Natalia Bobrowska: Smutne, że traktujemy ciało służalczo, zamiast korzystać z jego mądrości
Sporo jest osób, które mówią, że przeczytały mnóstwo książek, były na terapii „gadanej”, wszystko o sobie wiedzą, ale niewiele się w ich życiu zmienia. I czują, że teraz jest czas na ciało - mówi Natalia Bobrowska z Krakowa, psychoterapeutka pracująca w nurcie psychoterapii somatycznej Core Energetics
Ciało czy umysł?
To fałszywa dychotomia. Analiza bioenergetyczna to koncepcja, która łączy terapeutyczną pracę z ciałem i umysłem. Koncepcja ta zakłada, że wzorce chronicznych napięć w ciele powiązane są z emocjami (często tymi niewyrażonymi), traumami, z naszymi wewnętrznymi konfliktami. Jej twórcy, Alexander Lowen i John Pierrakos, uczyli się u Wilhelma Reicha, który powtarzał, że ciało jest skrystalizowaną historią naszego życia. By w pełni wykorzystywać nasz potencjał i uwolnić zablokowaną energię powstrzymywanych emocji, potrzebne jest holistyczne podejście. Z tą myślą powstał Instytut Analizy Bioenergetycznej i zestaw ćwiczeń nazywanych dziś popularnie „lowenowskimi”. John Pierrakos, twórca metody Core Energetics, poszedł jeszcze dalej, tworząc nurt psychoterapii zorientowanej na ciało, poszerzony o mocny rys humanistyczny, egzystencjalny. W terapii Core dużo pracujemy z cieniem, czyli skrywanymi, negatywnymi aspektami naszej osobowości, po to, by je przetransformować i wziąć za nie odpowiedzialność. W ten sposób możemy dotrzeć do głębi naszej żywotności, prawdziwego potencjału, naszej esencji. Pierrakos mówił: Zadaniem terapii jest wydobycie wrodzonej natury człowieka na światło dzienne, w całym jej pięknie i okazałości. Żeby tak się stało, trzeba rzucić światło (świadomości) również na nasz cień.
Jak z tym pracować?
W terapii przyglądamy się zarówno przekonaniom, obrazom mentalnym, mechanizmom obronnym, jak i wzorcom napięć uwidaczniających się w ciele. Te napięcia związane są z zatrzymanymi emocjami, konfliktami wewnętrznymi. Kiedy są nieuświadomione, stają się naszym wzorcem bycia w ciele, sposobem przeżywania siebie i funkcjonowania w relacjach. Najprostszy przykład - osoby, którym trudno przychodzi wyrażanie złości, często mają dużo napięcia w szczękach. Chronicznie zaciśnięte szczęki są ich sposobem na powstrzymywanie własnej ekspresji. Co oczywiście dużo kosztuje.
Jak dużo zapisuje się w ciele?
Ciało nie kłamie. Po tym, jak ktoś chodzi, jak wygląda jego klatka piersiowa, czy jest nadmiernie napięta, czy zapadnięta, jak jego stopy trzymają się - lub nie - podłoża, jaki ma głos, jak nim się komunikuje, wiem już sporo. Ale to, co dla mnie najważniejsze, to zobaczyć, co jest pod spodem, z czego wynikają te napięcia, co kryje się pod mechanizmami obronnymi. Jesteśmy czymś dużo większym niż nasze zranienia. Tylko często w kryzysie, kiedy kierujemy się do gabinetu terapeutycznego, nie mamy takiego przekonania o sobie. Moim zadaniem jako terapeutki jest tę szerszą perspektywę „trzymać” dla klienta. I pracować w kierunku, żeby klient sam mógł sam ją na nowo dostrzec. Taka praca polega m.in. na uwalnianiu energii zablokowanych emocji, przez które w ciele tworzą się napięcia. Nieustannie wydatkujemy swoją energię na powstrzymywanie; tłumimy złość, smutek, inne „niewygodne emocje”, trzymając napięcie w szczękach, brzuchu, barkach... Nie pozwalamy płynąć oddechowi swoim naturalnym rytmem, w nieświadomej obawie, że zbyt wiele poczujemy. Powstrzymujemy nawet wzdychanie. Dopiero kiedy to, co ściśnięte się poluzuje, będziemy mogli spożytkować energię życiową na to, co naprawdę chcemy z nią robić, na realizowanie w pełni swojego potencjału.
Kim w tej drodze jest terapeuta?
Ułatwia drugiej osobie kontakt z sobą samym, zwłaszcza kiedy tych dobrych relacji z ciałem brak. Terapeuta wspiera w procesie odzyskiwania zaufania - do sygnałów płynących z ciała, do siebie, i wreszcie: do świata. Ta praca jest niezwykle potrzebna zwłaszcza dziś, kiedy zmagamy się z przeciążeniami, ze stresem, stanami lękowymi, nerwicami, kiedy wpadamy w kryzysy życiowe. Core Energetics to również skuteczna metoda pracy z dolegliwościami psychosomatycznymi, które doskwierają wielu osobom, z przyczyn, o których mówiłyśmy wcześniej. Życie w ciągłym stresie, nadmiernym napięciu, „radzenie sobie” z emocjami poprzez tłumienie ich prowadzi do różnego rodzaju dolegliwości psychosomatycznych. Terapeutyczna praca z ciałem tutaj jest bardzo pomocna. Oprócz terapii indywidualnej prowadzę również grupy rozwojowe, na których można zapoznać się z systemem ćwiczeń stworzonych przez Pierrakosa i Lowena w celu powrotu do własnej żywotności. Oczywiście praca w grupie nie będzie odpowiednia dla każdego, na pewno nie w każdym etapie życia.
Czym się kierować przy takim wyborze?
