
Mówiąc o „twarzy”, o człowieku, który odcisnął największe piętno na tym, co wydarzyło się w Winnym Grodzie 30 maja 1960 roku, historycy zawsze na pierwszym planie umieszczają ks. Kazimierza Michalskiego. To pierwszy polski proboszcz w powojennej Zielonej Górze, dziekanem, organizator i inicjator życia religijnego i społeczno-kulturowego. Do Winnego Grodu trafiał trzykrotnie. Ostatni już po śmierci...
Kapłan z powołania
Kazimierz Michalski urodził się 18 sierpnia 1898 r. w Gnieźnie w rodzinie urzędnika miejskiego Stanisława. Jego matka, Antonina z Wawrzyniaków zajmowała się domem i jedenaściorgiem dzieci. Bardzo religijna rodzina żyła skromnie. Zaraz po maturze, w 1917 roku, dziewiętnastoletni Kazimierz został wcielony do wojska niemieckiego, gdzie był tłumaczem języka rosyjskiego w sztabie armii I Korpusu w Rostowie nad Donem.
O kapłaństwie myślał od najmłodszych lat. Stąd zaraz po zakończeniu wojny podjął studia teologiczne we Wrocławiu, później w Poznaniu.
Święcenia kapłańskie przyjął 17 grudnia 1922 r. z rąk ks. kard. Edmunda Dalbora, pierwszego prymasa odrodzonej Polski. Jako wikariusz trafił do Wolsztyna, Trzemeszna i Wągrowca. Szybko zorientowano się, że ma niepospolite zdolności, zwłaszcza pedagogiczne, stąd został prefektem i nauczycielem w leszczyńskich i poznańskich gimnazjach. Aktywnie działał także w Akcji Katolickiej, a zwłaszcza w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, którego był nawet sekretarzem generalnym. W 1939 roku został dyrektorem Archidiecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej w Poznaniu. Stanowisko objął w pierwszy dzień II wojny światowej.
Wojnę spędził w kolejnych obozach koncentracyjnych: Gusen, Mathausen, Dachau, gdzie poddawany był eksperymentom medycznym
Jako kapelan wojskowy uczestniczył w walkach nad Bzurą. Podczas tej największej bitwy Kampanii Wrześniowej zginął jego młodszy brat, porucznik Tadeusz Michalski. Wrócił do Poznania, gdzie 9 listopada 1939 r. został aresztowany przez gestapo i wywieziony wraz z innymi kapłanami do klasztoru w Kazimierzu Biskupim, a później do Dachau. Wojnę spędził w kolejnych obozach koncentracyjnych: Gusen, Mathausen, Dachau, gdzie poddawany był eksperymentom medycznym. Ich skutki odczuwał zresztą do końca życia. Przeżył cudem, gdyż w dniu wyzwolenia, 29 kwietnia 1945 r., miał zginąć wraz z innymi więźniami. Jak cytuje w biografii Michalskiego prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz wydarzenie to ksiądz Michalski wspominał: „Bóg nas uratował, byśmy wrócili pracować na niwie Bożej w Polsce”.
Po obozowych przeżyciach dochodził do siebie kilka miesięcy w Poznaniu, gdy ks. Edmund Nowicki, ordynariuszem administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich zaproponował mu objęcie parafii w Zielonej Górze. Wtedy też usłyszał od kardynała Augusta Hlonda: „Jedziesz na teren misyjny. Bądź dzielny. Bóg będzie z tobą”.
Tutaj był pierwszy
22 października 1945 r. przyjechał do parafii św. Jadwigi. W tamtych dniach była to jedyna parafia w Winnym Grodzie, tym czasie na terenie miasta - liczącej 12 tys. mieszkańców.
- Wokół księdza Michalskiego bardzo szybko wytworzyła się grupa ludzi, którzy tego duchownego mieli za wzór, bohatera otoczonego już legendą nie tylko prześladowanego przez władzę, ale także byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Dachau - mówi historyk Tadeusz Dzwonkowski. - I nie były to tylko starsze kobiety, jak później starała się przekonywać władza. Duchowny miał zresztą ogromne zasługi nie tylko dla odnowy życia religijnego, ale dla budowy Zielonej Góry, jako polskiego miasta.
Z jednej strony jego zadaniem była adaptacja protestanckich obiektów sakralnych na potrzeby katolików. Z drugiej akcja charytatywne, gdyż w tym czasie przybysze z różnych zakątków Polski i nie tylko dosłownie przymierali głodem. Tworzył przedszkola, ogniska parafialne. W połowie 1946 r. funkcjonowały już w parafii: Koło Pań św. Wincentego, Żywy Różaniec, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej, koło ministrantów i licząca 200 dziewcząt i chłopców Krucjata Eucharystyczna. Nic dziwnego, że 12 czerwca 1946 r. wybrano go na dziekana dekanatu zielonogórskiego obejmującego teren od dawnej granicy polsko-niemieckiej (Konotop–Kolsko) po obecną (Gubin).
