadczy o tym popularność behawiorystów, dostępność literatury z zakresu psychologii zwierząt, liczne programy w mediach.
Widziałam w sieci zdjęcie nagrobka, na którym wyryto napis: „Był tylko kotem, ale wystarczająco ludzkim, by być wielką pociechą w godzinach samotności i bólu”. Jakiś czas temu czytałam natomiast artykuł o tym, że w Woli Rzędzińskiej ktoś wyrzucił do kosza na śmieci dwa kotki w szczelnie związanej reklamówce. Nie przeżyły. Z czego mogą wynikać tak skrajne zachowania wobec zwierząt?
Przyczyn znęcania się nad zwierzętami jest pewnie tyle, ilu oprawców. Ktoś poczuje się lepiej, bo uderzy psa, inny bezmyślnie wyrzuci koty na śmietnik.
Agresja wobec czworonogów często wynika z tego, że ludzie nie potrafią radzić sobie ze swoimi emocjami, z własną frustracją, wściekłością czy lękiem w inny sposób, niż uwalniając je poprzez przemoc wobec innych. Osoby krzywdzące zwierzęta to często osobowości autorytarne, wybierające jako swoje ofiary istoty słabsze lub osobowości psychopatyczne, które nie mają poczucia winy, ani zdolności odczuwania empatii i często same doznawały przemocy w dzieciństwie.
Prawdopodobnie nie rozumieją, że zwierzęta odczuwają ból i cierpienie podobnie jak my. Niestety opiekunowie zwierząt często nie przyjmują do wiadomości, że one czują i odbierają ból tak samo jak człowiek, jedynie inaczej go komunikują, ponieważ nie mówią. Moim zdaniem ten, kto nie szanuje zwierząt, znęca się nad nimi, po prostu nie jest dobrym człowiekiem. Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto potrafi włożyć żywego kota do reklamówki, albo przywiązać psa do drzewa w lesie, umie być dobry dla drugiego człowieka. To niemożliwe. Na pewno ważna jest edukacja, a także nagłaśnianie nieludzkich zachowań, takich jak dręczenie zwierząt, zadawanie im bólu, głodzenie. Na szczęście okrucieństwa nie przybywa, coraz częściej na nie reagujemy, a media publikują takie historie. Kiedyś na tego, kto walczył o prawa zwierząt, patrzyliśmy w najlepszym razie z pobłażaniem. Dziś dbanie o los czworonogów staje się oczywistością. O krzywdzie zwierząt częściej się dziś mówi, w czym pomaga internet i media społecznościowe. Wzrasta też liczba ujawnianych przestępstw wobec zwierząt, ponieważ zwiększyła się świadomość społeczna. Ludzie częściej reagują na przypadki niehumanitarnego traktowania czworonogów.
Domestykacja (udomowienie) zwierząt wynikała z zapotrzebowania na mięso, skóry, mleko czy jaja, a nie z chęci nawiązania z nimi relacji. Co sprawiło, że zwierzęta znalazły się w centrum naszego zainteresowania? Jak z pozycji biorców produktów pochodzenia zwierzęcego doszliśmy do luksusowych drapaków dla kotów i hucznych przyjęć urodzinowych dla psów?
Widziałam kiedyś mem, który przedstawiał dwa zdjęcia - groźnego wilka i pieska w urodzinowej czapeczce z tortem. A pod spodem był napis: coś poszło nie tak. W procesie, o którym pani mówi, dużą rolę odgrywa postęp cywilizacyjny i wzrost poziomu życia. Im wyższy, tym lepsze traktowanie zwierząt. Udomowienie psa i kota także miało na celu przyjemność człowieka. Koty były udomowione już w starożytnym Egipcie, jako towarzysze ludzi. Pomimo ich dużej samodzielności, pozostawały jednak zależne od człowieka. Podobnie rzecz wygląda w przypadku tworzenia ras kotów czy psów: chodziło o to, by uzyskać lub podkreślić jakieś określone, pożądane cechy.
Dlatego sądzę, że zainteresowanie naszych przodków światem zwierząt nie musiało być wyłącznie utylitarne. Możliwe, że zwierzęta ciekawiły nas od zawsze nie tylko dlatego, że były potencjalnym obiadem lub materiałem na okrycie ciała, ale też dlatego, że po prostu były (i są) fascynujące.
Dzisiaj zwierzęta mieszkają w naszych domach, śpią w naszych łóżkach i siedzą na naszych kolanach. Jakie potrzeby człowieka zaspokajają?
Badania naukowe jednoznacznie pokazują, że zwierzęta mają dobroczynny wpływ na ludzkie samopoczucie. Sprawiają między innymi, że jesteśmy bardziej aktywni, dzięki czemu zmniejsza się prawdopodobieństwo nadwagi i otyłości, pomagają nam radzić sobie ze stresem i samotnością, wspierają rozwój poznawczy i poczucie własnej wartości u dzieci.
Psy i koty bez wątpienia czynią nasz świat lepszym. Poza tym zwierzęta zaspokajają naszą potrzebę bycia kochanym. Zwierzęta mają wspaniałą intuicję, dzięki której potrafią wyczuwać nasze emocje. Kiedy jest nam smutno, zwierzę potrafi podejść, przytulić się, co oddziałuje na nas pozytywnie.
