Niepolitycznie: Idzie akcja gaszenia, ale nie pożarów
Zrobiło się bardzo gorąco jak pod ogniem w relacjach wojewoda - samorządowcy - druhowie ochotnicy straży pożarnej. Tym bardziej, że wśród druhów, tych wyższych rangą, bo zasiadających w zarządach Ochotniczych Straży Pożarnych różnych szczebli są samorządowcy.
To z kolei - w określonych sytuacjach, jak prowadzenie przez te zarządy działalności gospodarczej lub prowadzenie jej na majątku samorządu, w którym zostali wybrani - jest pogwałceniem artykułów co najmniej dwóch ustaw, konfliktem interesów i grozi za to wygaszenie mandatu przed końcem kadencji. Wojewoda rozesłał pisma z prośbami o wyjaśnienie sytuacji już ponad dwudziestu samorządowcom: radnym, burmistrzom, wójtom, a najbardziej prominentnym adresatem korespondencji wojewody, jest póki co Witold Stępień (PO), marszałek województwa i członek zarządu wojewódzkiej OSP. Kolejne pismo prawdopodobnie trafi do jednego z jego zastępców, wicemarszałka Bagieńskiego (PSL), członka zarządu OSP Paradyż.
Na wielu z nich padł blady strach, nie działają przecież w zarządach zorganizowanych grup przestępczych, tylko OSP, organizacji nie tylko dbającej ochotniczo o bezpieczeństwo małych i większych społeczności, ale też często organizującej im kulturę i rozrywkę (choć w tej materii w remizach czasem dochodzi do wypaczeń), a nawet „refleksję patriotyczną” - jak gdzieś wyczytałem. Te dwadzieścia osób to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, tymczasem nazwiska znane z tej grupy póki co należą tylko do samorządowców z PO i PSL, co daje do myślenia wziąwszy pod uwagę fakt, że wojewoda Zbigniew Rau to reprezentant rządu PiS. Czy w zarządach różnych szczebli OSP, których jest niemal tyle, co samorządów w województwie, nie ma żadnego z samorządowców PiS? Wątpię. Po prostu służby wojewody o nich nie wiedzą.
Jest zatem pytanie skąd wiedzą o tych, którym ślą pisma z pytaniami o działalność w OSP i sugestiami, że mogli złamać prawo? Ano stąd, że do urzędu wpływają „zapytania od obywateli”, którzy pytają czy taki a taki samorządowiec nie tkwi aby w rażącym konflikcie interesów, bo zasiada też w zarządzie strażaków ochotników. A urząd czuje się w obowiązku odpowiedzieć obywatelowi, stąd śle pytanie do takiego druha samorządowca. Oczywiście nikt nie używa słowa „donos”, ale jest kolejne pytanie: przecież owi druhowie samorządowcy z PO i PSL nie zapragnęli nagle działać w zarządach OSP po tym, jak władzę w kraju przejął PiS, tylko są w nich od dawna. Dlaczego zatem pytań o potencjalny konflikt interesów nie wysyłała im wojewoda Jolanta Chełmińska? Tylko dlatego, że była wojewodą rządów koalicji PO-PSL? A może po prostu uważała, że choć literalnie są to potencjalne przypadki łamania prawa, ale faktycznie samorządowcy nie wchodzą przecież do zarządów OSP, żeby czynić tam przekręty? A może dlatego, że nie wysyłano jej donosów, tak jak wysyła się je dziś do obecnego wojewody? A może nie wysyłano, bo po co, skoro reprezentowała rząd PO-PSL, jak ci samorządowcy, którzy są dziś bohaterami donosów? Dlatego też są sugestie, że dzisiejsza fala donosów bierze się stąd, że wojewoda z PiS nie zawaha się wygasić mandatu samorządowcowi z PO lub PSL, co wcześniej przez dwie kadencje możliwe raczej nie było. Dziś przecież była wojewoda jest doradcą obecnego marszałka.
Ale jest i inny aspekt tej sprawy: po kiego marszałek, wójt czy radny pcha się do zarządów OSP? Mogę sobie wyobrazić, że otrzymują takie zaproszenia od druhów, bo każdy zarząd OSP chce mieć w ekipie ważną osobę, a ważne osoby skwapliwie z zaproszeń korzystają. To przecież „zaszczyt i prestiż”, „kolejna funkcja”, fajne zdjęcie na ulotkę, może parę dodatkowych punktów w wyborach. Taki wniosek można wyciągnąć zresztą z wyjaśnień marszałka Stępnia, który stwierdził, że „nie uczestniczył w spotkaniach zarządu tylko delegował współpracowników”. To wręcz jest symbol tej małostkowości. Jeśli do pożarów nie biegał, na zarządach nie bywał, to do czego marszałkowi ta funkcja? Do kolejnego odznaczenia? A do historii on, i nie tylko on, może przejść jako ten, co stracił mandat i ważne stanowisko, bo zabrakło mu instynktu i przenikliwości w małostkowej sprawie.
Samorządowcy mają wiele instrumentów, by pomóc strażakom ochotnikom. I lepiej gdy ich w zarządach nie ma, bo wtedy nie ma też podejrzeń, że pomagają sami sobie. A jeśli chcą pomóc, to mogą też tak po prostu jak szeregowi strażacy ochotnicy, gasić pożary. Za gaszenie pożarów nikt nie będzie chciał im gasić mandatów.