Przez 16 lat pracowała w szkole jako nauczycielka, od sześciu lat jest ratownikiem i kierowcą karetki. Kobieta za kółkiem ambulansu to rzadki widok. W Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym jest 5 pań.
Najpierw było zaskoczenie - głównie koleżanek nauczycielek, że odchodzi ze „zwyczajnej” pracy. Nowi koledzy z oświęcimskiego pogotowia ratunkowego też byli zdumieni, bo za kierownicę pcha im się baba.
Pierwsze wrażenie już zatarł czas. Teraz Anna Sołek zaciekawienie i zaskoczenie widzi czasem na twarzach pacjentów. Póki co jest jedyną kobietą, która jeździ karetką pogotowia ratunkowego w Małopolsce zach. Możecie ją zobaczyć w przelocie w trzech powiatach: oświęcimskim, wadowickim i chrzanowskim.
Marzenia nastolatki
Małe i trochę większe dziewczynki marzą, by zostać piosenkarką, modelką, czasem lekarzem. Anna Sołek jak sięga pamięcią, chciała zostać kierowcą i to właśnie ambulansu.
- W tamtych czasach mogłam co najwyżej zostać pielęgniarką - śmieje się 47-letnia oświęcimianka. - Moje marzenie bycia ratownikiem medycznym i kierowcą karetki w jednym, spełniło się dopiero w wieku 40 lat - dodaje.
Karierę zawodową pani Anna rozpoczęła jako nauczyciel nauczania początkowego w klasach I do III w Szkole Podstawowej nr 2 w Oświęcimiu. Kiedy „podstawówka” przekształciła się w gimnazjum, zreformowana oświata rzuciła ją do Szkoły Podstawowej z oddziałami integracyjnymi nr 4 w Oświęcimiu. - W 2006 r. zrobiłam sobie wolne od szkoły - śmieje się pani Anna. - Przez rok byłam na chorobowym - dodaje. I właśnie choroba zawodowa sprawiła, że zaczęła myśleć o innym zajęciu dla siebie.
- Zrobiłam dwuletnie studium medyczne i tak zostałam ratownikiem medycznym - mówi pani Anna. - Ale to było marzenie spełnione tylko połowicznie. Kolejnym krokiem było prawo jazdy kategorii B - dodaje.
To jednak nie wystarczyło, by wziąć w ręce kierownicę i mknąć na ratunek karetką pogotowia. Zawzięła się i z sukcesem zaliczyła kursy na pojazdy uprzywilejowane. I wtedy dopiero mogła powiedzieć: „marzenia się spełniają!”.
Jednak stresik był spory
Kiedy już Anna Sołek zdobyła wszystkie wymagane papiery, trzeba było złożyć te o przyjęcie do pracy.
- Nerwy były duże - przyznaje. - Myślałam sobie, że trzeba będzie poczekać na pierwszą jazdę, a tu od razu posadzili mnie za kółkiem - wspomina pani Anna.
Stresująca nie była sama sytuacja za kółkiem, a spojrzenia starszej kadry. Z czasem przywykli. Jak koleżanki nauczycielki. - Początkowo były mocno zdziwione, a z czasem zaczęły mnie zapraszać na pogadanki - wspomina pani Anna. - Chyba już wszyscy przywykli, że jeżdżę karetką - dodaje.
Pamięta również wzrok przechodniów. - Mijani ludzie patrzyli z niedowierzaniem - dodaje.
Pasją zaraża innych
- Spełniam się i zarażam swoją pasją innych - wyznaje Anna Sołek.
Mąż, zawodowo diagnosta na stacji kontroli pojazdów w Libiążu, po tym jak trafiła do pogotowia, odnalazł swoje miejsce w Maltańskiej Służbie Medycznej.
Starszy z synów - Tomasz, też jest ratownikiem medycznym. Jeździ i w oświęcimskim, i w krakowskim pogotowiu. Młodszy - Paweł jest mechanikiem samochodowym. Właśnie rozpoczął kurs kwalifikowanej pomocy medycznej.
- To cudowne uczucie móc łączyć pasję z życiem zawodowym - wyznaje Anna Sołek. - Polecam każdemu, realizujcie swoje marzenia - dodaje. Jak podkreśla, bez względu na płeć. Ona sama idzie do pracy z wielką przyjemnością.
Szlaki w Pogotowiu Ratunkowym w Oświęcimiu przeciera innym kobietom. Jest już kolejna chętna z uprawnieniami ratownika medycznego na stanowisko kierowcy.
Kobieta na zakręcie
Wydaje się, że kierowca karetki pogotowia to rajdowiec. Nic bardziej mylnego.
- Nie rozwijamy prędkości dla zasady - tłumaczy kierowca w spódnicy. - Nie ma mowy o szpanie, włączonym kogucie i gazie do dechy. Trzeba jeździć z głową, być opanowanym i przewidującym - dodaje.
Tak w mieście, jak i w mniejszych miejscowościach. W lesie, w szczerych polach i na dojazdach. Lata praktyki na drogach powiatów oświęcimskiego, chrzanowskiego i wadowickiego sprawiły, że wie, gdzie najbardziej trzeba uważać.
- Trudny odcinek w powiecie wadowickim jest przed Ryczowem: z górki i serpentyny - relacjonuje pani Anna. - W powiecie oświęcimskim niebezpieczny jest zakręt w Łowiczkach - opowiada.
Z kolei w Oświęcimiu zgrozą jest most Piastowski. Wąski, a przy tym z wysokimi krawężnikami, kierowcy nie mają gdzie zjeżdżać na bok, a jeśli już, niszczą koła. - A my musimy szukać luki między samochodami, by bezpiecznie i szybko przejechać - dodaje.
Uparta i zdolna
Anna Sołek była uczennicą Andrzeja Dziędziela w dwuletniej policealnej szkole medycznej w Oświęcimiu.
- Nie tylko pilną, ale też niezmiernie dociekliwą - wspomina nauczyciel, dziś kolega po fachu. Nieraz jeżdżą razem. - Bardzo się uzupełniamy. Ania jest specjalistką od kardiologii, ja ortopedycznym - dodaje.
I rozpływa się nie tylko nad jej umiejętnościami medycznymi, ale również organizacyjnymi.
- W Fundacji Zakonu Maltańskiego przygotowuje całą logistykę dotyczącą zabezpieczenia medycznego Forum Ekonomicznego i Festiwalu Biegów w Krynicy - chwali Andrzej Dziędziel. - Zabezpieczenie Światowych Dni Młodzieży, to również jej współudział - dodaje.
Zapytany o cechy charakteru pani Anny, które z powodzeniem pozwalają jej spełniać się i być mistrzynią w swoim fachu odpowiada bez zastanowienia.
- Skrupulatność, dążenie do celu i estetyka. Jak to mówią, „pani nauczycielka ze szlaczkiem” - mówi Dziędziel.
Ceni w niej również opanowanie i delikatność.
- Nigdy mnie w karetce nie wywróciła - wyznaje Andrzej Dziędziel, co jak przekonuje, nie jest prawie niemożliwe. - Kto nie jechał nigdy karetką, ten nie wie, że pacjent musi być bezpieczny, ale ratownik również. Ona prowadzi, a ja tam z tyłu udzielam pomocy. Ja nie mogę paść na zakręcie, a pacjentowi wenflon nie może się wyrwać - dodaje.