
Międzyrzecz/Derby/Medellin: Od lat mieszkają i pracują w Wielkiej Brytanii, a w wolnym czasie podróżują. Choć ciągnie ich w różne zakątki świata, chętnie wracają też w rodzinne strony
Na Wyspach mieszkam od dziesięciu lat. Do emigracji zmusiła mnie życiowa sytuacja. Wiem jak to jest próbować sięgać po lepsze i jak ważna jest w takich sytuacjach pomocna dłoń - mówi rodowity międzyrzeczanin Bartosz Baraniecki, który mieszka i pracuje w Derby, w środkowej Anglii.
Dziś nie planuje powrotu na stałe, ale chętnie odwiedza rodzinne strony. Podróżuje też po świecie. - To dla mnie najlepsza forma wypoczynku. Zwiedzanie i poznawanie niezwykłych miejsc, ludzi daje mi zapas energii na całe miesiące pracy - mówi. Gdy w jego planach pojawiła się Południowa Ameryka, zaczął szukać w internecie informacji o celu swojej podróży - Kolumbii.
Spotkanie w sieci
- Przypadkowo trafiłem na blog Antka, Polaka, który mieszka w Medellin i działa w tamtejszej fundacji na rzecz dzieci z ubogich rodzin. Bardzo spodobało mi się to, co robi. Razem z moimi towarzyszami, Maćkiem Wróblem i Aleksym Suszkowskim postanowiliśmy, że ten urlop będzie inny niż wszystkie dotychczasowe wycieczki. Oprócz zwiedzania, wypoczynku i zabawy, postanowiliśmy zrobić coś dobrego dla innych - opowiada Bartek.
Tak narodził się pomysł zebrania pieniędzy na zakup książek do nauki języka angielskiego dla dzieciaków z Kolumbii. - Byliśmy zdziwieni i zaskoczeni, ilu naszych znajomych zaangażowało się w akcję. Dołożyli się znajomi, którzy również pochodzą z Międzyrzecza i mieszkają w Derby, ale też miejscowi i inni, którzy chcieli mieć swój udział w pomocy dzieciakom - mówi Maciek Wróbel. W efekcie błyskawicznej, bo trwającej zaledwie dwa dni zbiórki, razem za ocean pojechała okrągła sumka. - Uzbieraliśmy ponad milion pesos. To około 2 tys. zł - mówi Bartek.
Świąteczne spotkanie
W Medellin Bartek, Maciek i Aleksy spotkali się z Antkiem, który zaprowadził ich do księgarni. Tam czekała już Diana, przedstawicielka fundacji. Razem z Antonim podziękowała darczyńcom. - Mamy pod opieką grupę 15 dzieci. Za te pieniądze kupimy im książki, z których będą się uczyć przez cały rok - mówili i zaprosili chłopaków do wspólnego wręczenia dzieciom podręczników w siedzibie fundacji. Wizyta była niezwykła, bo mali Kolumbijczycy nauczyli się od gości z Polski robienia palm wielkanocnych.
Relację z wizyty chłopaków w fundacji obejrzeć można na kanale działającego na rzecz dzieci Antka Sikory (www.youtube.com/watch?v=pBMhg4P97FE&feature=youtu.be).
- Akurat była Wielka Sobota, więc temat był na czasie. Dzieciaki były niesamowite, uśmiechnięte i pełne radości. Wspaniale było patrzyć, jak bardzo cieszą je zwykłe książki. Opowiedzieliśmy im też swoje historie. Mówiliśmy o trudnych momentach w życiu, o tym jak wyjechaliśmy za pracą, jak sami uczyliśmy się języka, małymi krokami osiągaliśmy swoje cele. Chcieliśmy zainspirować je i pokazać, że każdy jest kowalem swojego losu - opowiada Bartek.
- Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie ta wizyta. Ci ludzie wykazują ogromne zaangażowanie, cierpliwość, działanie w fundacji jest dla nich czymś więcej niż pracą. To niesamowite jak potrafią przyciągnąć dzieci, sprawić, by chciały się rozwijać. Tak naprawdę satysfakcja przyszła właśnie po wizycie u dzieci. Uzbierać pieniądze to żadna sztuka, widok uśmiechów na twarzach był bezcenny - mówi Maciek.
„Angielscy Lubuszanie” planują kolejne wyprawy. - Następnym punktem na mapie są Chiny - zdradzają. Być może i tam zawiozą potrzebującym trochę nadziei i uśmiechu. - Dobro powraca - twierdzą.
Kolumbia okiem Bartka:
Największe wrażenie w Kolumbii zrobili na mnie ludzie. Są bardzo uprzejmi, mili, otwarci i uśmiechnięci. A kolumbijskie kobiety - nieziemsko piękne. Trzeba wspomnieć też o przepysznej kawie i jedzeniu, o kolorowych ulicach i strojach, o wyjątkowych muralach. W oczy rzucają się ogromne społeczne różnice. Wielka bieda funkcjonuje tu obok ogromnego bogactwa. W niektórych dzielnicach i miejscach bywa bardzo niebezpiecznie i nikomu nie polecam samotnych wycieczek po slumsach. Za to w rejonach turystycznych nie ma powodów do obaw. Porządku pilnują tu ustawieni co parę metrów i uzbrojeni po zęby policjanci. Kolumbia jest krajem, w którym cała gospodarka, także turystyka, dopiero się rozwija. Dlatego nie ma tam wielu Europejczyków. A pogoda, piękne krajobrazy i niezwykły klimat tego kraju są nieocenione. Polecam wszystkim przemyślaną i dobrze zaplanowaną wyprawę do Ameryki Południowej.