Natasza Urbańska nie wyobraża sobie, że mogłaby stanąć w miejscu, bo chce się ciągle rozwijać
Ma w sobie niezwykły hart ducha. Choć w Polsce nieustannie media rzucają jej kłody pod nogi, potrafi spełniać swe marzenia. Siłę znajduje w rodzinie.
Ostatnie dwa lata były dla niej wyjątkowo udane. Nie przeszkodziła jej nawet pandemia. Najpierw przypomniała nam, że jest aktorką, z powodzeniem występując w dwóch kolejnych częściach filmowej adaptacji erotycznego bestsellera „365 dni”. A potem objawiła fanom długo oczekiwaną nową płytę – „Rajd 44”, która spotkała się z ciepłym przyjęciem. Jakby tego było mało wygrała zabawne talent-show dla celebrytów – „Mask Singer”.
- Świetnie czuję się jako czterdziestka. Mam zupełnie inną świadomość, zupełnie inaczej myślę o sobie i o świecie, odpuszczam pewne sprawy, niektórymi w ogóle się nie przejmuję, a kiedyś bardzo się na nich skupiałam. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła stanąć w miejscu. Czegoś się już nauczyłam i coś zagrałam, coś fajnie wyszło, ale to nie jest koniec drogi. Jest jeszcze tyle kolorów, barw i dźwięków, które mogę odkrywać i nie chcę tego zatrzymywać – mówi w „Gazecie Krakowskiej”.
W świecie dyscypliny
Urodziła się w Warszawie w rodzinie wojskowego. Tata był silną osobowością i miał autorytet na każdym polu. Potrafił jednak okazać poczucie humoru i wspierał od początku Nataszę w jej dążeniach. Jej pierwszą pasją była gimnastyka artystyczna.
- Gdy na zawodach zdarzało mi się zgubić przybory, mój tata chował się za ścianą, żebym nie widziała, że to zauważył. Mieliśmy taki zwyczaj, że po przegranej jechaliśmy razem na lody. To było cudowne. Dzięki ojcu jestem silna - opowiada w „Gali”.
Mimo że wkładała ogrom pracy w ćwiczenia, nigdy nie udało jej się być najlepszą. Nie dostała się do kadry narodowej - a jej koleżanki okazały się od niej lepsze. To sprawiło, że kiedy stała się nastolatką, straciła zapał do gimnastyki.
- Dotąd żyłam w świecie dyscypliny: treningi, nauka. I akceptowałam to. Jednak po siedmiu latach zrozumiałam, że nie zostanę najlepszą gimnastyczką na świecie. Wstydziłam się swojego ciała, krępował mnie kostium - dojrzewałam, zmieniałam się fizycznie i to mnie przerastało - podkreśla w „Twoim Stylu”.
Gdy miała trzynaście lat, poszła z koleżanką do Teatru Buffo na przesłuchania do musicalu „Metro”, aby jej kibicować. Na miejscu postanowiła, że i ona weźmie udział w przesłuchaniach. Okazało się jednak, że była za młoda. Obraziła się za to na Teatr Buffo - i nawet nie oglądała jego przedstawień. Cztery lata później spróbowała swych sił ponownie.
- Bałam się ponownej konfrontacji, ale nogi same zaniosły mnie do Buffo. Casting znów był wielkim stresem. Rywalki w superciuchach, uczesane, wystylizowane, a ja, taki kopciuch, prosto z treningu. Zawstydzona, występowałam w ostatnim rzędzie. Nie umiałam zapamiętać układu, myliłam kroki. Kiedy Józefowicz wskazał na mnie - że przechodzę dalej - nie wierzyłam - wspomina w „Twoim Stylu”.
Nierozłączna para
W teatrze szybko okazało się, że niewiele umie. Śmiano się z niej, że skacze, a nie tańczy. Janusz Józefowicz, który reżyserował spektakle, narzucił jej jednak ostre tempo. Natasza spędzała w teatrze całe dnie. Choć miała wtedy chłopaka, z czasem rozstali się, bo on nie potrafił się pogodzić, że to teatr jest dla niej najważniejszy.