Tym, by się nie przekraczać, słuchać swojego instynktu, pracować we własnych granicach, wchodzić w ćwiczenia bez nadwyrężania się. Uczestnictwo w takiej grupie nie jest wskazane dla osób, które są świeżo po traumie, kiedy człowiek jest szczególnie wrażliwy i łatwo o przebodźcowanie. Praca w grupie wymaga odwagi pokazania się ze swoją ekspresją przed innymi osobami. Z drugiej strony grupa daje dużo wsparcia, pozytywnego wzmocnienia. Prowadzę zajęcia od ośmiu lat i widzę, że coraz więcej osób dostrzega wartość takich treningów, dziejących się podczas nich procesów. Generalnie rzecz biorąc, terapia poprzez ciało (grupowa i indywidualna) zyskuje na popularności. Ma na to wpływ rozwój neurobiologii, nagłośnienie teorii poliwagalnej i innych terapeutycznych metod pracy z traumą poprzez ciało, takich jak Somatic Expieriencing. Wspólnie z Mariuszem Jazowskim prowadzimy szkolenie dla profesjonalistów: psychoterapeutów, psychologów pod tytułem „Twój klient ma też ciało i jest całkiem spore zainteresowanie”.
Co ciebie do takiej pracy zawołało?
Najpierw, kończąc studia, trafiłam na pracę z oddechem. Wcześniej był w moim życiu obecny taniec, joga i ten rodzaj świadomego kontaktu z ciałem, który daje ruch. Jednak dopiero poprzez pracę z oddechem „na własnej skórze” odczułam, jak emocje zakorzenione są w ciele. Kiedy nie chcemy czegoś poczuć, wstrzymujemy oddech. Praktyka pogłębionego, świadomego oddechu stwarza możliwość skontaktowania się ze swoimi emocjami i pozwolenia na ich przepływ poprzez ciało. Było to dla mnie bardzo wyzwalające doświadczenie. Ukończyłam dwuletni trening pracy z oddechem i wspólnie z Mariuszem Jazowskim zaczęłam prowadzić grupy rozwojowe uwalniania napięć z ciała poprzez oddech. Po pewnym czasie zapragnęłam pójść głębiej, znaleźć metodę terapeutycznej pracy z ciałem oraz umysłem. Tak trafiłam na Core Energetics. Przeszłam terapię własną, czuję tę metodę, ufam jej. Dzięki temu potrafię towarzyszyć osobom, które zjawiają się w moim gabinecie w ich różnych stanach emocjonalnych. Relacja jest bardzo ważnym czynnikiem terapeutycznym, również w psychoterapii zorientowanej na ciało.
Jak zmieniło się od tamtego czasu twoje postrzeganie ciała?
Widzę, że podział na umysł i ciało jest sztucznym tworem, który odbiera nam duży kawałek dostępu do swojej żywotności, intuicji, do kontaktu ze sobą i światem. W kontekście warsztatów, które organizuję dla kobiet, myślę, że spokojnie mogłyby się nazywać: Chcemy całego życia. Bo odzyskiwanie kontaktu z ciałem i emocjami to proces odzyskiwania siebie i bycia bardziej zanurzonym w życiu. Jesteśmy nauczeni, by radzić sobie z trudnymi sytuacjami poprzez odcinanie się od swoich przeżyć. Ale to kosztuje. Tym kosztem jest utrata dostępu do siebie, do swojej intuicji. To również utrata zaufania do sygnałów płynących z ciała, do świata swoich przeżyć wewnętrznych. Tym kosztem może być odrętwienie, apatia, przytłumione odczuwanie pozytywnych doznań.
Umiemy czytać swoje ciało?
Często mamy trudność z odczuwaniem przyjemności, radości, głębokiego zrelaksowania. Czasem jedynym sygnałem, który zwraca naszą uwagę z powrotem w kierunku ciała jest ból. Kiedy coś nas boli albo jesteśmy zmęczeni, często odczuwamy frustrację, bo przecież, myślimy, zawsze powinno być zwarte i gotowe do działania. Smutne, że traktujemy ciało służalczo, zamiast korzystać z jego mądrości. Na szczęście zawsze można zawrócić, zacząć na nowo nawiązywać relację ze sobą i swoim ciałem. Takim punktem zwrotnym niekiedy bywa życiowy kryzys. John Pierrakos mówił, że Core Energetics jest ewolucyjną metodą psychoterapeutyczną. Jej celem jest nie tylko wyjście z kryzysu, ale również rozwinięcie prawdziwego potencjału swojej osobowości, swojej natury. Współgra mi to z koncepcją dezintegracji pozytywnej, o której swojego czasu pisał polski psychiatra Kazimierz Dąbrowski.
Kto szuka tej metody?
Sporo jest osób, które przychodzą i mówią, że przeczytały mnóstwo książek, były na terapii „gadanej”, wszystko o sobie wiedzą, ale niewiele się w ich życiu zmienia. I czują, że teraz jest czas na ciało. Często nie mają na początku zbyt dużego kontaktu z nim, trudno im nazwać doznania w ciele, powiązane z nimi emocje. Kiedy stopniowo odzyskują zaufanie do siebie, do swojego ciała, zmiany, za którymi tęsknili, wydarzają się naturalnie. Mnie też to wtedy wzmacnia w zaufaniu do tej metody. Wiem, jak potrafi wspierać w kryzysie życiowym, w depresji, w nawiązywaniu lepszego kontaktu ze sobą i pogłębionych relacji z innymi. Techniki Core regulują system nerwowy, uziemiają, aktywują radość i pasję życia. Uczą asertywności i rozbudzają kreatywność. Pozwalają nam lepiej żyć tu i teraz, w połączeniu ze swoją mocą, prawdziwą naturą. To chyba wcale nie tak mało?