Na S3 noga z gazu!
Drogowcy boją się o bezpieczeństwo swoich pracowników przy S3. O pomoc proszą policję, dla której wybudowali specjalne zatoczki
Praca przy S3 wrze. I to na wielu odcinkach. Jak bezpiecznie przez nie przejechać? Na pewno trzeba zdjąć nogę z gazu. Tak też nakazują znaki. Ale chodzi tu nie tylko o bezpieczeństwo kierowców, także budujących trasę.
Jak się dowiedzieliśmy, wykonawca boi się o bezpieczeństwo swoich pracowników, więc poprosił policję, by kontrolowała drogę. Jednocześnie zrodziło się pytanie, gdzie funkcjonariusze mają się ustawić. - I w toku takich właśnie rozmów zrodził się pomysł wybudowania zatoczek. Taką mamy na wysokości Raculi, kolejną na trasie Zielona Góra - Sulechów. To nowe rozwiązanie, nie stosuje się go wszędzie - przyznaje Anna Jakubowska, rzeczniczka zielonogórskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Co jeszcze robi się dla poprawy bezpieczeństwa? Choćby to, że kierowcy ciężarówek, zanim wyjadą na S3, muszą zadbać o wyczyszczenie kół. Sami zaś byliśmy świadkami, jak drogowcy zmiatali nawieziony piach. - Żeby przejazd aut był bezpieczny, wykonawca drogi musi też polewać teren, żeby się nie kurzyło - mówi Jakubowska.
O ostrożność, zwłaszcza na budowanych odcinkach S3, apeluje policja. - Każdy kierujący powinien zwracać szczególną uwagę na znaki, zwłaszcza te związane z ograniczeniem prędkości - podkreśla sierż. Kamila Wydrych z zielonogórskiej policji. - Należy zachować bezpieczny odstęp od pojazdu przed nami, zwracać uwagę na to, co się dzieje na drodze, jechać z taką prędkością, by móc w odpowiedniej chwili zareagować.
Nieuwaga była przyczyną piątkowego wypadku na S3 za Zieloną Górą w kierunku Nowej Soli. Kierująca land roverem musiała zwolnić. Nie zwolnił jednak kierowca fiata i z dużą siłą uderzył w tył SUV-a. Pasażerka land rovera trafiła do szpitala. Policjanci wprowadzili ruch wahadłowy. Na trasie natychmiast zaczęły się tworzyć gigantyczne korki. A przecież i bez nich ruch jest mocno utrudniony.
- W taką pogodę to masakra, a jazda przypomina podróż pociągiem, wolno i wagon za wagonem - porównuje Kornel Waszak z Dzierżoniowa, jeździ tą trasą co najmniej dwa razy w miesiącu, wczoraj spotkaliśmy go na parkingu w Nowym Miasteczku, gdzie jak zwykle stało sporo tirów. - I kląłbym, na czym świat stoi, gdyby nie „trójka” powyżej Sulechowa. Po to, aby cała tak wyglądała, jeszcze gotów jestem się pomęczyć.
O dziwo, kierowcy ciężarówek nie wieszają psów na drogowcach. - Wie pan, swoje lata mam - Zbigniew Wiśniewski wychyla się z okna niebieskiego volvo. - Przy tym, co działo się kilka lat temu, to Ameryka. Pewnie, że te ograniczenia prędkości, wąskie gardła irytują, ale oznakowane wszystko jest przyzwoicie. Aż czasem traci się orientację od nadmiaru tych pachołków, słupków. Wygląda to jak dyskoteka. Ale jak zobaczyłem drogowców, którzy przy wjeździe na teren budowy zamiatają szczotkami naniesiony przez wywrotki piach, to zastanawiałem się, czy to nie przywidzenie.
- A mnie szlag trafia - nie ukrywa przysłuchujący się rozmowie Roman Kord z Nowej Soli. - Przecież to głupota, że od razu nie zbudowali obu nitek, jak tę obwodnicę robili. Ludzie by się pomęczyli. A tak ledwie jeden horror się skończył, urządzili nam drugi. A co się latem będzie działo... Ja już teraz omijam „trójkę”. O tutaj skręcam i jadę na Bytom Odrzański.
- No tak, ale pan ma osobówkę. Ja moim wozem bocznymi nie pójdę... - pointuje Wiśniewski.