Pewnego dnia Katarzyna Groniec, która grała jedną z głównych ról w „Metrze”, zachorowała. Trzeba było szybko znaleźć zastępstwo - i padło na Nataszę. Początkowo nie poszło jej najlepiej, ale z czasem rozwinęła skrzydła. Wtedy Józefowicz wybrał ją na swoją asystentkę. I tak nawiązała się między nimi silniejsza relacja.
- Najpierw to była fascynacja. Mistrzem, a dopiero z czasem - mężczyzną. Kiedy spędza się ze sobą 24 godziny na dobę, można poznać dobre i złe strony. A Janusz zyskiwał, kiedy odkrywało się go prywatnie. Zauważyłam, że potrafi bezinteresownie pomagać, jest troskliwy. Widziałam drobiazgi - gesty, reakcje. Im więcej czasu z nim spędzałam, tym bardziej mi się podobał - opowiada w „Twoim Stylu”.
Początkowo Natasza miała opory, bo jej ukochany miał już żonę i dzieci. Ale w końcu dała za wygraną. Józefowicz zostawił dla niej rodzinę i kiedy młoda tancerka zaszła z nim w ciążę, postanowili wziąć ślub. Media nie były im przychylne. Para artystów była jednak nierozłączna - w pracy i w domu.
- W teatrze Janusz nie jest moim mężem, tylko moim reżyserem. Tego mnie nauczył. To on dawał mi rady, ale też najboleśniejszą krytykę. Nawet kiedy wszyscy mówili, że jest super, Janusz stwierdzał: „Nie. Jeszcze raz”. Nigdy wcześniej nie miałam okazji decydować o sobie. Teraz się ośmieliłam i nawet nie chcę już Januszowi głowy zawracać - wyznaje w „Gali”.
Wiejski azyl
Z czasem Natasza nie tylko tańczyła w teatrze, ale też zaczęła śpiewać i grać. Józefowicz stworzył specjalnie dla niej wyjątkowe widowisko. „Polita” była pierwszym musicalem w 3D, a ona zagrała w nim główną rolę Poli Negri. Polskie media kręciły nosem nad spektaklem, ale za granicą wzbudzało ono same zachwyty.
Sukcesy sprawiły, że Natasza postanowiła się usamodzielnić. Zdecydowała się nagrać płytę - i tak powstał materiał na krążek „One”, na którym wcielała się w różne kobiety. Album promowała piosenka „Rolowanie”, do której nakręcono kontrowersyjny teledysk. Jego premiera spotkała się z gigantycznym hejtem na Nataszę w internecie. Piosenkarka o mało nie przypłaciła tego załamaniem kariery.
- Miałam momenty, że bałam się wyjść na scenę. Zaraz po tym, jak wypuściłam „Rolowanie” i dostałam ostro po tyłku, graliśmy „Metro” w ogromnej hali w Katowicach. Obawiałam się, że stanę na scenie, a wszyscy mnie wybuczą. Nie wiedziałam, jakich reakcji się spodziewać. Czułam się okropnie. Trzęsąc się, weszłam na scenę i od razu dostałam takie brawa, że byłam w szoku - mówi w serwisie Plejada.
Nagonka w mediach sprawiła jednak, że Natasza wyhamowała - i skupiła się na rodzinie. Pociechę odnalazła w wychowaniu córki i dbaniu o męża. Aby być dalej od medialnego zgiełku, rodzina Józefowiczów przeprowadziła się na wieś. Tam Natasza spełnia się w roli żony i mamy, ale też domowej gospodyni. Oddech, który dzięki temu złapała, pozwolił jej nabrać dystansu do siebie i swojej kariery. Dzięki temu mogła ponownie wystartować jako piosenkarka – tym razem z sukcesem.