Ksiądz Michalski coraz bardziej otwarcie krytykował postawę władz
1 maja 1946 r. miejscowy lider PPR nie dopuścił do udziału uczestników pochodu we Mszy św. celebrowanej przez ks. Michalskiego. Już w 1947 roku władze zaczęły reagować na społeczną działalność księdza Michalskiego bardziej zdecydowanie. W listopadzie, na posiedzeniu Prezydium Powiatowej Rady Narodowej przyjęło rezolucje głoszącą, że „działalność księdza dziekana jest antyspołeczna i szkodliwa dla narodu polskiego”. Miesiąc po miesiącu stosunek do Kościoła w Polsce i Zielonej Górze ulegał zaostrzeniu, a ksiądz Michalski coraz bardziej otwarcie krytykował postawę władz. W odwecie pojawiały się plotki, również te dotyczące spraw obyczajowych, zaostrzono inwigilację. 13 lutego 1950 został aresztowany. Miał popełnić wykroczenie przeciwko wolności sumienia. Miał odmówić posługi religijnej zielonogórzance z powodu jej przekonań politycznych. Tak naprawdę „winą” duchownego było odczytanie, wbrew ostrzeżeniu władz, listu Episkopatu Polski, dotyczącego oskarżeń o nadużycia finansowe w Caritasie. Po kilku tygodniach został zwolniony, ale wojna trwała. Zapłacił grzywnę za zorganizowanie procesji Bożego Ciała, Nie wyrażono zgody na przejście 3 maja 1953 roku procesji, później wzniesienia ołtarzy na Boże Ciało. W efekcie urządzono tzw. żywe ołtarze. Wreszcie w połowie 1953 duchowny odmówił podpisania „lojalki”. Efektem było wymeldowanie Michalskiego z Zielonej Góry... 22 sierpnia 1953 r. został zatrzymany przez UB i zmuszony do opuszczenia parafii. Trzy lata w duchowny spędził w poznańskiej parafii farnej.
Władze natychmiast zażądały od ks. bp. Wilhelma Pluty usunięcia ks. Michalskiego z probostwa.
Dwa powroty
Wraca wraz z „odwilżą”. Decyzja miała zapaść na spotkaniu ks. bp. Teodora Benscha z Janem Lembasem, przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze. Jednak bardzo szybko władze przekonały się, że duchowny „niczego się nie nauczył”. Nie odpuścił ani w obliczu konfliktu wokół nauczania katechetycznego, ani batalii o kościelne nieruchomości, przede wszystkim o Dom Katolicki. 30 maja 1960 doszło do tzw. wydarzeń zielonogórskich. Władze natychmiast zażądały od ks. bp. Wilhelma Pluty usunięcia ks. Michalskiego z probostwa. Wskazano jednoznacznie jego osobę, jako odpowiedzialnego za zamieszki. 17 grudnia 1960 r. złożył rezygnację, przeszedł na emeryturę, zamieszkał w parafii św. Wawrzyńca w Poznaniu. Pełnił jeszcze funkcję konsulatora diecezjalne i obrońcy węzła małżeńskiego oraz sędziego prosynodalnego. Zmarł 11 lutego 1975 r.
W Zielonej Górze o nim nie zapomniano. W 1985 roku w kościele św. Jadwigi parafianie umieścili tablicę pamiątkową. Jednak najbardziej wzruszającą uroczystością był ponowny pogrzeb 13 marca 2010 r.
- Drogi księże Kazimierzu Zielona Góra przyjmuje cię po raz trzeci do siebie. Jest ci wdzięczna za twoje poświęcenie, za budowanie środowiska wiary, nadziei i miłości - mówił podczas uroczystości pogrzebowych biskup Stefan Regmunt.
Kapłan spoczywa w grobowcu dla zasłużonych duchownych Zielonej Góry, przy konkatedrze św. Jadwigi. 27 kwietnia 2010 został Honorowym Obywatelem Zielonej Góry.
Postanowieniem pełniącego obowiązki Prezydenta RP z dnia 27 maja 2010 za wybitne zasługi w działalności duszpasterskiej, za wkład w utrzymanie tożsamości narodowej oraz przeciwstawianie się reżimowi komunistycznemu odznaczony pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.23 kwietnia 2011 jego imieniem nazwano nowo wybudowaną ulicę łączącą ul. Wyszyńskiego i ul. Botaniczną w Zielonej Górze.
- Był kochającym wujkiem. Bardzo serdecznym - w rozmowie z „Gazetą Lubuską” nad grobem wspominały siostrzenice proboszcza Michalskiego Ewa Ratajczak i Eugenia Umławska. - Tęsknił za Zieloną Górą i było mu ciężko, że musiał ją opuścić. Dlatego nie miałyśmy żadnych wątpliwości, gdy padła propozycja, by jego szczątki przenieść do Zielonej Góry.