Niedziela bez handlowania w Polsce? Projekt utknął w Sejmie
Projekt, który miał wprowadzić zakaz utknął w Sejmie. Efekt? Konsumenci się cieszą, pracownicy - nie.
Zakaz handlu w niedzielne dni jest jedną z poważnieszych zmian zapowiadanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jednak wszystko wskazuje na to, że przepisy nie wejdą w życie od przyszłego roku.
Ograniczenie tak, ale nie np. przed świętami
Projekt, który ma wprowadzić zmiany utknął bowiem w Sejmie - poinformowała „Gazeta Prawna”. Wszystko wskazuje na to, że nie uda się go przepchnąć przez drogę legislacyjną przed wakacjami. A to oznacza, że wejście przepisów od stycznia 2018 roku jest niemożliwe.
Ponadto komisja, do której (25 maja) trafiła ustawa odwołała przewodniczącego i jeszcze nie ma jego następcy.
Natomiast przed wakacjami posłowie zbiorą się jeszcze tylko dwa razy. Choć rząd już udowodnił, że jest w stanie pracować do późnych godzin nocnych, by zmienić prawo, zakaz handlu wymaga znacznie więcej pracy i konsultacji. Jedną z przyczyn to liczne wykluczenia, którymi objętych jest kilkadziesiąt różnych branż. NSZZ „Solidarność” zakłada ograniczenie handlu w niedziele w większości placówek handlowych, z pewnymi odstępstwami.
Miałyby one dotyczyć m.in. niedziel przedświątecznych, a także np. stacji benzynowych czy sklepików z pamiątkami.
„To był od początku bardzo zły pomysł”
- To był od początku bardzo zły pomysł - komentuje Andrzej Faliński, ekspert ds. handlu detalicznego. - Rząd chwali się wzrostem gospodarczym, a zakaz handlu w niedziele może go znacznie spowolnić. Rośnie konsumpcja, ale także ona może spaść. To wszystko bardziej przypomina mi realizację politycznego zaklęcia. I, powiedzmy sobie szczerze, związkowcy i politycy chcą ograniczyć konsumentom wolny dostęp do handlu. Pierwszą reakcją dużych sieci będzie na pewno chęć utrzymania obrotów mimo krótszego tygodnia pracy, a więc presja na dostawców, na ogół krajowych, by obniżyli ceny. Kolejny etap to zaś ograniczenie kosztów przez zmniejszenie zatrudnienia - ostrzega Faliński.
To ma być dzień tylko dla rodziny
Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”, podkreśla, że w niedziele i święta w marketach pracuje około miliona osób, z czego 800 tysięcy to kobiety, m.in. samotne. - Niedziela powinna być dniem dla rodziny, skoro nie ma dla niej wolnej chwili w tygodniu.
Tymczasem, według badań, przeprowadzonych w przez Millward Brown na zlecenie Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, popularność zakupów w niedziele wciąż rośnie. Decyduje się na nie blisko 4/5 Polaków (79 proc.), z kolei 2/3 (66 proc.) wykonuje w ten dzień obowiązki domowe, a blisko połowa (43 proc.) pracuje tak, jak w inne dni tygodnia. Z badań wynika, że Polacy wykorzystują niedziele na wykonanie obowiązków, których ze względu na brak czasu nie mogą wypełnić w dni powszednie. Mają wtedy więcej czasu, dzięki czemu nie muszą spieszyć się, co pozwala kupować bardziej świadomie.
Autorzy zwracają też uwagę, że handel nie jest jedynym sektorem, w którym pracownicy muszą stawiać się w firmie w weekendy.
Według źródeł - GUS, FOR, PwC, PRCH - w wyniku zakazu handlu w niedziele prognozuje się spadek zatrudnienia o 36,4 tys. osób, z czego 21,2 tys. w samym handlu. Pozostałe osoby mogą stracić pracę w usługach zależnych od handlu w niedziele, jak m.in. sprzątanie, ochrona, gastronomia i inne usługi w centrach handlowych. Na Węgrzech taki zakaz handlu zwiększył bezrobocie. Po wprowadzeniu regulacji w marcu 2015 roku już w maju zatrudnienie w węgierskim sektorze handlowym było o 3 tys. osób niższe niż w lutym 2015 r. Węgry w efekcie zrezygnowały z zakazu.
- Pracuję w sklepie i popieram projekt. Jeśli ktoś robi zakupy w niedziele, może również w sobotę czy inny dzień. Dawniej sklepy w niedziele były zamknięte i wszyscy żyli, więc teraz też dadzą radę - podsumowuje zaś kasjerka bydgoskiego dyskontu