Między właścicielem i jego pupilem tworzy się silna więź, która powoduje, że człowiek jest bardziej szczęśliwy. Ta więź może być tak silna, że kiedy zwierzę odchodzi, dla właściciela jest to wręcz traumatyczne przeżycie.
Dla niektórych zwierzęta domowe są raczej dodatkiem do życia rodzinnego, dla innych psy czy koty są równoprawnymi towarzyszami życia, do których niejednokrotnie dostosowywane są pozostałe aspekty codzienności, takie jak miejsce zamieszkania, rytm dnia czy praca. Z czego to wynika?
Zmienił się sposób traktowania zwierząt, zmieniły się również powody, dla których mamy je w domach. Jako pierwszy powód wskazałabym samotność.
Dotyczy to głównie starszych ludzi, ponieważ starość od zawsze wiąże się z samotnością. Dlatego też seniorzy często mają psa czy kota, albo jakieś inne zwierzątko, by czuć się mniej samotnie. Chodzą z nimi na spacery, mogą z nimi porozmawiać, czerpią też pewne korzyści zdrowotne, ponieważ głaskanie kota czy psa uspokaja system nerwowy, powoduje, że wydzielają się endorfiny, dzięki czemu poprawia się nasze samopoczucie. U młodych ludzi posiadanie zwierzęcia może zastępować potrzebę opiekowania się kimś, a nawet potrzebę posiadania dzieci. Powstało nawet określenie: „psiecko” - to nazwa nadawana psu, który jest traktowany jak dziecko. Właściciel tworzy z nim więź emocjonalną, poświęca uwagę, czas i pieniądze. Posiadanie dzieci wiąże się z wielką odpowiedzialnością, natomiast pies czy kot bez problemu mogą zaspokoić potrzeby emocjonalne. Dla każdego rodzica porównanie dziecka do zwierzęcia jest co najmniej niezrozumiałe. Jednak dla kogoś, kto nie może lub nie chce mieć dzieci - czy to z powodów zdrowotnych, czy finansowych - zwierzę wydaje się idealnym towarzyszem. Czy powinniśmy się w związku z tym oburzać? Absolutnie nie, każde pokolenie ma swoje powody i prawa do określonych zachowań.
Ustawa o ochronie zwierząt ma 26 lat, ich sytuacja w Polsce uległa poprawie. Nadal jednak zdarzają się sytuacje, że przepisy swoje, a życie swoje.
Jako lekarz weterynarii częściej spotykam właścicieli, którzy traktują swoich podopiecznych odpowiedzialnie, troszczą się i dbają o nich. Jednak żyjemy w kulturze, w której zwierzę ma służyć człowiekowi i w związku z tym bywa traktowane jako coś gorszego. Dlatego ważna jest świadomość społeczna i edukacja, których brakuje. Podobnie jest w aspekcie prawnym. Gdy ktoś skrzywdzi człowieka, musi za to odpowiedzieć. Ale jeżeli ktoś skrzywdzi psa, to szkodliwość jego czynu jest uznawana za znikomą. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że zwierzęta cierpią. Dla niektórych to przedmioty, które nie odczuwają bólu.
Obserwując od lat właścicieli zwierząt, zauważam, że ludzie w większości przypadków mają bardzo dobry stosunek do swoich podopiecznych, kochają i troszczą się o nie, niestety bywa też tak (na szczęście w niewielkim procencie), że mają negatywny stosunek do zwierząt lub obojętny w złym tego słowa znaczeniu. Zmienia się stosunek do zwierząt - z użytkowego na bardziej świadomy i troskliwy, a dotyczy do zwłaszcza ludzi młodych.
Rośnie świadomość tego, w jaki sposób zwierzęta powinny być traktowane. Jednak pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie ani przewidzieć, ani wyeliminować. Od zarania dziejów żyją wśród nas ludzie nieuczciwi, zdarzają się przypadki maltretowania dzieci. Podobnie jest z zachowaniem w stosunku do zwierząt. Czy zaostrzenie kar za znęcanie się nad zwierzętami zmieniłoby stosunek Polaków do zwierząt? Czy nie krzywdzilibyśmy czworonogów, gdybyśmy musieli za to spędzić kilka lat za kratami albo zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych kary? Czy zastanowilibyśmy się nad tym, co robimy, zanim kopniemy, uderzymy albo wyrzucimy zwierzę na pewną śmierć? Może tak, ale na pewno nie wszyscy i nie zawsze. Surowe kary nigdy i nigdzie nie rozwiązują wszystkich problemów. Gdyby to było takie proste, nie byłoby na świecie zabójstw, gwałtów i innych zbrodni, ponieważ wobec siebie ludzie też bywają bardzo okrutni. Powinniśmy traktować zwierzęta jak młodszych braci. Istoty, które też są wrażliwe i też mają uczucia. Żyją z nami i obok nas, odwdzięczając się za naszą troskę miłością i przywiązaniem.